czwartek, 30 marca 2017

Od Luke'a C.D Holiday

- Ja wiem, Holiday, że ledwo powstrzymujesz się przed tym, żeby się na mnie rzucić, ale żeby pokazywać to nawet obcym osobom? - mruknąłem tuż obok jej ucha, walcząc przy tym ze samym sobą, aby przypadkowo nie wybuchnąć nagłym śmiechem, który tłumiłem w sobie od momentu, w którym krocząca obok mnie dziewczyna rozpoczęła walkę z poturbowaną blondynką. Przyciągnąłem ją mimo wszystko nieco bliżej siebie, traktując niejako jej ramię jako podłokietnik dla mojej ręki. Chociaż odepchnęła mnie nieco na bok, wbijając przy tym swój chudy łokieć w pomiędzy moje żebra, ostatecznie uśmiechnęła się, co zdradziło jej prawdziwe myśli. Zdecydowanie rudowłosa była bardziej skomplikowana, aniżeli mogłoby mi się wydawać.
- Przestań, nawet nie przeszło mi przez myśl to, żeby uganiać się za przygłupim blondynem - wywróciła oczami, myśląc, że zrobi to na tyle dyskretnie, że ten gest nie zostanie przeze mnie zauważony. Zaśmiała się jednak, jak gdyby chcąc dobitnie uświadomić mi, że jestem chwilowo skreślony z listy jej obiektów westchnień. "Chwilowo" dawało jakąś nadzieję, prawda?
- Przecież widziałem, że byłaś cholernie zazdrosna - tym razem to ja zaśmiałem się, chwilę później wzruszając ramionami, zupełnie tak, jakbym był pewien swoich przypuszczeń. Zresztą, z mojego punktu widzenia, jak i za pewne z tego naburmuszonej blondynki, wyglądało to zupełnie tak, jakby Holiday była zazdrosna, że nie znajduje się na miejscu mijających nas dziewcząt. Pomijając, że ich spojrzenia mnie śmieszyły niemalże do łez, to było to całkiem urocze w momencie, w którym zwróciła na mnie uwagę rudowłosa, a nie przypadkowa osoba mijana po raz pierwszy i za pewne ostatni na ulicy. - Jeśli chcesz, też możesz mieć mnie na tapecie - dodałem, uśmiechając się szeroko w stronę Holiday, która akurat przyspieszyła kroku, prawdopodobnie mając nadzieję na to, że dzięki temu szybciej znajdziemy się w Akademii. Musiała być naiwna, skoro sądziła, że tak szybko się ode mnie uwolni.
- Wyjaśnijmy sobie coś, Luke - przystanęła jednak na chwilę, mierząc mnie szybkim, zupełnie innym od tego typowego dla niej spojrzeniem. - Jak wspomniałam, blondyni w większej części nie należą do osób szczególnie mądrych - machnęła niby od niechcenia głową w kierunku mojej, mając na uwadze moje włosy, które niewątpliwie od momentu mego przyjścia na świat były barwy, która klasyfikowała mnie jako nikogo innego, jak blondyna. - A ja, swoją tapetą chciałabym przekazywać coś, co miałoby jakikolwiek sens i przesłanie.
- Sugerujesz, że niczego sobą nie przedstawiam, tak? - przygryzłem lekko wewnętrzną stronę swojego policzka, nie racząc już rudowłosej ani jednym, nawet przypadkowym spojrzeniem.
- Jakiś Ty domyślny, Luke! - poklepała mnie po plecach, widocznie nie spodziewając się tego, że ucieknę lekko w bok przed jej dotykiem. Rzeczywiście tak było, bo uniosła jedną ze swych brwi do góry, za pewne nie sądząc, że wezmę sobie którekolwiek z jej słów do serca.
- Grabisz sobie, Clarks. - mruknąłem jedynie, udając, że otaczające nas drzewa są dużo ciekawszym widokiem niż towarzysząca mi dziewczyna. Przyglądałem się im z niegodnym tego skupieniem, ignorując jak gdyby to, że Holiday wbiła we mnie swój wzrok, licząc, że uraczę ją chwilą uwagi.
- Mam się bać, O'Brien? - zaśmiała się krótko, dalej utwierdzając się w twierdzeniu, że moja postawa jest tylko i wyłącznie chwilowym żartem. Zresztą, sam chciałem tak to traktować.
- Powinnaś - rzuciłem, niespodziewanie dla mojej towarzyszki skręcając z usypanej ścieżki na obficie obrośnięte pola. Nie miałem zbyt dużego wyboru, co do obrania innego kierunku, bowiem po drugiej stronie drogi płynęła rzeka, która była jedyną istniejącą alternatywą, a ja wcale nie zamierzałem się w jakikolwiek sposób moczyć.
W tym momencie najprawdopodobniej, dziewczyna dopiero co zdała sobie sprawę, że postanowiłem znowu diametralnie zmienić swój humor, robiąc to rzeczywiście częściej, aniżeli jakakolwiek szanująca się persona. Z początku słyszałem jedynie, jak trawa za mną łamała się pod wpływem jej niedużego rozmiaru, aż w końcu poczułem, jak bez większego zawahania postanowiła wskoczyć na moje plecy. Wiedziała, że ją złapię, co rzeczywiście uczyniłem.
- Luke-e-e... - specjalnie przyciągnęła moje imię, robiąc to tak, jak za pewne zrobiłoby każde dziecko, któremu nie chciałbym dać czegoś, czego ono rzeczywiście bardzo, ale to bardzo pragnęło. Pozostało mi się domyślać tego, co tym razem chodziło po głowie dziewczynie, która równie często co ja, zmieniała swoje zdanie i przekonania.


<Holiday?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Proszę, nie spam w komentarzach i nie reklamuj bloga w miejscu do tego nieprzeznaczonym - to będzie karane usunięciem twojej uwagi. Nie zapominaj też o zasadach interpunkcji i ortografii! ;)