wtorek, 4 kwietnia 2017

Od Esmeraldy C.D Holiday

Dziewczyna razem ze mną potruchtała do pokoju. Gdy tam już dotarłyśmy, zajęłyśmy się tymi małymi stworzeniami, które domagały się jedzenia. Pobawiłyśmy się z nimi, jednak na końcu, gdy Holiday odkładała małą Mari do łóżeczka, stało się coś nieoczekiwanego. Zatem Marinette chwyciła rude włosy dziewczyny i za nic nie chciała puścić. Ruszyłam na pomoc uwięzionej w rączkach malucha. Chwyciłam małą za dłoń i prosiłam, by bobas puścił włosy mojej przyjaciółki. Dziewczynka poddała się po chwili, a ja zaparzyłam herbaty ziołowej.
-Wiesz co?-zapytałam po chwili, gdy Mari poddała się i puściła włosy dziewczyny.- Widziałam, że byłaś jakaś nieobecna przy stole. Stało się coś?
Dziewczyna podniosła kubek z herbatą i zaczęła pić. Po chwili jednak skrzywiła się i fuknęła.
-AJĆ! Gorąca...
Popatrzyłam na nią z zainteresowaniem i pomachałam przed oczami dziewczyny.
-Hej? Stało się coś? Tam przy stole?- ponowiłam pytanie nadal machając przed oczyma dziewczyny.
-Co się pali!?-krzyknęła dziewczyna po chwili, zrywając się z kanapy.
Patrzyłam na nią ze zdziwieniem, a ona wachlowała się ręką. Zrobiła się cała czerwona, jakby wszystkie czerwone krwinki zebrały się na jej policzkach.
Popatrzyłam na nią z jeszcze większym zdziwieniem. Po chwili zrozumiałam, że Holiday po prostu powstrzymuje się od wybuchu śmiechu. Postanowiłam nie kontynuować tematu.
-Chodź, pójdziemy na plażę!- zachęciłam dziewczynę wstając z kanapy.
Ta szybko poszła za mną na padoki, gdzie swobodnie hasały sobie nasze konie.
-I co?- zapytałam, kucając i urywając źdźbło trawy.- Może chcesz wziąć Draculę?
Holiday obróciła twarz w moją stronę i popatrzyła na mnie, jakby mi nie dowierzając, że to powiedziałam.
-No co? Nie jest taki zły jak się wydaje.- mruknęłam, na co dziewczyna się zaśmiała.
-No dobra! Ale mnie ubezpieczasz.- zaśmiała się.
Wstałam i przeszłam przez płot.
-Pfff... tylko kogo ja wezmę?- bąknęłam.- Mogę wziąć Sydney?- zapytałam.
Moja koleżanka pokiwała głową i wskazała na odległy, brązowy punkt. Ruszyłam w jego kierunku    i nawet szybko się tam znalazłam. Klacz stała sobie najspokojniej w świecie, skubiąc  raz po raz soczystą trawę, która w tym miejscu była dość okazała.
-Muszę Ci przerwać, moja droga, albowiem jedziemy na małą wyprawę.- rzekłam w stronę klaczy.
Sydney podniosła łeb i popatrzyła na mnie z zaskoczeniem. Była to dość duża klacz, na oko 160-170 cm w kłębie lub trochę więcej. Przypięłam jej uwiąz do kantaru i osiodłałam ją.
***po kilkunastu minutach***
Wsiadłam na klacz i kłusem ruszyłam do Holiday, która także wpakowała się na konia.
-I jak pierwsze wrażenie?- zapytałam, spoglądając ukradkiem na Demona.
W oczach dziewczyny widać było odrobinę strachu, jednak wszystko przewyższała pewność siebie.
-Świetnie!-krzyknęła, na co Dracul zaczął barankować.
 Zaśmiałam się pod nosem i pogoniłam Sydney do galopu. Holiday zrobiła to samo.
<Holii?? Przepraszam, że tak długo. :< Tyle czekania na nic... Sorry>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Proszę, nie spam w komentarzach i nie reklamuj bloga w miejscu do tego nieprzeznaczonym - to będzie karane usunięciem twojej uwagi. Nie zapominaj też o zasadach interpunkcji i ortografii! ;)