niedziela, 23 kwietnia 2017

Od Luke'a C.D Adeline

Z uśmiechem na ustach mogłem przyznać, że naprawdę lubiłem Catcher'a. Ogier idealnie wpasował się we wszystkie moje kryteria, których zawsze szukałem u koni, pokazując, że ideały potrafią istnieć także w końskim świecie. Pozornie obojętny na to, co działo się dookoła niego, potrafił poluzować wodze swojej fantazji, pokazując, na co rzeczywiście go stać. Był z rodzaju tych koni, które nie trzeba było w żaden sposób poganiać, bo szły same od siebie energicznym, żwawym krokiem, zwracając równocześnie uwagę na jeźdźca, który aktualnie siedział na ich grzbiecie. Gniadosz reagował na nawet najmniejsze sygnały, przez co czasami mogło odnosić się wrażenie, że jest wyjątkowo wrażliwy na dosiad, łydki czy jakiekolwiek inne pomoce. Jego zaangażowanie było ogromne, co zwłaszcza objawiało się na skokach, w których najbardziej był przez swojego właściciela ceniony - sam wymierzał foule między przeszkodami, ładnie pracował zadem, składał się w odpowiednim momencie, a jego odbicia nie były ani przed wczesne, ani też wykonane przed samą przeszkodą. Po za tym, uwielbiałem to, w jaki sposób poruszał się we wszystkich chodach - mimo swojej wagi, głównie spowodowane tym, że ogier wywierał duże wrażenie swoją umięśnioną posturą, chodził z pełną gracją, dając z siebie zawsze tyle, ile tylko mógł, jeśli czasami nie więcej. Przy okazji, jakby wszystkich plusów było mało, w boksie także wykazywał się cierpliwością i całkowitym opanowaniem. Zabiegi pielęgnacyjne nie sprawiały mu w żadnym stopniu problemów, zaczynając od tych polegających na smarowaniu kopyt, kończąc na nieco bardziej skomplikowanych, takich jak golenie, podczas którego również stał w miejscu, nie bojąc się dźwięku głośno działającej strzyżarki. W tym pięknym obrazie, znalazły się jednak także miejsca na to, czemu nie każdy był przychylny - Dreamer, znany ze swojego ogierzenia, często lubił pomiatać jeźdźcem, gdy wyczuwał u niego, że może sobie na to pozwolić. W terenie, tak jak i się stało tym razem, uparcie dążył do tego, by iść jako czołowy, zostawiając całą resztę koni w tyle. Jedyną miłością, która jak się zdawała, była w jego przypadku nie skończona, darzył klacze, z logicznych i całkiem prawdopodobnych przyczyn. Potrafił zrobić wszystko, by znaleźć się przy kobyle, która wyjątkowo go zainteresowała - począwszy od kręcenia się po całym boksie, nie szczędząc wydobywanych kwików, skończywszy na rozwaleniu bądź przeskoczeniu niższych ogrodzeń, które rzadko kiedy były dla niego straszne.
Mimo tego wszystkiego, co nie zawsze podobało się wszystkim, bardzo go lubiłem, niezależnie od tego, na które drzewo mnie wyrzucił.
- Zaraz musimy wracać - spoglądając na jadącą za nami Adeline, klepałem gniadosza po muskularnej szyi, zaraz po tym, gdy skończyliśmy długą jazdę w galopie. Wyglądało jednak na to, że konie miały całkiem niezłą kondycję, bowiem po żadnym z ogierów nie było widać ani jednej oznaki zmęczenia, którą wykazywałby przeciętny koń po takim dystansie. - No chyba, że zamierzamy zgubić się tutaj na noc.
- Z nim mogłabym przetrwać wszędzie, jest idealny - westchnęła z rozmarzeniem szatynka, delikatnie obejmując siwą szyję Cortesa swoimi ramionami. Uśmiechnąłem się na to pod nosem, luzując delikatnie holsztynowi popręg, czując, że zaraz zatrzymamy się na krótki postój.
- Mam nadzieję, że mówiłaś to o mnie - mruknąłem w stronę ciemnookiej, wciąż zachwyconej postawą konia, którego grzbietu dosiadała już od niemalże pełnej godziny.
- Chyba śnisz - zaśmiała się i, choć zrobiła to przeuroczo, udałem obrażonego, nie reagując na jej nawoływania nawet wtedy, gdy pieszczotliwie zdrabniała moje imię. - Czyżbyś był zazdrosny, kochanie?
- Na pewno nie bardziej, niż byłem wczoraj - wymamrotałem, zsiadając z konia w momencie, w którym las się skończył, a przed nami, jakby z nikąd, wyrosły pola, poprzedzone małym potokiem. Zanim jednak usiadłem na jednym z większych kamieni, znajdujących się na brzegu koryta, zdjąłem z grzbietu ogiera siodło, które niewątpliwie przeszkadzałoby mu w cieszeniu się z obecności wody, którą tak bardzo uwielbiał. Wkrótce w moje ślady podążyła także dziewczyna, siadając na moich kolanach, gdy upewniliśmy się, że ogierom po głowie nie chodzi nic innego, jak poskubanie trawy, która ku im zadowoleniu licznie w tamtym miejscu rosła.
- Przecież wiesz, że bardzo Cię kocham - szatynka obróciła się już całkowicie w moją stronę, by móc pogładzić mój posiniacziony, wciąż sprawiający duży dyskomfort policzek.
- Wiem - oparłem swoje czoło o to, które niewątpliwie należało do Adeline, by całkowicie utonąć w głębi jej ślicznych, czekoladowych oczu. - Mam nadzieję, że Ty również zdajesz sobie sprawę z tego, że jesteś moim całym, cholernym światem.
~*~
Powrót do stajni na całe szczęście nie sprawił nam zbyt dużego problemu. Szybko uporaliśmy się z rozsiodłaniem koni, które widocznie cieszyły się z powrotu do boksów, bo już nie kręciły się po nich nieswojo, a stały w środku w pełni rozluźnione, wyglądając zupełnie tak, jakby szykowały się do chwilowego drzemania. Zostawiając więc ogierów w świętym spokoju, ostatni raz poklepaliśmy ich po masywnych, delikatnie mokrych grzbietach, by w swoich objęciach powrócić do pokoju, który był przeze mnie, jak i przez Adeline, tak bardzo upragniony i stanowczo zbyt długo wyczekiwany.
- Idę spać - mruknąłem, rzucając się na łóżko, nie dbając nawet o to, by ściągnąć z siebie ubranie, całkowicie pachnące koniem.
- Nie ma tak łatwo, mój drogi - uśmiechnęła się szeroko szatynka, siadając na mnie okrakiem. - Wstajesz i idziesz ze mną coś zjeść, bo jestem piekielnie głodna. - przyznała, zmuszając mnie do tego, bym zwlokł się z łóżka. Po chwili, w której niemalże przysypiałem na stojąco, dotarliśmy do stajni, przez którą musieliśmy przejść, by dostać się do tamtejszej restauracji. Przechodząc przez korytarz pełen końskich łbów, zatrzymaliśmy się na chwilę, gdy coś wzbudziło mój niepokój.
- Coś jest nie tak - spojrzałem raz na Adeline, a raz na ogiera, który oddychał w nazbyt przyspieszonym tempie, leżąc zakopany w swoich trocinach.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Proszę, nie spam w komentarzach i nie reklamuj bloga w miejscu do tego nieprzeznaczonym - to będzie karane usunięciem twojej uwagi. Nie zapominaj też o zasadach interpunkcji i ortografii! ;)