niedziela, 23 kwietnia 2017

Od Adeline C.D Luke'a

Zmęczona upojną nocą spędzoną wraz z Luke'em, wstałam dopiero wtedy gdy zegarek, znajdujący się przy moim łóżku wskazał równie dziesiątą. Spojrzałam jeszcze na śpiącego blondyna, który wtulony był w zadowolonego psa. Kulka sierści już miała szczeknąć, ale ja zdążyłam z siebie wydusić cichutkie 'ciii', które uspokoiło szczeniaka, który ponownie ułożył swoją głowę na torsie chłopaka. Uśmiechnięta poszłam do łazienki gdzie wzięłam prysznic pod lodowatą wodą, której temperaturą przypomniała tą wczorajszą, jeziorną wodą. Po moim ciele przebiegły dreszcze, gdy pierwsze krople wody spoczęły na moich plecach, które jeszcze nie były wypełnione tatuażami. Podkreślając słowo jeszcze, bowiem w planach miałam zamiar umówić się na kolejną wizytę u tatuażysty, który robił na mnie wszelkie inne wzory. Szczelnie owinięta, białym i pusztym ręcznikiem wyszłam z kabiny prysznicu. Spojrzałam w lustro i po raz pierwszy od kilku miesięcy zobaczyłam siebie, która nie ubrała się w wymuszony uśmiech. Promieniowałam szczęściem, a moje czekoladowe oczy błyszczały w wielkiej radości. Zaczęłam grzebać w szafce, z której po prostu wylewały się różnej maści kosmetyki, których wcale już nie używałam. Jedynymi rzeczami, które nakładałam na twarz to pomadki posiadające matowe wykończenie. Tak stało się i tym razem. Z jednej szuflady wyjęłam pomadkę, która należała do jednych z najciemniejszych w mojej kolekcji. Wybrałam ciemny brąz, który pochodził z firmy Mac, zaczęłam delikatnie obrysowywać usta, których górna warga była delikatnie wycięta. Po pomalowaniu ust szybko wyszłam z łazienki, by wybrać ubrania, które na pewno nie będą z grubych materiałów, bowiem na dworze świeciły naprawdę mocne promienie słoneczne. Z szafy wzięłam prześwitującą białą bluzkę, która kontrastowała z czarnym biustonoszem, który na dekolcie posiadał przepiękne wiązania. Delikatnie zsunęłam ręcznik by nałożyć na siebie górną garderobę, a upewniając się, że chłopak jeszcze śpi, na nogi naciągnęłam krótkie spodenki, które nie wyróżniały by się niczym prócz jednej malutkiej naszywki. Tak ubrana odwiesiłam ręcznik, i ruszyłam z misją obudzenia blondyna, który nadal smacznie spał.
- Kooootek... wstajemy - szepnęłam całując go w czubek nosa, na co chłopak od razu pocałował mnie w usta. - Ej myślałam, że śpisz - zaśmiałam się.
- Coś Ty, ja już nie spałem od pory gdy weszłaś do łazienki - odpowiedział, siadając na łóżku i przeciągając się.
- Świntuch, podglądałeś mnie, prawda? - Powiedziałam wzdychając.
- Możliwe i to bardzo - zaśmiał się. Naszą rozmowę przerwał dźwięk powiadomienia, który płynął z mojego telefonu spoczywającego w mojej kieszeni. Wyciągnęłam go i z przerażeniem stwierdziłam, że napisał do mnie jeden z byłych, których po prostu zostawiłam na lodzie. Wiadomość brzmiała: "Musimy się koniecznie spotkać, jestem w Miami". Z zaskoczeniem położyłam telefon na pościeli, spoglądając na niebieskookiego.
- Coś się stało? - Zapytał spoglądając na mój wyraz twarzy.
- Nie, nic. Wiesz, że jedziemy dzisiaj na miasto? Muszę zarezerwować sobie termin w studiu - stwierdziłam z uśmiechem, na co chłopak od razu się ożywił, podnosząc się całkowicie z łóżka i naciągając na nogi spodnie, które jeszcze przed chwilą leżały na podłodze. Trzymając się za ręce zeszliśmy z zamiarem zjedzenia śniadania, lecz niestety okazało się, że stołówka jest już zamknięta, ponieważ minęła godzina jedenasta. Przewróciłam oczami, które szybko zmieniły się w białe gałki oczne, ale przestałam gdy chłopak zaczął mówić.
- Zjemy coś na mieście, przed wizytą w studiu - powiedział, i szybko znikł z mojego pola widzenia bowiem pobiegł po kluczyki od samochodu. Ja natomiast weszłam do pokoju by wziąć telefon i torbę. Biorąc je nie zapomniałam wziąć paczki papierosów, na które miałam ogromną ochotę. Będąc już przy wyjściu z budynku, wyjęłam jednego z paczki i zaczęłam palić. Z moich ust zaczęły wylatywać białe, kłębowiska dymu, lecz po chwili nie czułam już papierosa między wargami, bowiem idący blondyn wyrwał mi go i sam zaczął palić. Spojrzałam na niego z wyrzutem i stałam tak w miejscu, a on zaczął machać metalowym przedmiotem w dłoni i sam wszedł do samochodu, odpalając go. Gdy ruszył z miejsca szybko pobiegłam do auta, które od razu się zatrzymało. Weszłam na miejsce pasażera, które znajdowało się przy kierowcy, czyli koło Luke'a.
- To ja kiedyś będę go prowadzić - bąknęłam, nastawiając radio na radiostację, z której płynęła muzyka, za którą obydwoje przepadaliśmy. Po znalezieniu jej, oparłam się wygodnie o fotel, a wibrujący telefon przerwał mi świeżo co zaczęte śpiewanie refrenu. Z zakłopotaniem spojrzałam na ekran, który znowu pokazał mi, że znowu dostałam wiadomość od byłego, który należał do tych napakowanych kolesi. Treść wiadomości nieco bardziej mnie przeraziła: "Ku**a masz się ze mną spotkać, bo z tej sytuacji może nie wyniknąć nic dobrego". Usunęłam SMSA i ponownie schowałam telefon do głębokiej kieszeni spodenek. Luke tym razem zauważył, że coś niepokojącego jednak się dzieje, ale nie zaczął tematu, więc odetchnęłam z ulgą bowiem nie miałam ochoty tłumaczyć mu tego całego zamieszania. Szybko dojechaliśmy do Miami gdzie po ulicach chodził ogrom osób, co wzbudziło we mnie niepokój, bowiem nie chciałam znaleźć w tym tłumie śladów byłego chłopaka. Samochodem zajechaliśmy pod drzwi jakiejś knajpy, która wyglądała dość porządnie, więc do niej weszliśmy. Po dogadaniu się z chłopakiem zamówiliśmy naleśniki polane jagodowym sosem, który przepięknie pachniał.
- Smacznego - powiedziałam biorąc się za jedzenie, ponieważ byłam naprawdę głodna.
- Nawzajem - odpowiedział blondyn, który uroczo się uśmiechnął, bowiem jego uśmiech ukazał delikatne dołeczki w jego policzkach. Posiłek minął bardzo spokojnie, nie zabrakło nam śmiechu. Jednakże powód naszego śmiechu nie był zbyt dobry, ponieważ śmieliśmy się ze staruszki, która na głowie posiadała różowe włosy nakryte kapeluszem, który wykonany był z piór jakiegoś ptaka. Po wyjściu z budynku, przytuliłam się do ramienia chłopaka, lecz na moje nieszczęście chwila nie trwała zbyt długo. W stronę naszej dwójki szedł chłopak, który był niesamowicie umięśniony, a grymas wściekłości wymalował się na jego twarzy, która dopiero co zobaczyła mnie. Przestraszona szybko ruszyłam z chłopakiem w stronę samochodu, lecz mężczyzna prędko nas dogonił, obracając blondyna wokół osi, biorąc mocny zamach.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Proszę, nie spam w komentarzach i nie reklamuj bloga w miejscu do tego nieprzeznaczonym - to będzie karane usunięciem twojej uwagi. Nie zapominaj też o zasadach interpunkcji i ortografii! ;)