czwartek, 20 kwietnia 2017

Od Adeline C.D Luke`a

Chłopak wyszedł, zostałam sama, no może jednak nie. Tuż obok mnie siedziały moje myśli, które kręciły się tylko i wyłącznie wokół tego cho***nego blondyna. Bubby lizał moją malutką dłoń, kilkukrotnie trącając mnie swoim zimnym i przeuroczym noskiem.
- Przynajmniej Ty mnie kochasz - westchnęłam i gwałtownie podniosłam się z łóżka. Rozejrzałam się po ogromnym pokoju, a w oczy od razu wpadła mi butelka czerwonego wina, która bardzo kusząco wyglądała. Chwyciłam za butelkę i od razu wyciągnęłam korek, który tylko dzielił moją drogę do szczęścia. Wzięłam również papierosy, które były mi tak samo potrzebne. Zapaliłam jednego i każdy mach, popijałam łykiem alkoholu. Nie wiem ile wypiłam, nie wiem ile wypaliłam, ale wiem, że zasnęłam z niedopałkiem papierosa, który trwale wypalił w moim łóżku malutką dziurkę.

~*~

Dwa tygodnie minęły od pamiętnych wydarzeń. Z Luke'em nie widywałam się wcale, jedynie co to mijaliśmy się bez słowa na korytarzach. Jedynie przez pierwszy tydzień spotykaliśmy się w stajni, ale nigdy nie odzywaliśmy się do siebie, nawet po to by poprosić o podanie czegoś. Wszystkiego nie ułatwiał fakt, że Luke był luzakiem Noah'a, więc tym bardziej nie miał czasu się spotykać. Ale czy ja naprawdę chciałam się spotkać? Jedyna sytuacja, która mnie wyprowadziła z sytuacji, była to dość ciekawa rozmowa blondyna z dziewczyną o ciemnych włosach. Wszystko wtedy zagotowało się we mnie, co było skutkiem wypalenia niemalże całej paczki papierosów. O moje uszy odbił się fakt, że Luke często przesiaduje w salce muzycznej, w towarzystwie Noah'a. Byłam zdecydowana na rozmowę z chłopakiem. Ale nie taką szczerą... chciałam tylko żebyśmy stali się normalnymi kumplami, którzy wspierają się nawzajem w przeróżnych sytuacjach. Odetchnęłam ciężko gdy znalazłam się tuż pod drzwiami, zapukałam delikatnie. Nie było już żadnego odwrotu. Usłyszałam tylko zgodne głosy 'pali się?'. Tak, do ch***ry jasnej, i to nawet się mocno pali. Delikatnie nacisnęłam na metalową klamkę i weszłam do pomieszczenia. Zaskoczenie, które wymalowało się na twarzy Lokusia, było namacalne, a czarnowłosy mężczyzna wyszedł bezgłośnie z pomieszczenia. Bez żadnego odzewu podeszłam do wolnego krzesła, i usiadłam naprzeciw twarzy niebieskookiego.
- Luke.. zapomnijmy o tym co miało miejsce dwa tygodnie temu. Chciałabym żebyśmy zostali normalnymi przyjacielami, którzy nie ominą się na korytarzu bezgłośnie - westchnęłam patrząc nadal prosto w oczy.
- Też chciałbym abyśmy zapomnieli o tych wydarzeniach. - Odpowiedział z delikatnym uśmiechem, i znowu wstawił mi łokcia między żebra. Szybko odskoczyłam, i sama się uśmiechnęłam.
- Grajcie dalej, nie przeszkadzam, ale mam pewien pomysł.
- Hę?
- Pojedziemy do wesołego miasteczka, za tydzień żebyś nie był zmęczony po zawodach. Zgadzasz się?
- Z dziką przyjemnością - powiedział robiąc przy tym śmieszną minę.

~*~

Minął tydzień od 'pogodzenia' się z Luke'em. Cały czas spotkaliśmy się na wspólnych spacerach z Hubim, który rósł jak na drożdżach. Dzisiaj nadszedł dzień wyjazdu do wesołego miasteczka. Byliśmy umówieni na godzinę 18:00, więc tuż po szesnastej zaczęłam się szykować. Dzisiejszy dzień był nieco chłodniejszy niż inne, więc założyłam czarne rurki, równie czarny Cropp top, a na wszystko zarzuciłam długi, zwiewny i grafitowy sweterek, który był non stop gryziony przez szczenię. Trzeba było przyznać, że przywiązałam się do tego zwierzaka, który wprowadził kilka zmian w moim życiu. Były to pozytywne zmiany, ale również czasami pojawiało się coś negatywnego, ale nie narzekałam, bo przecież nudno by było bez żadnego wybryku. Z szafki wzięłam dwa czarne kaski motocyklowe, bowiem miałam zamiar przejechać się dzisiaj motocyklem. Przynajmniej wtedy się nie upiję, za bardzo bym się martwiła wtedy o moje cacko, które i tak przeżyło już wiele w moich rękach. Wyszłam z pokoju, dokładnie go zamykając. Skierowałam się od razu do garażu i czekałam na przybycie chłopaka. Było jeszcze sporo czasu, więc zajęłam się wypolerowaniem mojej maszyny, która po wszelkich zabiegach błyszczała tak samo jak w momencie, gdy wyprowadziłam ją z salonu Kawasaki. W tym momencie zauważyłam, że moim staraniom przygląda się niebieskooki blondyn, który oparty był o drzwi od garażu.
- Tym razem, ja kieruje - powiedziałam z chytrym uśmiechem.
Luke? Robi się coraz ciekawiej 8)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Proszę, nie spam w komentarzach i nie reklamuj bloga w miejscu do tego nieprzeznaczonym - to będzie karane usunięciem twojej uwagi. Nie zapominaj też o zasadach interpunkcji i ortografii! ;)