czwartek, 20 kwietnia 2017

Od Adeline C.D Luke'a

- Dobranoc, Adeline - szepnął i odszedł do swojego pokoju. Zaskoczona serią pocałunków zsunęłam się po ścianie, i schowałam głowę w dłonie. Wszystko było tak absurdalne, że wydawało się być niemożliwe. Mieliśmy zostać zwykłymi przyjaciółmi, którzy sprzeczają się o byle co, wspierają się w przeróżnych sytuacjach i śmieli się z siebie nawzajem. Jednakże nie powiem, uśmiech, który wkradł się na moją twarz, nie chciał z niej znikać. Na moim swetrze nadal został ten cudowny zapach Luke'a, który jeszcze nie tak dawno muskał moje usta. Podniosłam się z ziemi, wyjęłam klucz od drzwi i uśmiechając się jak idiotka, weszłam do pokoju. Szybko zdjęłam sweter, który przeszkadzał mi w niemalże każdym ruchu. Zaśmiałam się na wspomnienie miny chłopaka, gdy byliśmy w zamku strachu. Pamiętam jego trzęsące się nogi, gdy wyszliśmy z atrakcji, a później nasz śmiech. Niemożliwe również wydawało się to jak szybko zmieniłam zdanie i o tejże osobie, która zawróciła mi w głowie. Bowiem zazwyczaj by zdobyć u mnie chociaż cień szacunku, trzeba sobie pracować miesiące i czymś się wykazać. Każdy chłopak, który pojawił się wcześniej w moim życiu był jednorazową przygodą, która odbywała się na imprezie pod mocnym wpływem alkoholu. Szczenię, które zamieniało się powoli w dorosłego psa, powitali mnie wesoło i prosili o spacer.
- Już idziemy - zaśmiałam się, i przypięłam smycz do brązowej, skórzanej obroży. Na ramiona szybko zarzuciłam czarną bomberkę i wyszłam z pokoju, trzymając długą smycz psa. Przekręciłam kluczyk w zamku i po cichu wymknęłam się z budynku, bowiem najpewniej wszyscy już spali. Myliłam się. Pod budynkiem, opierając się o ścianę, stał Luke paląc kończącą się już fajkę.
- Nie powinieneś iść spać? Przecież tak się bubuś bał w zamku strachów - zaśmiałam się, i posłałam mu roziskrzone spojrzenie, które emanowało pozytywną energią.
- A Ty jeszcze nie w łóżku? Młodsza w końcu jesteś - powiedział wystawiając język. - Z resztą to Ty zabiłaś moje uszy na kolejce górskiej - dokończył, i szybko do mnie podszedł.
- Idziesz z nami na spacer?
- Czemu by nie. - Odpowiedział, i ze splecionymi dłońmi ruszyliśmy przez ścieżkę, która była oświetlona przez gwieździste niebo. Odczepiłam psu smycz, a ten pobiegł między drzewa by załatwić swoje potrzeby. Zabrałam dłoń, z rąk Luke'a i szybko wyjęłam papierosa, na którego ochotę miałam już od dawna. Zapaliłam go małą, czerwoną zapalniczką, a po skończonej czynności schowałam ją do tylnej kieszeni spodni, która znajdowała się na prawym pośladku. Znowu wplotłam rękę w jego dłoń, i zaczęłam raz co raz wypuszczać kłębiaste, szare opary z ust. Spojrzałam na niebieskookiego, który chłonił zapach palonego papierosa. Zaśmiałam się pod nosem, gdy chłopaka nagle złapał atak kaszlu.
- Nie wdychaj tak, jeżeli chcesz to Cię poczęstuje - powiedziałam, opierając głowę o ramię wysokiego chłopak, który nie miał nic przeciwko.
- Nie, przed chwilą paliłem, nie chcesz chyba, żebym stał się smokiem? - Zaśmiał się, i przyłożył palce wolnej dłoni, na czubek głowy i próbował imitować rogi.
- No nie, racja - zaśmiałam się. Przy chłopaku, zawsze traciłam rachubę czasu. Nie wiedziałam od ilu idziemy, jak daleko od akademii jesteśmy. Wiedziałam jedynie to, że doszliśmy nad jezioro, które wypełnione było ciepłą wodą, ponieważ przez cały dzień grzało się w promieniach słońca.
- Hubby! - Krzyknęłam, a przede mnie przybiegł duży pies, który w pysku trzymał patyk. Wyszarpałam gałąź spomiędzy zębów szczeniaka, i rzuciłam nią nieco za mocno, ponieważ wpadła do wody. Bubby bez wahania wskoczył z pomostu do jeziora, i zaczął płynąć w stronę patyka. Nagle zniknął z mojego pola widzenia, a ja poruszona całą sytuacją, zerwałam się z miejsca i pobiegłam w stronę brzegu. Szybko omiotłam wzrokiem całą wodę, ale niestety nigdzie nie było mojego psa.
- Luke! Hubby zniknął! - Krzyknęłam w stronę chłopaka, który nadal siedział na trawie.
- Przecież tam płynie - powiedział, i palcem wskazał na trzciny, które rzeczywiście się poruszały, a spomiędzy nich wypłynęła moją ukochana kulka sierści. Uśmiechnięta usiadłam na pomoście, i zaczęłam moczyć stopy, w naprawdę ciepłej wodzie. Siedziałam tak sama, ale czułam na sobie wzrok niebieskookiego. Nagle poczułam silne popchnięcie z boku, a gwałtowność tego posunięcia zepchnęła mnie do wody. Wypłynęłam na powierzchnię, i szybko zobaczyłam śmiejącego się Luke'a.
- Ty, idioto! - Krzyknęłam, łapiąc gwałtowny oddech. Szybko zniknęłam pod taflą wody, udając, że tonę, ponieważ chłopak nie wiedział nic na temat czy potrafię pływać, cóż taka malutka zemsta. Luke bez zastanowienia wskoczył do wody, a ja ukryłam się pod pomostem, jednakże szybko ułożyłam się na brzuchu, bym wyglądała jak trup. Moje ciało niosła woda, a ja leżałam kompletnie na luzie, co minutę nabierałam powietrza. W końcu wpadłam w oczy blondyna, który przestraszony do mnie podpłynął i złapał mnie w talii, próbując zanieść mnie na brzeg. Wyrzucił moje 'martwe' ciało na molo, a sam podciągnął się na nie. Nachylił się nade mną, no i cóż próbował przeprowadzić reanimację. Gdy tylko przyłożył swoje usta do moich, zaczęłam go całować. Zaskoczony Luke zaczął poddawać się serii całusów, ale zaraz sam zaczął oddawać mi pocałunki, które z każdą chwilą stawały się bardziej namiętne i intensywne. Przemoczeni do suchej nitki, całowaliśmy się leżąc na pomoście, przerywając tę piękną czynność śmiechem, który był jedyną szansą na zaczerpnięcie powietrza. Wpijaliśmy się w swoje usta, rozchylając wargi, ulegając sobie nawzajem. Wszystko było tak cudowne, przyjemne, że zgubiliśmy się kompletnie w czasoprzestrzeni, oddając się sobie nawzajem.
Luke? 8)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Proszę, nie spam w komentarzach i nie reklamuj bloga w miejscu do tego nieprzeznaczonym - to będzie karane usunięciem twojej uwagi. Nie zapominaj też o zasadach interpunkcji i ortografii! ;)