niedziela, 23 kwietnia 2017

Od Adeline C.D Luke'a

Siedząc na trawie nie miałam ochoty już nic zrobić, tylko i wyłącznie siedzieć, i czekać aż ktoś w końcu zainteresuje się moją osobą, która miała maksymalnie podkrążone oczy.
- Nie mam siły - powiedziałam, ciężko opierając się o ramię chłopaka, które było bardzo wygodnym miejscem do tejże czynności.
- W takim razie zostaniesz tutaj ze mną, i będziesz oglądała ten chaos - mruknął wskazując na ujeżdżalnię, która była przepełniona, a niektóre konie biegały wręcz w siebie. Na szczęście Dream Catcher, który teraz galopował pełną parą, budził respekt w innych wierzchowcach, które wręcz schodziły mu z drogi. Zauroczona każdym ruchem wykonywanym przez gniadego ogiera, który po prostu leciał podczas każdego kroku.
- Jest niesamowity - powiedziałam, gdy skoczył jakiegoś małego oksera, robiąc nad nim naprawdę duży zapas.
- Wiem - zaśmiał się i poczochrał moje włosy, które szybko zmieniły ułożenie, zamieniając się w nieład. Posłałam chłopakowi 'wściekłe' spojrzenie po czym również się zaśmiałam, ale moją uwagę nadal ściągały konie. Z tłumu kilka razy wyłoniła się postura naprawdę potężnego siwego ogiera, który strzelał baranki, praktycznie co krok. Tak zdecydowanie miałam słabość do wszelkich siwych koni, które pięknie pokonywały każdą przeszkodę na swojej drodze. Jeździec tego ogiera okazał być się naprawdę delikatną dziewczyną, która czasami wręcz nie miała kontroli nad tą maszyną, która w tym momencie szła jak lokomotywa na wysoką stacjonatę.
- Ten też jest niesamowity - szepnęłam w amoku.
- Ładnie się składa - powiedział blondyn pocierając swój podbródek. Siedzieliśmy tak dopóki z głośnika nie wypłynął męski głos, który informował o tym, że za pięć minut rozpoczną się starty. Trzymając się za dłonie poszliśmy do miejsca specjalnie przeznaczonego dla luzaków. Noah i Dream startowali jako dwunasta para, wszystkich zawodników było około trzydziestu, więc myślałam, że wszystko może pójść sprawnie. Każde dotychczasowe przejazdy miały słaby czas i zawsze chociażby jedną zrzutkę, która skutkowała czterema punktami karnymi. Po karej klaczy, którą dosiadał jakiś doświadczony zawodnik, miał wyjechać brunet dosiadający gniadosza.
- Zaczął sztywno chodzić - powiedział z niemałym zakłopotaniem. Niebieskooki już miał zacząć mówić, lecz ja go wyprzedziłam.
- Staraj się nie spinać wodzy, leć tylko dosiadem, wtedy macie szansę i na szybki przejazd, jak i na bezbłędne zaliczenie parkuru - powiedziałam delikatnie dotykając ogiera.
- Tak jest - zaśmiał się i wjechał na tor kłusem roboczym, po którym od razu zagalopował. Słysząc dzwonek pokierował Catcher'a na pierwszą z przeszkód, która nie wyróżniała się ani wysokością, ani trudnością. Przegryzłam wargę w skupieniu, zaczęłam liczyć kroki, po których gniadosz niesamowicie lekko poszybował nad przeszkodą, i już pędził w stronę podwójnej kombinacji składającej się z dwóch okserów.
- Niech pamięta o tych cho***nych wodzach - powiedziałam, a chłopak tylko kiwnął głową w skupieniu. Pierwszy, niebieski człon poszedł z lekkim utrudnieniem bowiem ogier tak jakby za późno się złożył. Drugą przeszkoda nie zrobiła na nim większego wrażenia i pokonując ją, od razu skręcili na jedną z największych stacjonat. Doszło do małego nieporozumienia bowiem Noah chciał podejść do tej przeszkody spokojnie i z umysłem, zaś gniadosz zadecydował o tym, że przeskoczy ją z pełnego galopu. Przestraszona zamknęłam oczy gdy zobaczyłam, że odskok nie pasuje.
- E tam, myślisz, że on sobie nie poradzi? - Zaśmiał się wskazując na parę, która galopowała na Triple Barre. Zaśmiałam się pod nosem, patrząc na zegar, który wskazywał na to, że chłopak jak narazie ma najlepszy czas. Triple Barre pokonali bez zarzucenia, pozostał jeszcze tylko i wyłącznie szereg, którego przeszkody były przeogromne. Mocniej ścisnęłam dłoń chłopaka, który również w skupieniu, ale też i w nadziei wpatrywał się w parę, która walczyła z rosnącymi sekundami. Raz, dwa, trzy, nie zwalniaj, cztery, dajesz! Ogier wybił się od podłoża i poszybował nad pierwszym członem, robiąc mały zapas, który dawał na to, że ten wierzchowiec ma niesamowite zdolności i umiejętności skokowe. Gniadosz idealnie wszedł w między przeszkody, robiąc dwa foule odbił się niemalże jak piłka, i idealnie wręcz się składając skończył swój przejazd.
- Pierwszy, bezbłędny i najlepszy czasowo przejazd! - Krzyknął komentator, a ja nie zważając na okoliczności pocałowałam Luke'a, który z zaskoczeniem oddał pocałunek.
- Udało się - zaśmiałam mu się w twarz, i przytuliłam jak najmocniej umiałam.
- Pfff... Wiedziałem, że się uda - zaśmiał się i również mnie przytulił.
~*~
Udało się, Noah Avalanche na koniu Dream Catcher zajął pierwsze miejsce, zdobywając ogromny puchar, wstęgę z niemałym tytułem. Teraz staliśmy przy koniach, które przygotowywane były do wyjazdu. Cortes, który ponownie odmawiał wejścia do przyczepy tym razem nie był aż taki spokojny, bowiem próbował stawać dęba. Szarpałam się z nim niemiłosiernie, nawet Dream Catcher wszedł bez większych problemów, a ten głupek niewiadomo czy jej się bał, czy miał jakieś zastrzeżenia.
- Przestań, ku**a przestań! - Zaklęłam z niemałą złością i walnęłam ogiera w łopatkę. Nagle ogierowi udało się okazale zadębować, ale sama ja aż tak okazale nie wyglądałam, bowiem wylądowałam na ziemi. Blondyn podszedł do mnie przestraszony, ale odepchnęłam jego ręce i sama wstałam. Z niemałym wkur***niem złapałam za uwiąz ogiera i nie zwracając uwagi na to jak się zachowuje, wepchnęłam go do koniowozu. Z posiniaczoną ręką wsiadłam do samochodu i z naburmuszeniem skrzyżowałam ręce.
- Idiota - burknęłam, a w tym samym momencie do samochodu wszedł Noah i Luke.
- Do kogo to? - Powiedzieli udawając obrażonych.
- Do tego zje**nego konia, który jeszcze wczoraj prawie zdechnął - warknęłam.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Proszę, nie spam w komentarzach i nie reklamuj bloga w miejscu do tego nieprzeznaczonym - to będzie karane usunięciem twojej uwagi. Nie zapominaj też o zasadach interpunkcji i ortografii! ;)