niedziela, 23 kwietnia 2017

Od Adeline C.D Luke'a

Uśmiechnęłam się klepiąc spokojnego ogiera, który przeżuwał siano. Jego szyja była doskonale umięśniona, tak samo jak inne partie ciała. Dream Catcher był po prostu wzorowym przedstawicielem swojej rasy - KWPN. Z zainteresowaniem wpatrywałam się w każdy jego ruch, a on sam czasami spoglądał w stronę mnie i chłopaka, o którego obecności zapomniałam. Gniadosz emanował spokojem, widać było, że nie jest to dla niego nową sytuacją, a wręcz wydawało się to być dla niego po prostu... nudne. Spojrzałam jeszcze ma blondyna i od razu przyszło mi do głowy, że wyglądamy po prostu jak bliźniaki, bowiem na nogach mieliśmy dokładnie takie same bryczesy w kolorze granatowym, a na ramionach spoczywała zwykła, szara bluza. Podeszłam do kolejnego boksu, w którym stał Cortes C, trzeba było przyznać, że jestem w nim po prostu zakochana, ponieważ wręcz uwielbiałam siwe konie hanowerskie, ale nie te muskularne i potężne, lecz te wyższe, smuklejsze i ładniej wyrzeźbione. Siwek był nieco bardziej zdenerwowany zaistniałą sytuacją, wiercił się po całym boksie, a jego porcja siana była nietknięta. Spokojnie weszłam do jego boksu, a on z ciekawością nastawił uszy, ale wcale się nie uspokoił, bowiem coraz częściej zaczął kłaść uszy i kłapać zębami. Delikatnie chwyciłam za jego skórzany kantar, schowałam jego łeb w moich ramionach i spokojnie zaczęłam głaskać jego ganasz, jak i szyję, oraz kość ogonową, która pokryta była bardzo delikatną sierścią.
- Już cichutko - szepnęłam do jego ucha, kompletnie nie zwracając uwagi na stojącego nadal tam Luke'a, który z wyraźnym zainteresowaniem wpatrywał się w całej wydarzenie. Po chwili dołączył do niego również Noah, który już miał coś powiedzieć, ale blondyn od razu go uciszył i wskazał na mnie, jak i siwego ogiera, który z każdą chwilą coraz bardziej się uspokajał. Z ogromnym spokojem zostawiłam go samego w boksie, a on od razu chwycił za kępki siana.
- Ty, niezła jesteś - powiedział Noah z ogromnym uśmiechem na twarzy.
- Nie wiem czy to był komplement, ale jeśli tak to dziękuję - zaśmiałam się i spojrzałam na niebieskookiego, który patrzył na mnie z ogromnym rozczuleniem.
- To jak Luke, jedziemy? - Uśmiechnęłam się, a chłopak skinął głową. Wyszliśmy do samochodu, w którego bagażniku leżał cały sprzęt obu ogierów.
- Wezmę Cortes'a, może trochę z nim poszaleję - zaśmiałam się, chwytając za brązowy sprzęt ogiera oraz granatowy czaprak, który doskonale pasował do siwej maści. Chłopak nie zaprotestował, tylko wziął wszystkie inne rzeczy i od razu wszedł do boksu gniadosza, który nadal stał niewzruszony. Zaśmiałam się z tego, że ogier po prostu zachowywał się jak wałach bądź klacz. Luke wchodząc do boksu Dream'a ucałował go w chrapy, a ja byłam po prostu rozczulona tym widokiem.
- Ej bo zrobię się zazdrosna - zaśmiałam się podczas czyszczenia, i tak już białej sierści Cortes'a, który teraz stał w pełni spokojny. Delikatnie ułożyłam siodło na wcześniej założonym czapraku, podpięłam popręg, a strzemiona od razu dopasowałam, po czym znowu podsunęłam je do góry. Siwek bez problemu przyjął wędzidło, które było wielokrążkiem, podwójnie łamanym, a na dodatek gumowym wędzidłem, które doskonale było dobrane do pyska ogiera. Cortes bez problemu przyjął wędzidło, a wszystko inne poszło jak z płatka. Dokładnie założyłam ochraniacze, które były masakrycznie ważne, bowiem nie chciałam żeby ogierowi podczas terenu stała się krzywda. Wzięłam wodzę w dłonie, i wyszłam z wcześniej otworzonego boksu. Wchodząc na dziedziniec przed stajnią, ponownie zakochałam się w otaczających ją terenach. Podpięłam popręg, zsunęłam strzemiona, i za sprawą delikatnego odbicia od ziemii, miękko wylądowałam w siedzisku siodła, które było niesamowicie wygodne. Chwilę jeszcze poczekałam na chłopaka, który wychodząc z budynku wyglądał niesamowicie, bowiem cudownie pasował do potężnego Catcher'a.
- To gdzie jedziemy, mój księciu? - Zaśmiałam się, klepiąc muskularną szyję ogiera.
- Na koniec świata i jeszcze dalej! - Krzyknął wyciągając rękę, której dłoń była zaciśnięta w pięści. Dałam delikatny sygnał łydkami, na co ogier niesamowicie szybko zareagował. Poczułam jak Cortes delikatnie rozluźnił swój grzbiet, i wyciągnął szyję dzięki oddaniu mu całkowicie luźnej wodzy, której tak usilnie pragnął. Po chwili blondyn jadący na gniadoszu, podjechał tuż obok mnie, ale ten wierzchowiec był bardziej spięty, bowiem próbował wyrwać się do przodu, i popruć jak najdalej przed siebie. Siwek jak narazie był naprawdę cudownym rumakiem, który reagował na każdy najmniejszy sygnał dawany przeze mnie, a to przez wodze, a to przez łydkę, lub też dosiad, który tak bardzo pilnowałam. Nie zwracając uwagi na jadącego tuż obok Luke'a, zaczęłam kłusować bardzo energicznym tempem, na co koń naprawdę chętnie szedł do przodu. Uśmiechnęłam się pod nosem gdy koń zaczął rzuć wędzidło. Z zaskoczeniem spojrzałam na coś co obok mnie przebiegło z niesamowitą prędkością, okazało się, że był to Luke we własnej osobie.
- Ej! - Krzyknęłam od razu dając mocny sygnał do szybkiego zagalopowania. Ogier niesamowicie się rozchocił, zaczął strzelać wysokie baranki i osiągać co raz większą prędkość. Zaśmiałam się pod nosem doganiając gniadosza. Posłałam blondynowi zabójcze spojrzenie i jeszcze bardziej przyspieszyłam.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Proszę, nie spam w komentarzach i nie reklamuj bloga w miejscu do tego nieprzeznaczonym - to będzie karane usunięciem twojej uwagi. Nie zapominaj też o zasadach interpunkcji i ortografii! ;)