środa, 26 kwietnia 2017

Od Adeline C.D Luke'a


Siedząc na tarantowatej klaczy, dopiero wtedy zdałam sobie sprawę z tego, jak bardzo jej nienawidzę. Chodziła niemalże cały czas sztywno, rozluźniając się jedynie przy przyśpieszeniu bądź zwolnieniu tempa. Wtedy też zrozumiałam to, że nie ma już najmniejszego sensu uczestniczenie w zajęciach, z których i tak już mieliśmy egzaminy, więc po co się dalej uczyć, skoro możemy gdzieś wyjechać? Zobaczyłam chłopaka, który raz spoglądał na mnie, a raz na chodzącą luźno Jaskółkę. Nagle padło hasło: kłusem roboczym. Dałam wyraźny sygnał łydkami na co klacz ruszyła naprawdę twardym kłusem. Czując wyraźny dyskomfort siadłam całkowicie w siodle, wypychając klacz biodrami i wpasowałam się w jej chód, który był wręcz okropny. Jeździłam tak wykonując różne serpentyny i wolty, co raz przechodząc do stępa by chociaż spróbować marnej próby rozluźnienia klaczy. Patrząc na inne konie czułam mały niedosyt, bowiem inni jeźdcy mogli wykonywać przeróżne, skomplikowane figury ujeżdżeniowe, które robiły na mnie niemałe wrażenie. Nagle zatrzymałam się przy siedzącym Luke'u.
- Mam dla Ciebie propozycję, ale to po jeździe. No i rzecz jasna ta propozycja nie ma innej opcji niż tak - zaśmiałam się, po czym zakłusowałam, a prawym rogu zagalopowałam na co klacz wygięła się w łuku i delikatnie się rozluźniła.
- Taaak, dobry koń - powiedziałam klepiąc jej mokrą szyję, na której pot po woli zamieniał się w pianę. Jednakże szybko zebrałam klacz, zwolniłam galop i ruszyłam nim na ustawionej Wings, która nadal mnie denerwowała. Tarantka nagle wyrwał mi wodzę, na co sama ja odpowiedziałam jej na to półparadą, która dla niektórych wydawała się bolesna i posyłali mi mordercze spojrzenia. Obolała przeszłam do stępu i wręcz od razu zeszłam z klaczy. Poluzowałam popręg Wings, zawinęłam strzemiona i wyszłam z maneżu.
- Nienawidzę Cię - fuknęłam do klaczy, po czym złapałam za bluzkę chłopaka, który skupiony był na Jaskółce.
- Idę już do stajni, ale oddam ją stajennemu. Widzimy się w moim pokoju - powiedziałam, po czym weszłam do stajni, która błyszczała czystością. Spojrzałam na stajennego, który beztrosko chodził po każdym z boksów.
- Może pan oporządzić Wings, bardzo mi się spieszy - powiedziałam robiąc maślane oczka.
- No dobrze - odpowiedział z uśmiechem klepiąc klacz po szyi. Pobiegłam do pokoju i od razu złapałam się za świeże ubrania, które przesiąknięte były zapachem moich słodkich perfum. Przebierając się, odpaliłam w pośpiechu laptop, który w ekspresowym tempie włączył się, a na jego ekranie pojawiła się oferta jakiegoś wyjazdu do krajów śródziemnomorskiego. Pośpiesznie kliknęłam w wyjazd do Chorwacji, której oferta była wręcz idealna. Usłyszałam ciche pukanie do drzwi i bez wahania otworzyłam je, dobrze wiedząc o tym, że za progiem stoi niebieskooki blondyn.
- No chodź, szybko, trzeba rezerwować! - Niemalże krzyknęłam, podskakując z radości.
- Ale co rezerwować? O co chodzi? - Powiedział śmiejąc się, gdy zobaczył mnie podskakującą jak kangura.
- Bilety i pokoje - powiedziałam ukrywając szeroki uśmiech za kurtyną czarnych włosów.
- Gdzie? Kiedy? - Zapytał z rosnącą niepewnością.
- Już zarezerwowałam, cóż za cztery dni lecimy do Chorwacji, cieszysz się, wiem o tym - zachichotałam patrząc na uśmiech chłopaka.
- No i ja to rozumiem! - Podszedł do mnie i musknął moje różowe wargi, które domagały się pocałunku chłopaka.
~*~
- Przestań rzucać we mnie orzeszkami! - Krzyknęłam na co inni pasażerowie spojrzeli na mnie jak, na osobę chorą psychicznie.
- A jak nadal będę w Ciebie rzucał, to co mi zrobisz?! - Powiedział, po raz kolejny rzucając orzeszkiem.
- Utopię Cię. - Powiedziałam ze śmiertelną powagą.
- Halo! Halo! Czy można przerwać lot?! Ona chce się na mnie rzucić! - Wykrzyknął udając zrozpaczonego. Zaśmiałam się pod nosem, zbliżając się do niego, aby po chwili oprzeć swój podbródek o jego ramię.
- A tak na poważnie, to co będziemy robić? - Zapytałam mrugając długimi rzęsami.
- Nie będę wychodził z łóżka, rzecz jasna Ty też. Może wybierzemy się na plażę - powiedział całując moje czoło.
- Sugerujesz coś? - Powiedzialam unosząc brew.
- Moooże - uśmiechnął się półgębkiem. Nagle z głośnika wypłynął głos.
- Za dosłownie dwie minuty wylądujemy, poprosimy o zachowanie pełnego spokoju.
Zaśmiałam się i spojrzałam na chłopaka.
- Z nami? Spokojnie? Pfff....
- No właśnie, pffff...
Po chwili wylądowaliśmy na przeogromnych lotnisku, gdzie wychodząc z walizkami zaczęliśmy się przepychać. Śmialiśmy się praktycznie ze wszystkiego co powiedzieliśmy. Na nasze szczęście hotel był tuż obok lotniska, więc nie musieliśmy szukać jakiejś podwózki. Dochodząc do pokoju, zgodnie stwierdziliśmy.
- Woooo....

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Proszę, nie spam w komentarzach i nie reklamuj bloga w miejscu do tego nieprzeznaczonym - to będzie karane usunięciem twojej uwagi. Nie zapominaj też o zasadach interpunkcji i ortografii! ;)