Zbliżały się święta Wielkanocy, wiązało się to z pomocą niesioną biednym ludziom. Na ulicach można bylo znaleźć wiele ulotek z napisania: Zbiórka żywności, ubrań i pieniędzy. Sama nawet postanowiłam pomóc ludziom, którym nie udało się w życiu i mieszkają teraz na ulicy bądź w opuszczonych budynkach. Z racji tego, że nie znam nikogo w tej akademii postanowiłam poradzić sobie sama z zorganizowaniem kiermaszu wielkanocnego. Nie pomyślałam wtedy jeszcze jak to zrobię, ale wiedziałam, że podołam temu zadaniu i będę miała jakiś wkład w pomocy dla potrzebujących. Zdaję sobie sprawę z tego, że nie będą to jakieś góry monet, lecz wiedziałam, że będzie to uczciwe i szczere. Myślałam nad tym żeby zrobić własnoręcznie ozdobione styropianowe jajka, jakieś zające i kurczaki z wikliny, czy nawet namalować jakieś obrazy o tematyce wielkanocnej i wiosennej. Trzeba było przyznać, że dobrze radzę sobie z operowaniem pędzla. Czekała na mnie kolejna wyprawa do miasta, by kupić potrzebne materiały. Zabrałam ze sobą jedynie kartkę kredytową, ponieważ mój portfel jeśli chodzi o banknoty zionął pustką. Na plecy zarzuciłam czarną skaję, w rękę wzięłam kask motocyklowy i ruszyłam do mojego motocyklu. Na dworze panowała dziwna pogoda, ponieważ raz było gorąco, a czasami wręcz bardzo zimno. Obawiałam się, że zaraz zacznie padać, ponieważ słońce przysłoniły ołowiane chmury, które chyba nieprędko chciały zniknąć z nieba. Dopięłam kurtkę i ruszyłam w drogę. Wszystko w sumie upłynęłoby mi przyjemnie, gdyby nie to co spotkałam na samym wjeździe do miasta. Potężny wypadek, zamknięta droga i okrężny dojazd. Ślady krwi, worki na ciała i rozwalone samochody przeraziły mnie.
Odpięłam kask i odstawiłam motocykl na pobocze. Podbiegłam do najbliższego funkcjonariusza policji.
- Co się tutaj stało?! - Zapytałam podniesionym głosem.
- Nie mogę udzielić Ci takich informacji - odpowiedział stojąc nadal w stoickim spokoju. Obdarzyłam go lodowatym spojrzeniem i odeszłam do Kawasaki. Ku mojemu zaskoczeniu stała przy nim stara babcia, która w dłoniach trzymała nic innego niż różaniec. Wyglądała na załamaną, kobieta miała zaszklone oczy i poruszała wargą odmawiając modlitwę.
- Przepraszam, czy mogę Pani jakoś pomóc? - Zapytałam podchodząc bliżej.
- Nie możesz mi pomóc dziecino, ale możesz mi coś obiecać - wydukała łykając łzy.
- Słucham?
- Po prostu spiesz się kochać ludzi bo tak szybko odchodzą.. dzisiaj w wypadku straciłam syna i wnuczkę. Teraz nie będę Ci już przeszkadzać - staruszka znikła tak samo szybko, jak się pojawiła. Gdy jechałam drogą okrężną, w głowie cały czas dźwięczały mi słowa tej kobiety. Wiedziałam, że już kilka razy przekroczyłam dozwoloną prędkość i dobrze też wiedziałam, że przyjdzie mi mandat z ogromną kwotą do zapłacenia. Wreszcie dotarłam do miasta, a bliskie mi dźwięki ulicy wyciszyły mnie i zaprzestałam rozmyślanie nad słowami babci. Wszystkie materiały, które potrzebuję znajdę w sklepie papierniczym więc byłam szczęśliwa, ponieważ nie przepadam za lataniem po mieście. Czułam, że to będą ogromne zakupu i będzie mi ciężko dojechać na motocykli, więc skończy się to na wezwaniu taksówki. Tuż obok sklepu siedział skulony, starszy mężczyzna. Niestety nie miałam żadnych pieniędzy w portfelu więc szybko poszłam wypłacić banknoty. Najmniejszą kwotą było dwadzieścia pięć złotych, nie wahając się szybko ją wypłaciłam i podarowałam mężczyźnie.
- Zdrowych i wesołych świąt! Dziękuję - Powiedział z bezzębnym uśmiechem. Posłałam mu ciepłe spojrzenie i weszłam do sklepu. Papierniczy był dobrze wyposażony, na stojakach leżały ołówki wszelakich rodzai, na półkach ustawione były farby poczynając od olejnych, a kończąc na akwarelowych. Do rąk wzięłam kilka ołówków: 2B, 5B, 8B i 2H. Z farb nie wzięłam nic, ponieważ w mojej głowie pojawiła się wizja obrazów namalowanych kredkami akwarelowymi. Tuż obok farbek znalazłam roztwór idealnie nadających się do wybranych przeze mnie kredek: Lyra Rembrandt Polycolor zestaw 105 elementów w cudownej drewnianej kasecie. Cena, która widniała na boku opakowania trochę mnie przeraziła, ale w końcu kredki kupuję się raz na jakiś czas, więc czemu by tu nie zaszaleć? Wiedziałam, że w środku jest już dołączony pędzel więc pozostało mi dobranie odpowiedniego płótna do obrazów. Lecz z tym sama sobie bym nie poradziła, więc spytałam o to eskpedienta.
- Em... Przepraszam? Czy może pan mi pomóc w dobraniu płótna? - Zapytałam z zająknięciem.
- Ależ oczywiście, że tak. Pokaż tylko kredki, które wybrałaś i zobaczymy co da się zrobić - powiedział i spojrzał na opakowanie - Mhm... Lyra Rembrandt Polycolor - powiedział i zaczął przekręcać każde płótno po kolei. Wybrał wszystkie odpowiedzi płótna i pokazał mi dostępne rozmiary. Wybrałam trzy na wymiar 60x80cm oraz również trzy na wymiar 80x60cm. Pozostało mi tylko wybranie jakiś ciekawych styropianowych form, wstążek i cekinów, ponieważ farby plakatowe i inne takie rzeczy miałam u siebie w pokoju. Z wybieraniem poszło szybko, wzięłam kilka jaj ze styropianu, kurczaki również z tego materiału i zające. Wzięłam również zestaw wstążek, który zawierał w sobie chyba każdy kolor tęczy. Gdy miałam już wybierać cekiny, przypomniałam sobie, że zostały mi one po zrobieniu przebrania na konkurs, więc o jeden wydatek mniej. Poszłam do pojedynczej kasy i szczęśliwa stwierdziłam, że nikt tam nie stoi oprócz kasjerki. Wyjęłam każdy przedmiot z wózka i czekałam na moment gdy zapadnie wyrok ile mam zapłacić. Cena, którą podała kobieta na pewno nie zadowoli mojego taty, gdy zobaczy wyciąg z konta. No, ale cóż raz się żyje, prawda?
- Gotówką czy kartą? - Zapytałam kasjerka.
- Kartą, zbliżeniowo - odpowiedziałam i przyłożyłam kartę do malutkiego ekranu. Kobieta podała mi potwierdzenie zapłaty, a ja obkupiona wyszłam ze sklepu. Nie miałam innego wyjścia niż wezwanie taksówki. Później wynajdę kogoś kto mnie podwiezie ponownie do miasta żebym mogła zabrać motocykl. Na moje szczęście taksówka była w pobliżu i szybko dotarła do punktu mojego położenia. Kierowca otworzył mi bagażnik, a ja szybko zapakowałam zakupy i siebie na przednie siedzenie osobówki.
- Poproszę do Akademii Magic Horse - powiedziałam, a kierowca ruszył przez miasto. Podróż upłynęła mi na sprawdzaniu wszystkich powiadomień. Pan, który kierował okazał się być bardzo miłym mężczyzną, ponieważ pomógł mi zanieść wszystkie rzeczy do pokoju.
-- Wesołych świat wielkanocnych - powiedział.
- Nawzajem - posłałam mu ciepły uśmiech. Gdy tylko wyszedł z mojego pokoju, usiadłam na podłodze między przyborami i zaczęłam wszystko wypakowywać. Obstawiam, że zajmie mi to cały dzień i noc żeby wszystko porządnie przygotować. W mojej głowie pojawił się pomysł, że zrobię kiermasz wielkanocny po prostu na ulicy. Ludzie, którzy będą chętni na pewno coś kupią, a zarobione pieniądze przekaże jakiejś organizacji. Puściłam moją ulubioną playlistę i wzięłam się do roboty. Postanowiłam, że moim pierwszym zadaniem będzie udekorowanie tych wszystkich form. Pierwsze jajko postanowiłam udekorować kawałkami wyciętej bibuły by zrobić efekt pawia. Zaczęłam wycinać równe koła z wielu kolorów bibuły, a gdy już je przykleiłam, stwierdziłam, że to nawet nieźle wygląda. Kolejne jajo oplotłam kordonkiem w kolorach fioletowym, liliowym i różowym. Sam środek styropianowej pisanki przepasałam sznurem kwiatuszków z materiału. Wszystko jak narazie prezentowało się ładnie. Trzecie i dalsze styropianki zrobiłam już bardziej klasycznie, ponieważ ozdobiłam je wstążkami złożonymi w trójkąty, a co raz robiłam całe jajka w cekinach. Przyszła pora na zrobienie kurczaków. Z nimi nie było jakiś większych problemów, ponieważ trzeba było po prostu przykleić do nich żółte pomponiki, czerwone dziobki i łapki. Wszystkie wyglądały tak samo, ponieważ nie miałam jakiejś większej ochoty robić różnokolorowych kurczaków. Zające zyskały długie, papierowe uszy, i różnorodne barwy. Niektóre były niebieskie, inne różowe, a jeszcze inne po prostu brązowe. Wszystko wyglądało jak narazie bardzo ładnie, ale teraz pozostało mi tylko namalowanie wszystkich sześciu obrazów. Na pierwszym obrazie postanowiłam namalować pięć pisanek w pastelowych kolorach, a w tle domalować żonkile i tulipany, które wyrastały z pięknej, długiej i soczyście zielonej trawy. Namalowany widok prezentował się bardzo ładnie, a wszystkie żonkile wyrastały bardzo gęsto tworząc przepiękną żółtą polanę. Na innych malunkach postanowiłam zawrzeć nieco inną tematykę, ponieważ była to tematyka wiosenna. Obrazy przedstawiały kwieciste łąki bądź zwierzęta budzące się ze snu. Wszystko mi się podobało, więc najprościej byłam z siebie dumna. Do zdobycia pozostało mi tylko jakieś krzesełka i taborety. Szybko zmobilizowałam siły i wzięłam się za szukanie ów przedmiotów. Były one potrzebne do rozstawienia tego całego straganu. Zdobycie ich okazało się bardzo łatwe, ponieważ były porozstawiane po moim pokoju i całym akademiku. Szybko zebrałam je do jednego miejsca i zauważyłam, że już pora się kłaść, ponieważ trzeba się wyspać na jutrzejszy dzień.
~*~
Następny dzień, południe
Czekałam na przyjazd taksówki, która była przygotowana na wielkie pakowanie, czyli miała ogromny bagażnik. Gdy tylko taksówkarz podjechał pod akademik zaczęło się zapakowywanie wszystkiego, na moje szczęście mężczyzna obchodził się ze wszystkim bardzo delikatnie. W końcu mogliśmy wyruszyć do miasta.
- Dokładniej gdzie mam Panienkę dowieźć? - Zapytał z miłym uśmiechem.
- W same centrum poproszę, ludzie sami na kiermasz nie przyjdą - Zaśmiałam się i podałam mężczyźnie od razu pieniądze. Droga bardzo szybko minęła, a po wczorajszym wypadku nie było żadnego śladu. Dojechaliśmy na miejsce, a ja zaczęłam wszystko dokładnie rozkładać. Obrazy były na pierwszym planie, zaś pisanki, zające i kurczaki leżały na wyższym krześle. Taksówkarz z zaciekawieniem patrzył na wszelkie wyroby.
- Ile by Panienka chciała za ten obraz z sarnami? - Zapytał i wskazał palcem na taboret z tym właśnie obrazem.
- Cóż nie mam ustalonych cen. Ile Pan proponuje? - Uniosłam brew w oczekiwaniu.
- Dam 120$ bo ładnie prowadzisz kredkę - powiedział i wyjął banknoty z portfela.
- Bardzo dziękuję - przyjęłam banknoty i podałam panu płótno. Reszta dnia upłynęła równie dobrze co sam początek. Pisanki rozniosły się raz, dwa, ponieważ małe dzieciaki cały czas zaczepiały rodziców by je kupić. Na koniec dnia podsumowałam ile zebrałam dla potrzebujących. Przekładałam banknoty w dłoniach i dokładnie je liczyłam.
- To się ucieszą... 1000$ - powiedziałam do siebie i ruszyłam w stronę pozostawionego wczoraj motocyklu. Wszystko było na miejscu więc uszczęśliwiona ruszyłam w stronę budynku pewnej organizacji. Zostało tam tylko kilka osób więc podeszłam do kierowniczki.
- Dobry wieczór... Chciałabym przekazać 1000$ dla potrzebujących - powiedziałam podając pieniądze.
- Jesteś pewna? To duża suma - Zapytała.
- Jestem pewna, święta są już tuż tuż, a niektórzy ludzie śpią na ulicy. Proszę tylko żeby te pieniądze były przekazane tym najstarszym, ponieważ oni najbardziej zasłużyli - poprosiłam i odeszłam. Wróciłam do akademii zmęczona całym dniem.
- Wesołych świat wielkanocnych - powiedział.
- Nawzajem - posłałam mu ciepły uśmiech. Gdy tylko wyszedł z mojego pokoju, usiadłam na podłodze między przyborami i zaczęłam wszystko wypakowywać. Obstawiam, że zajmie mi to cały dzień i noc żeby wszystko porządnie przygotować. W mojej głowie pojawił się pomysł, że zrobię kiermasz wielkanocny po prostu na ulicy. Ludzie, którzy będą chętni na pewno coś kupią, a zarobione pieniądze przekaże jakiejś organizacji. Puściłam moją ulubioną playlistę i wzięłam się do roboty. Postanowiłam, że moim pierwszym zadaniem będzie udekorowanie tych wszystkich form. Pierwsze jajko postanowiłam udekorować kawałkami wyciętej bibuły by zrobić efekt pawia. Zaczęłam wycinać równe koła z wielu kolorów bibuły, a gdy już je przykleiłam, stwierdziłam, że to nawet nieźle wygląda. Kolejne jajo oplotłam kordonkiem w kolorach fioletowym, liliowym i różowym. Sam środek styropianowej pisanki przepasałam sznurem kwiatuszków z materiału. Wszystko jak narazie prezentowało się ładnie. Trzecie i dalsze styropianki zrobiłam już bardziej klasycznie, ponieważ ozdobiłam je wstążkami złożonymi w trójkąty, a co raz robiłam całe jajka w cekinach. Przyszła pora na zrobienie kurczaków. Z nimi nie było jakiś większych problemów, ponieważ trzeba było po prostu przykleić do nich żółte pomponiki, czerwone dziobki i łapki. Wszystkie wyglądały tak samo, ponieważ nie miałam jakiejś większej ochoty robić różnokolorowych kurczaków. Zające zyskały długie, papierowe uszy, i różnorodne barwy. Niektóre były niebieskie, inne różowe, a jeszcze inne po prostu brązowe. Wszystko wyglądało jak narazie bardzo ładnie, ale teraz pozostało mi tylko namalowanie wszystkich sześciu obrazów. Na pierwszym obrazie postanowiłam namalować pięć pisanek w pastelowych kolorach, a w tle domalować żonkile i tulipany, które wyrastały z pięknej, długiej i soczyście zielonej trawy. Namalowany widok prezentował się bardzo ładnie, a wszystkie żonkile wyrastały bardzo gęsto tworząc przepiękną żółtą polanę. Na innych malunkach postanowiłam zawrzeć nieco inną tematykę, ponieważ była to tematyka wiosenna. Obrazy przedstawiały kwieciste łąki bądź zwierzęta budzące się ze snu. Wszystko mi się podobało, więc najprościej byłam z siebie dumna. Do zdobycia pozostało mi tylko jakieś krzesełka i taborety. Szybko zmobilizowałam siły i wzięłam się za szukanie ów przedmiotów. Były one potrzebne do rozstawienia tego całego straganu. Zdobycie ich okazało się bardzo łatwe, ponieważ były porozstawiane po moim pokoju i całym akademiku. Szybko zebrałam je do jednego miejsca i zauważyłam, że już pora się kłaść, ponieważ trzeba się wyspać na jutrzejszy dzień.
~*~
Następny dzień, południe
Czekałam na przyjazd taksówki, która była przygotowana na wielkie pakowanie, czyli miała ogromny bagażnik. Gdy tylko taksówkarz podjechał pod akademik zaczęło się zapakowywanie wszystkiego, na moje szczęście mężczyzna obchodził się ze wszystkim bardzo delikatnie. W końcu mogliśmy wyruszyć do miasta.
- Dokładniej gdzie mam Panienkę dowieźć? - Zapytał z miłym uśmiechem.
- W same centrum poproszę, ludzie sami na kiermasz nie przyjdą - Zaśmiałam się i podałam mężczyźnie od razu pieniądze. Droga bardzo szybko minęła, a po wczorajszym wypadku nie było żadnego śladu. Dojechaliśmy na miejsce, a ja zaczęłam wszystko dokładnie rozkładać. Obrazy były na pierwszym planie, zaś pisanki, zające i kurczaki leżały na wyższym krześle. Taksówkarz z zaciekawieniem patrzył na wszelkie wyroby.
- Ile by Panienka chciała za ten obraz z sarnami? - Zapytał i wskazał palcem na taboret z tym właśnie obrazem.
- Cóż nie mam ustalonych cen. Ile Pan proponuje? - Uniosłam brew w oczekiwaniu.
- Dam 120$ bo ładnie prowadzisz kredkę - powiedział i wyjął banknoty z portfela.
- Bardzo dziękuję - przyjęłam banknoty i podałam panu płótno. Reszta dnia upłynęła równie dobrze co sam początek. Pisanki rozniosły się raz, dwa, ponieważ małe dzieciaki cały czas zaczepiały rodziców by je kupić. Na koniec dnia podsumowałam ile zebrałam dla potrzebujących. Przekładałam banknoty w dłoniach i dokładnie je liczyłam.
- To się ucieszą... 1000$ - powiedziałam do siebie i ruszyłam w stronę pozostawionego wczoraj motocyklu. Wszystko było na miejscu więc uszczęśliwiona ruszyłam w stronę budynku pewnej organizacji. Zostało tam tylko kilka osób więc podeszłam do kierowniczki.
- Dobry wieczór... Chciałabym przekazać 1000$ dla potrzebujących - powiedziałam podając pieniądze.
- Jesteś pewna? To duża suma - Zapytała.
- Jestem pewna, święta są już tuż tuż, a niektórzy ludzie śpią na ulicy. Proszę tylko żeby te pieniądze były przekazane tym najstarszym, ponieważ oni najbardziej zasłużyli - poprosiłam i odeszłam. Wróciłam do akademii zmęczona całym dniem.
- Wesołych świat wielkanocnych - powiedział.
- Nawzajem - posłałam mu ciepły uśmiech. Gdy tylko wyszedł z mojego pokoju, usiadłam na podłodze między przyborami i zaczęłam wszystko wypakowywać. Obstawiam, że zajmie mi to cały dzień i noc żeby wszystko porządnie przygotować. W mojej głowie pojawił się pomysł, że zrobię kiermasz wielkanocny po prostu na ulicy. Ludzie, którzy będą chętni na pewno coś kupią, a zarobione pieniądze przekaże jakiejś organizacji. Puściłam moją ulubioną playlistę i wzięłam się do roboty. Postanowiłam, że moim pierwszym zadaniem będzie udekorowanie tych wszystkich form. Pierwsze jajko postanowiłam udekorować kawałkami wyciętej bibuły by zrobić efekt pawia. Zaczęłam wycinać równe koła z wielu kolorów bibuły, a gdy już je przykleiłam, stwierdziłam, że to nawet nieźle wygląda. Kolejne jajo oplotłam kordonkiem w kolorach fioletowym, liliowym i różowym. Sam środek styropianowej pisanki przepasałam sznurem kwiatuszków z materiału. Wszystko jak narazie prezentowało się ładnie. Trzecie i dalsze styropianki zrobiłam już bardziej klasycznie, ponieważ ozdobiłam je wstążkami złożonymi w trójkąty, a co raz robiłam całe jajka w cekinach. Przyszła pora na zrobienie kurczaków. Z nimi nie było jakiś większych problemów, ponieważ trzeba było po prostu przykleić do nich żółte pomponiki, czerwone dziobki i łapki. Wszystkie wyglądały tak samo, ponieważ nie miałam jakiejś większej ochoty robić różnokolorowych kurczaków. Zające zyskały długie, papierowe uszy, i różnorodne barwy. Niektóre były niebieskie, inne różowe, a jeszcze inne po prostu brązowe. Wszystko wyglądało jak narazie bardzo ładnie, ale teraz pozostało mi tylko namalowanie wszystkich sześciu obrazów. Na pierwszym obrazie postanowiłam namalować pięć pisanek w pastelowych kolorach, a w tle domalować żonkile i tulipany, które wyrastały z pięknej, długiej i soczyście zielonej trawy. Namalowany widok prezentował się bardzo ładnie, a wszystkie żonkile wyrastały bardzo gęsto tworząc przepiękną żółtą polanę. Na innych malunkach postanowiłam zawrzeć nieco inną tematykę, ponieważ była to tematyka wiosenna. Obrazy przedstawiały kwieciste łąki bądź zwierzęta budzące się ze snu. Wszystko mi się podobało, więc najprościej byłam z siebie dumna. Do zdobycia pozostało mi tylko jakieś krzesełka i taborety. Szybko zmobilizowałam siły i wzięłam się za szukanie ów przedmiotów. Były one potrzebne do rozstawienia tego całego straganu. Zdobycie ich okazało się bardzo łatwe, ponieważ były porozstawiane po moim pokoju i całym akademiku. Szybko zebrałam je do jednego miejsca i zauważyłam, że już pora się kłaść, ponieważ trzeba się wyspać na jutrzejszy dzień.
~*~
Następny dzień, południe
Czekałam na przyjazd taksówki, która była przygotowana na wielkie pakowanie, czyli miała ogromny bagażnik. Gdy tylko taksówkarz podjechał pod akademik zaczęło się zapakowywanie wszystkiego, na moje szczęście mężczyzna obchodził się ze wszystkim bardzo delikatnie. W końcu mogliśmy wyruszyć do miasta.
- Dokładniej gdzie mam Panienkę dowieźć? - Zapytał z miłym uśmiechem.
- W same centrum poproszę, ludzie sami na kiermasz nie przyjdą - Zaśmiałam się i podałam mężczyźnie od razu pieniądze. Droga bardzo szybko minęła, a po wczorajszym wypadku nie było żadnego śladu. Dojechaliśmy na miejsce, a ja zaczęłam wszystko dokładnie rozkładać. Obrazy były na pierwszym planie, zaś pisanki, zające i kurczaki leżały na wyższym krześle. Taksówkarz z zaciekawieniem patrzył na wszelkie wyroby.
- Ile by Panienka chciała za ten obraz z sarnami? - Zapytał i wskazał palcem na taboret z tym właśnie obrazem.
- Cóż nie mam ustalonych cen. Ile Pan proponuje? - Uniosłam brew w oczekiwaniu.
- Dam 120$ bo ładnie prowadzisz kredkę - powiedział i wyjął banknoty z portfela.
- Bardzo dziękuję - przyjęłam banknoty i podałam panu płótno. Reszta dnia upłynęła równie dobrze co sam początek. Pisanki rozniosły się raz, dwa, ponieważ małe dzieciaki cały czas zaczepiały rodziców by je kupić. Na koniec dnia podsumowałam ile zebrałam dla potrzebujących. Przekładałam banknoty w dłoniach i dokładnie je liczyłam.
- To się ucieszą... 1000$ - powiedziałam do siebie i ruszyłam w stronę pozostawionego wczoraj motocyklu. Wszystko było na miejscu więc uszczęśliwiona ruszyłam w stronę budynku pewnej organizacji. Zostało tam tylko kilka osób więc podeszłam do kierowniczki.
- Dobry wieczór... Chciałabym przekazać 1000$ dla potrzebujących - powiedziałam podając pieniądze.
- Jesteś pewna? To duża suma - Zapytała.
- Jestem pewna, święta są już tuż tuż, a niektórzy ludzie śpią na ulicy. Proszę tylko żeby te pieniądze były przekazane tym najstarszym, ponieważ oni najbardziej zasłużyli - poprosiłam i odeszłam. Wróciłam do akademii zmęczona całym dniem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Proszę, nie spam w komentarzach i nie reklamuj bloga w miejscu do tego nieprzeznaczonym - to będzie karane usunięciem twojej uwagi. Nie zapominaj też o zasadach interpunkcji i ortografii! ;)