środa, 26 kwietnia 2017

Od Luke'a C.D Adeline

To naprawdę popieprzone uczucie, gdy człowiek zaczyna doceniać wszystko dopiero wtedy, gdy nieomal to straci. Dowiedziałem się o tym na własnej skórze, gdy zrozumiałem, jak wiele bym stracił w wypadku, w którym nie schowałbym dumy do kieszeni, nie zamierzając wybrać się za Adeline, by spróbować się pogodzić. Mimo wszystko, choć dopiero niedawno minął miesiąc, od kiedy oficjalnie byliśmy razem, dopiero wtedy, w tamtym momencie nad jeziorem, zrozumiałem, jak bardzo cenię sobie to, co dziewczyna oferuje mi na codzień. Kochałem ją całą, bez ani jednego wyjątku, nawet wtedy, gdy doprowadzała mnie do szału, a udawało jej się to naprawdę często. W końcu, w miłości nie chodziło tylko o to, by doceniać tylko i wyłącznie zalety, albo szukać ideałów. Ja, kochając gorszą stronę szatynki równie mocno, co i tą lepszą, uwielbiałem ją całą, w pełnej okazałości - nie tylko za jej prześliczną urodę, ale i za charakter, cudowny styl bycia. Nie wyobrażałem już sobie wtedy tego, jak miałaby wyglądać moja codzienność bez niej. Wstawałbym rano, w przekonaniu, że dziewczyna już wcale mnie nie potrzebuje? Spędzałbym popołudnia na obracanie się w kręgu innych dziewczyn, szukając tej, która zajęłaby rolę, pełnioną do tej pory przez Adeline? Już teraz byłem pełen obaw, nie wiedząc na czym stoję, więc nie chciałem zamartwiać się tym, co będzie jutro.
Najgorsze było jednak to, że nie byłem pewien jej uczuć, naprawdę nie byłem, chociaż powinienem.
Zapewnienia wydawały mi się puste, chociaż ogromnie cieszyłem się za każdym razem, gdy kierowała w moją stronę wyznania miłości, czy rzeczywiście były szczere, czy też nie.
- Musimy zaraz wracać - westchnąłem, gdy dziewczyna siedząc na moich kolanach, już niemalże przysypiała, co chwilę przymykając swoje powieki. Choć było to niesamowicie przyjemne, chcąc nie chcąc musiałem to przerwać, wiedząc, że naszym przeciwnikiem znów jest czas.
- Nie wiem jak Ty, ale ja się nigdzie nie wybieram - stwierdziła, uparcie przyciągając mnie jeszcze bliżej siebie. Zaśmiałem się na to pod nosem, całując ją w delikatnie odsłonięty policzek.
- Czyli jak rozumiem, zostajesz tutaj sama? - uniosłem jedną ze swych brwi, tak jak robiła często to ona sama, co tym razem u niej wywołało chwile śmiechu. Szybko jednak opanowała się, próbując przybrać poważną minę.
- A co oferujesz w zamian, gdybym zdecydowała się jednak wrócić z Tobą? - uśmiechnęła się delikatnie, muskając jedną z mych warg, na co zareagowałem momentalnie, chcąc pogłębić pocałunek. Szatynka jednak odsunęła się ode mnie, powoli wstając z pomostu.
- Nie wiem, na przykład opcję, że nie spóźnisz się na obowiązkowy trening, na którym powinnaś być dokładnie za czterdzieści minut?
- Mówisz mi o tym dopiero teraz? - westchnęła, jednak na jej twarzy nie widać było złości, a raczej roztargnienie, spowodowane tym, że sama chwilowo zgubiła się w czasoprzestrzeni. Wzruszając jedynie ramionami, ruszyłem tuż za nią, gdy pędem pobiegła w stronę Akademii.
- Mogłabyś na mnie poczekać, serio - wysapałem, gdy wreszcie udało mi się nakłonić swój organizm do przyspieszenia, doganiając ją.
- Przecież i tak wiedziałam, że za mną pobiegniesz - uśmiechając się cwanie, zwolniła nieco, bym mógł złapać głębszy oddech.
- A co, jak bym pewnego dnia nie pobiegł? - zatrzymałem ją zupełnie, spoglądając w jej ciemne, delikatnie rozszerzone po wysiłku źrenice.
- Wtedy martwiłabym się o to, co zrobić - śmiejąc się, przyciągnęła mnie za kark do siebie, by złączyć usta w pocałunkach, których zaczynało mi naprawdę mocno brakować. Poddając jej się zupełnie, zapomniawszy o całym Bożym świecie, nie zauważyłem nawet w momentu, kiedy jej wargi oddaliły się, a ona sama zniknęła za jedną z dwóch dróżek.
~*~
Ku zadowoleniu Adeline, udało nam się w miarę zdążyć. Było to jednak głównie moją zasługą, bowiem biegłem z nią na rękach jak głupi, choć czułem, że nogi po tak intensywnym biegu zwyczajnie będą gotowe do tego, by odpaść. Mijając próg dużej stajni, w której stały konie szkółkowe, szatynka jedynie zerknęła na plan, by dowiedzieć się, na jakim koniu powinna stawić się na jeździe. Samej biegnąc do pokoju, by przebrać się w bardziej stosowne ciuchy, zostawiła mnie z niemą prośbą, polegającą na tym, bym pomógł jej przygotować wierzchowca, który jak się zdawało, na żadną jazdę się nie wybierał, bo przeżuwał w swym boksie spokojnie siano.
Szybko jednak przerwałem sielankę Wings, kłopocząc się z rozczesaniem jej sierści, w żadnym stopniu nie przypominającej tej, którą posiadałby każdy, szanujący się koń. Bezgłośnie jednak, mając na wszystko nieco mniej niż piętnaście minut, momentalnie uporałem się z doprowadzeniem jej do wyglądu, w którym widoczna była każda, śnieżnobiała plamka, pokrywająca jej tarantowaty grzbiet. Klacz co prawda wierciła się niespokojnie po boksie, korzystając ze swobody którą ją obdarzyłem, nie zakładając na jej pysk zbędnego w tamtym momencie kantara. Dała jednak wyczyścić swoje małe kopyta, nie wyrywając ich ani jednego razu, co było naprawdę miłym zaskoczeniem. Na całe szczęście, nim przyszła Adeline, wyrobiłem się ze wszystkim, co było konieczne.
Wkrótce, nim tylko zdołałem się obejrzeć, szatynka zgarnęła wierzchowca z boksu, punktualnie stawiając się na zewnętrznym placu, gdzie jej grupa miała mieć trening. Ja sam, także miałbym w tym momencie trening, jednak zwolniłem się z niego, definitywnie nie czując się na siłach na to, by siłować się na skokach, które miała mieć dzisiaj cała moja grupa. Było to skutkiem nieprzespanej nocy, jak i mojego lenistwa, które narastało z każdą mijającą minutą. Korzystając z sytuacji, w której Adeline jeździła tuż obok pastwisk, szybkim krokiem ruszyłem w stronę boksu Jaskółki, którą i tak zamierzałem wziąć na trawę. Nie kłopocząc się nawet z tym, by przed wyprowadzeniem oporządzić ją, zaledwie kilka minut później zjawiłem się tuż obok placu, puszczając klacz luzem, gdy upewniłem się, że dookoła nas nie ma ani jednego konia. Sam usiadłem na trawie, w grupie jeźdźców próbując odnaleźć Adeline, co dosyć szybko mi się udało.
Adisia? 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Proszę, nie spam w komentarzach i nie reklamuj bloga w miejscu do tego nieprzeznaczonym - to będzie karane usunięciem twojej uwagi. Nie zapominaj też o zasadach interpunkcji i ortografii! ;)