czwartek, 27 kwietnia 2017

Od Adeline C.D Luke'a

W mojej głowie zabuzowały myśli, które doprowadzały mnie do szału. Myślał, że nie zobaczę?! Bo co?! Pijana poszłam do toalety? Jego wmawianie, które zapewniało mnie, że jestem tylko i wyłącznie jego. No tak, mogę do niego należeć, ale przecież on może mieć wszystkie na boku. Patrząc jeszcze chwilę na blondyna, który prawdopodobnie już mnie zauważył, wybiegłam z lokalu i szybkim krokiem zaczęłam przemieszczać się po ulicach miasta. W dłoni trzymałam telefon, którego jeszcze nie zdążyłam schować do torby. Po co były mi jego zapewnienia? Czemu tak było? Przecież mógł od razu powiedzieć, że coś jest na rzeczy, że czegoś mu we mnie brakuje. Wszystko było tak idealne, ale teraz jest niestety inaczej, to tak strasznie bolało. Wiedziałam, że w jego organizmie buzuje alkohol, ale przecież nawet nieświadomie nie pocałował by takiego... takiego... ścierwa. Zacisnęłam zęby, a moje oczy, które błyszczały od światła księżyca, mierzyły każdy kąt napotkany na mojej drodze. Nie wiedziałam o tym czy chłopak idzie za mną, czy mi po prostu odpuścił i czeka na mnie w hotelu. Nagle w moim polu widzenia pojawiły się dziewczyny, mniej więcej w moim wieku, które na pierwszy rzut oka nie wydawały się zbyt miłe.
- Ne lutao djevojku? - Wybełkotała jedna, co nie było dla mnie ani w jednym procencie zrozumiałe.
- Że co, proszę? - Bąknęłam z rosnącym napięciem.
- Aaa... Nie zabłądziłaś? To nasze tereny, idiotko - warknęła i podeszła bliżej mnie.
- Przepraszam, nie wiedziałam, o wielka pani - burknęłam mierząc ją wzrokiem, który na każdym wywołał gęsią skórkę.
- Nie odzywaj się tak do mnie. Bezczelna jesteś. Dziewczyny, pomożecie? - Zaśmiała się swym obrzydliwym śmiechem, po czym niespodziewanie oberwałam prosto w nos. Po chwili zorientowałam się w sytuacji, i sama zaczęłam próbować się wybronić z mojej beznadziejnej pozycji, która skazywała mnie na pozycję przegraną. Poczułam silny cios w brzuch, który zgiął mnie w pół, a kopnięcie, którego nie potrafiłam zlokalizować, powaliło moją osobę na ziemię. Wszystkie zaczęły słać we mnie serie kopnięć, które doprowadziły mnie do omdlenia, a sama ja zostałam na ulicy. Bez nikogo. Całkowicie sama. Bezbronna i nawet nieprzytomna.
~*~
Poczułam delikatne dotknięcie w ramię, które wywołało u mnie niemały ból. Uniosłam dłoń by przyłożyć ją do bolącej głowy, ale nagle poczułam coś mokrego, coś co nadal było ciepłe, a moja ręka przybrała czerwonego koloru. Z niedowierzaniem spróbowałam się poderwać do góry, ale bolący brzuch mi na to nie pozwolił. Otarłam nos, z którego sączyła się całkowicie świeża krew. Rozejrzałam się w poszukiwaniu osoby, która mnie dotknęła. Człowiekiem, który prawdopodobnie uratował moje życie, okazał się być młody brunet, który z pewnością nie był chorwatem, a jego rysy przypominały mi kogoś bliskiego.
- Prze-przepraszam, co się stało? Bardzo źle wyglądam? - Zapytałam wskazując na moją twarz.
- Jesteś cała poobijana, wyglądasz na prawdę strasznie. Nie chcesz jechać do szpitala? - Zapytał błyskając swoimi ślepiami.
- Dowieź mnie do tego hotelu przy plaży, proszę Cię... Tam jest mój chłopak, pewnie się martwi - powiedziałam, ale po chwili zaczęłam niespodziewanie płakać, bowiem przypomniałam sobie wydarzenia z poprzedniej nocy.
- Dobrze, tam stoi mój samochód. Dasz radę wstać?
- Tak - wzdrygnęłam się, a po chwili wstałam, gwałtownie łapiąc się za brzuch. Przykurczona doszłam do samochodu chłopaka, który specjalnie jechał bardzo wolno, by nie naruszyć jeszcze mocniej mojego stanu zdrowia, który i tak nie był już za dobry. Na mojej twarzy pojawiał się uśmiech, spowodowany tym, że brunet gwałtownie klnął przy czerwonych światłach. Spojrzałam się w lusterku, a moja mina w tym momencie, była wprost bezcenna. Od razu przyjrzałam się mojemu policzku, który był zdecydowanie za bardzo siny. Moje oczy gdy zaświeciły się gdy zobaczyłam biały budynek, który był zdecydowanie najbardziej upragnioną rzeczą na świecie. Z pomocą chłopaka weszłam po schodach, a łapiąc głęboki oddech złapałam za metalową klamkę, która była przyjemnie chłodna. Gwałtownie na nią nacisnęłam, a drzwi otworzyły się pod wpływem impetu. Spojrzałam na siedzącą postać, która wyglądała na załamaną.
- Luke? - Zapytałam, słabo się uśmiechając.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Proszę, nie spam w komentarzach i nie reklamuj bloga w miejscu do tego nieprzeznaczonym - to będzie karane usunięciem twojej uwagi. Nie zapominaj też o zasadach interpunkcji i ortografii! ;)