sobota, 22 kwietnia 2017

Od Marceline C.D Holiday

- Och, cześć- odpowiedziałam niepewnie, odwracając się w stronę Holiday. Dziewczyna wesoło się do mnie uśmiechała – w jednej ręce ściskała ramię torby, a drugą trzymała spuszczoną koło boku.
- To jak? Idziemy? – zapytała się mnie, unosząc brwi ku górze. Pokiwałam głową na znak zgody i już miałam ruszyć przodem piaszczystą dróżką, gdym zatrzymałam się gwałtownie.
- Co się stało? – ponownie zadała pytanie, tym razem tylko z jednym brwią uniesioną.
- Jeżeli chcemy pojechać autobusem, a także później nim wracać, to w życiu nie zdążymy na ciszę nocą – stwierdziłam zamyślona. Znałam już na pamięć rozkład autobusów i wiedziałam, że popołudniu są jedynie dwa kursy, a wieczorem – zaledwie jeden. Chcąc mieć czas chociaż na wypicie kawy i skonsumowanie jakiegoś wysokokalorycznego ciastka, musiałybyśmy uwinąć się w… 20 minut. A to na pewno nie było możliwe.
- Hmm… Nie pomyślałam o tym – odparła, po czym założyła ręka na rękę, zastanawiając się nad jakimś korzystnym rozwiązaniem. Oparłam się o stojący obok płotek, opuszczając lekko głowę na dół i zapatrując się w drobinki kurzu na własnych tenisówkach. Nie miałam jeszcze prawa jazdy, chociaż mój tato zdążył mnie nieco nauczyć, jak prowadzi się samochód. Nie chciałam także prosić nikogo innego o podwózkę, ani też jechać konno – wolałam porozmawiać o nocnym incydencie w cztery oczy, a koni, z tego co się orientuję, nie można było zostawiać przed kawiarenkami…
- Mam pomysł – podniosłam głowę na dźwięk podnieconego głosu Holiday. Wpatrywała się we mnie skrzącymi z ekscytacji oczami – Nigdy czegoś takiego nie zrobiłam… Ale musi być ten pierwszy raz… Chociaż to niebezpieczne…
Lekko przestraszona zmianą jej nastroju, zapytałam:
- Niebezpieczne?
- Tak, bardzo niebezpieczne – jej ton głosu nie zdradzał jednak stopnia tego zagrożenia, jaki spodziewałam się po treści jej słów. Dziewczyna zbliżyła swoją głowę ku mojej i wyszeptała – Ukradniemy samochód.
Cofnęłam głowę do tyłu, aby móc zobaczyć całą twarz Holiday. Byłam pewna, że żartuje, jednak jej chytry półuśmieszek oraz lekko przymrużone oczy potwierdziły jej słowa. Ona naprawdę rozważała takie rozwiązanie. Pokręciłam szybko głową na znak sprzeciwu i wypowiedziałam się bojaźliwie:
- Złapią nas. Zamkną. Nie mamy prawa jazdy…
- Och, policja rzadko kiedy obserwuje drogę, która prowadzi do Akademii. Co więcej – możemy wybrać kawiarenkę na obrzeżach miasta, przez co nie będziemy musiały lawirować wśród zatłoczonych ulic – zaczęła wymieniać, wyliczając jednocześnie swoje argumenty na palcach. Przełknęłam głośno ślinę. Ten pomysł wydawał mi się kompletnym szaleństwem. Nie tylko naruszylibyśmy zasady Akademii – mogliby nas z niej nawet wyrzucić i wsadzić do więzienia. Nagle poczułam coś, tuż koło serca. Wydawało mi się, jakby woda gazowana rozlewała się po moim organizmie, pełna bąbelków i słodzonego soku… Tak, to były rodzące się we mnie zalążki ekscytacji. Zamiast ponownie zaprzeczyć temu widocznemu obłędowi, cicho zapytałam:
- Czyj samochód?

Holiday? c: Mam nadzieję, że pomysł się podoba.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Proszę, nie spam w komentarzach i nie reklamuj bloga w miejscu do tego nieprzeznaczonym - to będzie karane usunięciem twojej uwagi. Nie zapominaj też o zasadach interpunkcji i ortografii! ;)