piątek, 28 kwietnia 2017

Od Katniss C.D Will'a

Gdy Will wyciągnął hucusia z przyczepy powiedział żebym zajęła się kolejnym. Spojrzałam w ciemną przyczepę, ale nic nie zobaczyłam!
- Ale Will… tam nic nie ma
- Jak to nie ma! A co tam rży?!
- Nieeeeeeeee!!!!!!!!
- Co jest?!- zapytał zaniepokojony.
- Tak jest czarny Hucułek!
- i co z tego?
- otóż: w dawnej stajni był taki czarny kucyk a nazywał się… KAROLINKA! To diabeł i zło wcielone! Zagalopowała mi gdy ją trzymałam za kantar a potem miałam złamaną rękę…, ale to nie koniec! Gdy robiłam oprowadzankę małej dziewczynce, a Karolinka nagle mi się wyrwała i zaczęła się tarzać, dziewczynka trafiła do szpitala w stanie krytycznym!
- Nie przesadzaj to nie jest czarny kot…
- może i masz rację…- po tych słowach zapięłam klacz w kantar i uwiąz. Ale ona chciała wojny… Dziabnęła mnie w tyłek! AAAAAAAAAA!!!!!!!!- Wrzasnęłam z bólu.
- Co znowu?!
- uszczypnęła mnie za przeproszeniem w dupę!
- Biednaś… - mówiąc to widziałam, że zżera go śmiech od środka.
- Może przejedziemy się na nich na ujeżdżalni?!
- Nie ma problemu! 
- Ale ty bierzesz Karolinkę…
- Ty weź Bułka.
- Jakie to sweet imię dla konisia!
Chwilę po tym siedzieliśmy na nich na oklep. Karolcia zaczęła pod Will’em brykać i galopować jak szalona! A ja się tylko szyderczo śmiałam. Gdy bułek wkurzony, że obrażam jego dziewczynę Karolinkę podobnie jak klacz zaczął brykać. Razem z moim przyjacielem pospadaliśmy z koni! I cali obolali po upadku wzięliśmy konie za wodze i pogłaskaliśmy delikatnie po chrapkach. Chodziliśmy z nimi po ujeżdżalni a potem, Siup! I koniełki na padoczuku. Chwilę potem znowu zaczęliśmy się śmiać ze zdarzenia. Poszłam do stajni na górę siana się powygłupiać. Siedziałam tam tak jakoś pół godziny. Potem tak mi się nudziło, że aż zaczęłam nucić coś pod nosem. Nagle z pod siana wyskoczył Will krzycząc: Jump Scare!
Zawrzasnęłam, ale chłopak zatkał mi usta sianem i powiedział, żebym nie wrzeszczała… wyplułam suchą trawę z paszczy i ze skwaszoną miną powiedziałam: „To jest tak pyszne, że chyba zostanę koniem.” Oboje po raz kolejny śmialiśmy się, aż do rozpuku jelit, a gdy zarżał jakiś koń oboje się nagle wystraszyliśmy. Po chwili przyszła Nao i zapytała nas dlaczego urządzamy siano-żarcie-party bez niej. Wskoczyła na suchą trawę z fochem na twarzy. Szturchnęłam ją ramieniem, żeby nie miała smuteczka na twarzy, a ona rzuciła w moją twarz sianem, ale ja jej oddałam. Will się dołączył do bujki. Po bitwie zaprosiłam ich żeby poszli ze mną nie długo na miasto…
<Will? Naomi?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Proszę, nie spam w komentarzach i nie reklamuj bloga w miejscu do tego nieprzeznaczonym - to będzie karane usunięciem twojej uwagi. Nie zapominaj też o zasadach interpunkcji i ortografii! ;)