poniedziałek, 24 kwietnia 2017

Od Oriane- pisanka druga

Co może być piękniejszego od pomocy potrzebującym? Chyba nic! W tym roku postanowiliśmy sprzedawać nasze wyroby wielkanocne. Tylko po pierwsze... co mielibyśmy wyrabiać? Ozdoby świąteczne! To jest to! Miałam się zająć pisankami, origami i jakimś dziwnym czymś... no jakąś skrytką na jajka i ewentualnie na jakiegoś zajączka. Wystarczyło pojechać do papierniczego, który o dziwo znajdował się całkiem blisko Akademii gdzieś we wsi. Poszłam do stajni witając się z moją klaczą, lekko głaszcząc ją po pysiu. Po porządnym wyszczotkowaniu Silence, zaczęłam ją siodłać, wyszłam z boksu trzymając konia , na zewnątrz wskoczyłam w siodło i ruszyłam przed siebie delikatnie przykładając łydki do boków klaczy. Uśmiechnęłam się do siebie zbierając nieco wodze i cały czas dając jej łydki by nie zwalniała tempa, po jej rozgrzaniu ruszyłam kłusem, skierowałam się do lasu, przez niego będzie szybciej niż bokiem drogi. Kiedy wreszcie dotarłam do wsi, zwolniłam do stępu. Pora trochę odpocząć, oddałam trochę wodzy by Silver spokojnie mogła sobie swobodnie opuścić szyję, mijałam liczne domy, w ich oknach już siedziały zaciekawione sytuacją starsze panie i dzieci, które krzyczały ,,Babciu, mamo, tato! Patrz konik!" itd. Przy sklepie zsiadłam z konia i przywiązałam ją do barierki, by mi nie uciekła, weszłam do sklepu witając się z starszą kobietą, która swoją ponurą miną pewnie odstraszała połowę klientów... dlatego w sklepie większość rzeczy było dostępne, wyciągnęłam z kieszeni bryczesów karteczkę, na której miałam napisane co miałam kupić. Podałam sprzedawczyni, która burknęła coś pod nosem i niechętnie podawała mi przedmioty wcześniej je kasując. Potem podałam jej pieniądze, a wtedy na jej twarzy zagościł uśmiech... no tak, a niby pieniądze szczęścia nie dają. Podziękowałam, pożegnałam się i wzięłam siatki z zakupami... dużo tego było. Otworzyłam przymocowaną do siodła torbę i wrzuciłam tam siatki, następnie zapięłam ją na pasy i poklepałam klacz po szyi, już miałam wsiadać kiedy nagle.
- Czy mogę pogłaskać konika?- Doszedł mnie uroczy głosik, odwróciłam się a tu mała słodka dziewczynka, wyglądała na ok. 5-6 lat.
- Pewnie.- Uśmiechnęłam się do niej miło. Podniosłam ją i podeszłam do Silver, klaczka delikatnie trąciła chrapami małą, a kiedy została wygłaskana i wypieszczona za wsze czasy wreszcie wsiadłam na konia i ruszyłam z powrotem do Akademii. Po rozsiodłaniu, wyczyszczeniu i zaprowadzeniu konia z powrotem do stajni, zajęłam się dekorowaniem wydmuszek, ponieważ to było najprostsze... tu kropeczka... tu szlaczek... tu kwiatuszek. Dobra... może nie będę Picasso, ale wygląda w miarę ładnie, inne dziewczyny też mi pomagały, gdy większość była już gotowa poszła na stragan. Teraz jajo-skrytka.. nadmuchałam balon do takich rozmiarów, aż powstało "jajo" posmarowałam je klejem w płynie i zaczęłam obtaczać w niebieskiej nitce, znów warstwa kleju by wszystko się trzymało i dalej obtaczanie tego jaja w tej nitce, aż w końcu w ogóle nie było widać tego balona. Teraz warstwa lakieru do włosów czy czegoś tam, wycięcie wgłębienia w balonie jeszcze jedna warstwa lakieru, żeby się wszystko nie rozdupcyło i powkładałam tam jakieś kolorowe jajka zajączki trochę suchej trawki bazi i innych dupereli. Origami już nie było takie trudne i skomplikowane... tylko zginanie papieru. Dobrze, że do roboty zebrało się jeszcze więcej chętnych inaczej nigdy byśmy się nie wyrobiły w trójkę z dziewczynami ze stajni. Jedno jajo dostało piękny domek, który miał być wcześniej stajnią, inne podkowy, jeszcze inne głowę konia z kurczakiem pomiędzy uszkami. Kolejne zajączka... kolejne dostały natomiast jakieś plamki, ciapki, kwiatuszki, trawki, truskawki i inne takie. Ale muszę przyznać, że wyszły całkiem ładnie, byłam z nich naprawdę zadowolona. Do moich artystycznych wyczynów dołączył się Cavan, który akurat nie miał nic do roboty. Jego szalone malowanie jaj, aż odjęło mi mowę, wyglądały lepiej od moich, no cóż... nie każdy się rodzi z duszą artysty. Chociaż myślałam, by nauczyć się porządnie rysować, jednak... no wolałam zająć się bardziej jeździectwem i pogłębiania moich relacji z moim koniem. Ja tym razem zajęłam się origami, przyjemna robota, nie powiem... chociaż czasem ciśnienie mi skakało kiedy kolorowy papier zagięłam nie tak jak trzeba. Wieczorem przyszła Pani Rose, dość wyczerpana sprzedawaniem różnych rzeczy na straganie Wielkanocnym. Rzuciła skrzynkę z pieniędzmi na kanapę, zaczęliśmy przeliczać forsę... yey! Wyszło całkiem sporo! Ludzie się ucieszą z pomocy Akademii. Ja już na dziś zakończyłam swoją robotę, poszłam zajrzeć jeszcze do Silver by dać jej jeść i potem poszłam się wykąpać... wreszcie! Kiedy poczułam ciepło wody, wreszcie się rozluźniłam, ręce mnie niemiłosiernie bolały... musiałam coś w końcu nimi robić. Wyciągnęłam Biblię i zaczęłam czytać jeden z fragmentów, a co! Nawet przy kąpieli można czytać Pismo Święte... kto bogatemu zabroni? Odłożyłam na chwilę książkę by poprawić się nieco, ale nie chciało mi się jakoś po nią znów sięgać... odleciałam w objęcia Morfeusza.

Jedna pisanka do koszyczka!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Proszę, nie spam w komentarzach i nie reklamuj bloga w miejscu do tego nieprzeznaczonym - to będzie karane usunięciem twojej uwagi. Nie zapominaj też o zasadach interpunkcji i ortografii! ;)