niedziela, 23 kwietnia 2017

Od Adeline C.D Luke'a

Siwy ogier ciężko oddychał, zakopany w trocinach, ledwo co oddychając i ponosząc marne próby tarzania się. Przerażona weszłam do boksu i stwierdziłam, że szyja Cortes'a jest wręcz cała mokra.
- Biegnij po Noah'a, ja dzwonię po weterynarza! - Krzyknęłam, wyjmując telefon z kieszeni spodni. Zapominając całkowicie o głodzie, wybrałam numer i z łamiącym się głosem zadzwoniłam do lekarza weterynarii.
- Uhm... Dobry wieczór, dzwonię w sprawie ogiera, który najprawdopodobniej ma kolkę. Proszę o jak najszybsze przebycie, ponieważ koń naprawdę się męczy - powiedziałam drżącym głosem.
- Musisz mi podać nazwę stajni, inaczej nie dojadę do konia - odpowiedział z naglącym tonem.
- Myśli pan, że wiem?! Przyjechałam tutaj na zawody, nie wiem jak ta stajnią się nazywa! - Krzyknęłam już zdenerwowana, bowiem nie na żarty martwiłam się stanem ogiera, którego próbowałam poderwać do góry.
- Dobra, już wiem. Wsiadam w samochód i jadę. Nie pozwalaj mu leżeć! - Krzyknął przez słuchawkę i się rozłączył.
- Żeby to było takie proste - bąknęłam akurat wtedy gdy dwoje mężczyzn wbiegło do stajni. Zaczęłam bujać ciałem konia, by po prostu poczuł, że musi wstać. Brunet i blondyn stali tak patrząc się na mnie, nie wiedząc za co się chwycić.
- Może byście pomogli z łaski swojej?! - Warknęłam wściekle, na co oni od razu weszli do boksu siwego Cortes'a, który po woli próbował wstać. Mój ideał konia wyglądał w tym momencie jakby za chwilę miał odejść na niebieskie pastwiska. Włożyłam swoje resztki siły na to by pociągnąć za skorzany kanar ogiera do góry, ku mojemu szczęściu Corstes podniósł się na równe nogi, ale widać było, że cały czas ma ochotę się położyć.
- Otwórzcie szeroko drzwi od stajni - wydałam polecenie, na co dwójka chłopaków rzuciła się w stronę wyjścia ze stajni. Wyszłam z boksu po woli prowadząc konia, który chwiał się na własnych nogach. Prowadzałam go wokół dziedzińca, który naprawdę był ogromny, co ułatwiało mi sprawę bowiem nie krążyłam z ogierem wokół małego koła, przez które najpewniej zaczęłoby mi jak i koniu, kręcić się w głowie. Z wyczekiwaniem wypatrywałam nadjeżdżającego samochodu, który wybawiłby konia z katuszy, które obecnie przechodził. Nagle z ucieszeniem stwierdziłam, że samochód z weterynarzem wjeżdża po drodze do stajni. Przekazałam skórzany uwiąz Noah'owi, który dobitnie się go domagał. Moje dłonie paliły się, bowiem zdarłam niesamowicie mocno skórę podczas prób podnoszenia ogiera, oraz prowadzania go. Łzy, które pociekły po moich porcelanowych policzkach były niekontrolowane, nie były spowodowane jednym tematem. Cała ta sytuacja, która utwierdzała mnie w tym, że jestem masakrycznie nieodpowiedzialna. Jak ja mogłam wypuścić tak delikatnego konia na mokrą trawę?! Załamana usiadłam na jednym z dużych głazów, schowałam twarz w dłoniach, a łzy już na dobre zaczęły lecieć z moich oczu, które teraz pragnęły tylko i wyłącznie zaśnięcia, by zapomnieć o tym wszystkim. Poczułam jak ktoś mnie obejmuje, ale nawet nie patrząc na twarz tego kogoś, wiedziałam, że jest to mój blondyn, mój Luke, który teraz tak bardzo pragnął mnie pocieszyć.
- Ja.. ja nie chciałam. Ja przepraszam - powiedziałam jąkając się i zrywając się z miejsca. Biegłam na oślep, kompletnie nie znając terenu. Wiadome było tylko to, że kompletnie zgubiłam się w terenie, jak i myślach, które męczyły moją pękającą od bólu głowy. Po szaleńczym biegu zatrzymałam się w środku lasu, który wręcz przerażał mnie swoją wielkością.
- Ku**a, jaka ze mnie idiotka - burknęłam, zsuwając się po szerokim pniu drzewa, którego kora drażniła moje plecy. Moja głowa znów została wypełniona wszelkimi myślami. Jak mogłam nie pomyśleć o tym, że ogier chodzi po mokrej trawie i bez problemu się nią objadał? Przecież oczywiste było to, że Cortes C, który jest wyraźnie mniej potężny od Dream Catcher'a, na którego taka ilość pożywienia nie wywarła żadnego ubytku w zdrowiu. Teraz mój ukochany siwek nie wystartuje w zawodach, a problematyczne będzie również to, że może odnieść naprawdę silny uszczerbek w zdrowiu. Kolka mogła również zakończyć się tym, że Corti po prostu padnie, a ja będę obwiniała się tym do końca życia. Spojrzałam na telefon, któremu na ekranie wyswietliło się to, że pozostała jedna kreska zasięgu, która od czasu, do czasu znikała. Chwyciłam za telefon i wybrałam numer Luke'a, który teraz najpewniej poszukiwał mojej osoby. Po pierwszym sygnale chłopak odebrał.
- Halo? Luke zgubiłam się w lesie - powiedziałam z przerażeniem.
- Kieruj się na północ, na pewno dojdziesz, do któregoś z budynków stadniny. Szukamy Ciebie, nie martw się - powiedział czule, i od razu się rozłączył. Ruszyłam od razu na północ, tak samo jak kazał mi chłopak, z którym jeszcze przed chwilą miałam kontakt.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Proszę, nie spam w komentarzach i nie reklamuj bloga w miejscu do tego nieprzeznaczonym - to będzie karane usunięciem twojej uwagi. Nie zapominaj też o zasadach interpunkcji i ortografii! ;)