wtorek, 25 kwietnia 2017

Od Shawna do Charlotte

Poczułem coś miękkiego i lepkiego na moim prawym policzku. Obróciłem się z niesmakiem, próbując dalej smacznie spać. Niestety, okazało się, że owy wróg sobotniego wypoczynku nie odpuścił i po chwili zaatakował z drugiej strony. Nie mając ochoty na dalszą obronę obdarzyłem świat moim zirytowanym spojrzeniem. Jak mogłem się spodziewać owym wrogiem okazał się mój kochany pies, Brownie, proszący o niezwłoczne nakarmienie go.
- Jak mogłeś, psie?! - skarciłem towarzysza, jednak tak naprawdę wiedziałem, że jest on najlepszym budzikiem pod słońcem. Podniosłem się i złapałem kapcie. Jak zawsze rozkojarzony pięć minut stałem w miejscu, by dojść do wniosku, że mogę postępować z zasadami codziennej rutyny. Wyciągnąłem pierwsze lepsze ubrania z szafy - padło na leciutko pomiętą, czerwono-czarną koszulę i czarne bryczesy - po czym wciągnąłem je na siebie. Później poszedłem upichcić sobie tosty z serem, a w międzyczasie wrzuciłem co nieco do miski mojego bordera. Przypalone grzanki wchłonąłem natychmiast, nie patrząc na to, że w niektórych miejscach zrobił się ciutkę czarnawe. Żeby nie tracić dnia, który przez okno moich czterech ścian zapowiadał się cudownie, ubrałem podopiecznemu obrożę i radośnie wkroczyłem na świeże powietrze. Szyba nie kłamała - słońce świeciło, jeszcze nie zdążyło przejść na tryb prażenia. Pies jeszcze nie wybiegł, ale w gruncie rzeczy sam umiał otwierać drzwi. Omiotłem wzrokiem okolicę - na podwórzu przed stajnią plątała się już całkiem spora liczba ludzi, ale nie byli oni warci dłuższego przyglądania się, bowiem każdego znałem przynajmniej z widzenia. Już miałem kierować się do koni, ale coś mnie wstrzymało - kątem oka zauważyłem nieznaną wcześniej osóbkę. Powoli, udając, że oglądam okolicę zbliżyłem się do nieznajomego, by ujrzeć szczegóły. Okazało się, że to rudowłosa dziewczyna, ba - na oko w moim wieku, trzymająca w ręku smycz. Ciekawość ciągnęła mnie dalej, musiałem poznać kolejne detale, najlepiej nie zostając przy tym zauważony. Niestety, nie udało mi się tego osiągnąć, po chwili nieznajoma przeniosła na mnie wzrok. Już miałem ulotnić się na bezpieczną odległość, kiedy wskazała palcem coś za mną i krzyknęła:
- Uważaj!
Nawet nie zdążyłem odwrócić się, bo coś, co od razu rozpoznałem jako "mój pies" z wysoką prędkością wpadło we mnie, powodując jednocześnie zachwianie równowagi. I to tak mocne, że w ekspresowym tempie wylądowałem na ziemi. Zagryzłem wargi, i podniosłem się. Zdążyłem już skojarzyć, że ten kudłacz biegł w stronę pupila nowej, a problemów nie miałem zamiaru mieć. Mimo, że uratowanie sytuacji wymuszało jednocześnie wymianę zdań z dziewczyną nie czekałem ani chwili - poleciałem za moim borderem. Ten był już prawie u celu i ostatecznie dobiegł o kilka ułamków sekund wcześniej. Mimo wszystko szybko udało mi się unicestwić problem - jednym, mocnym chwytem za obróżkę. Brownie okazał szczerze niezadowolenie, ale nie miałem najmniejszego zamiaru go puścić kierowałem nieśmiało uniosłem wzrok na rudowłosą.
- Ja... ja bardzo przepraszam za zamieszanie, mój pies jest bardzo kłopotliwy - wyjąkałem nieśmiało, wygrzebując z kieszeni smycz i przyczepiając ją do skórzanego paska. Wyprostowałem się i dodałem szybko:
- Jestem Shawn, a ty chyba dopiero co dołączyłaś do akademii? Nie widziałem cię tu wcześniej...

Szarlotka?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Proszę, nie spam w komentarzach i nie reklamuj bloga w miejscu do tego nieprzeznaczonym - to będzie karane usunięciem twojej uwagi. Nie zapominaj też o zasadach interpunkcji i ortografii! ;)