czwartek, 27 kwietnia 2017

Od Charlotty do Esmeraldy

Tym razem jazdę miałam wieczorem. Diko już dawno był po długim spacerze, więc zostało mi wyprowadzić do około 22:00, by w nocy mieć spokój. Byłam dzisiaj ostatnim uczniem na hali, a Sifil miał już za sobą jedną jazdę. Nie był więc zbytnio żywiołowy, co było tylko na moją korzyść. Nie czułam się pewnie, siedząc na jego grzbiecie, ale z drugiej strony nie byłam tu na siłę. Wiedziałam, że w każdym momencie mogę z niego zsiąść i to zakończyć. Nie szło mi jednak cudownie i łatwo. Im bardziej próbowałam rozluźnić się w kłusie, tym bardziej latałam w siodle.
- Nie martw się, załapiesz to – powiedział pan Rose.
Koń przeszedł do stępa. Wyprowadziło mnie to z równowagi i poleciałam na jego szyję. Westchnęłam tylko i wróciłam do właściwej pozycje, poprawiając zwłaszcza ułożenie nóg.
- Chcesz trochę pojeździć sama? – zapytał mnie instruktor.
Kiwnęłam głową, a pan Rose odpiął mi lonże od ogłowia i zaprowadził konia do ściany ujeżdżalni, po czym go puścił.
- Nabierz spokojnie wodze i patrz przed siebie – powiedział, a ja starałam się robić wszystko to, co mówi. – Palce do konia, pięta niżej.
Koń wziął głowę lekko w dół, a ja szarpnęłam ręce do góry. Zwierzę poderwało gwałtownie głowę. Chyba coś źle zrobiłam..
- Nie rób tak! Delikatnie na wodzy – zawołał do mnie instruktor. – Teraz delikatnie przyłóż lewą nogę i pracuj prawą wodzą.
Koń jak zaprogramowany zaczął skręcać w stronę instruktora.
- Wystarczy już tego skręcania – powiedział.
Skończyłam wydawać sygnały zwierzęciu, a ono po prostu zaczęło iść prosto.
- Zatrzymaj go tak, jak ćwiczyliśmy wczoraj.
Odchyliłam plecy do tyłu i lekko pociągnęłam za wodze. Sifil stanął w miejscu, a pan Rose przypiął go do lonży. Zacmokał, a koń zaczął stępować po kole.
- Jeszcze kilka ostatnich ćwiczeń i kończymy – uśmiechnął się do mnie.
Robiłam skręty ciała, skłony, a nawet młynek, gdy koń powoli stępował. Ostatecznie przytuliłam się do końskiej szyi i mogłam z niego nie zsiadać.
- Dobrze królewno, pora zsiadać – zaśmiał się pan Rose i zatrzymał Sifila.
Prychnęłam ze śmiechu i powoli zsiadłam, nie mając w tym jeszcze wprawy. Pewnie wzięłam wodze w rękę i kierowałam się w stronę stajni.
- Niedługo przyjdzie do ciebie pewna uczennica i pomoże nakarmić konie – powiedział.
Kiwnęłam głową i pod czujnym okiem stajennego, ściągałam ogłowie koniowi. Szybko założyłam mu kantar i przypięłam do uwiązu, by nie uciekł. Od razu wymyłam wędzidło w wodzie i odwiesiłam ogłowie na miejsce. Następnie wzięłam się za odpięcie popręgu i zajęłam się zdjęciem siodła oraz czapraka.
Potem szybko przetarłam konia i odpięłam go z uwiązu, po czym zamknęłam boks. W tym momencie stajenny zniknął mi z oczu, a mi zostało odłożyć cały sprzęt i czekać na uczennice.
Postanowiłam na spokojnie podejść do tematu i poczekać na dziewczynę. Pojawiła się w stajni po krótkiej chwili.
- Cześć, jestem Charlotta – przedstawiłam się.
Od razu uśmiechnęłam się.
(Esmeralda?)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Proszę, nie spam w komentarzach i nie reklamuj bloga w miejscu do tego nieprzeznaczonym - to będzie karane usunięciem twojej uwagi. Nie zapominaj też o zasadach interpunkcji i ortografii! ;)