sobota, 22 kwietnia 2017

Od Adeline C.D Luke'a

Wylądowaliśmy na łóżku, ale tym razem to ja byłam na górze, zaczęliśmy kolejną, pie***oną grę wstępną, którą wcześniej pies nam przerwał. Miałam ochotę przypierdolić temu psu z całej siły, za to, że przeszkodził nam w tych upojnych chwilach, które teraz się powtarzały. Lecz teraz ten krótki wstęp był mniej intensywny, spokojniejszy a przede wszystkim z mniejszym pragnieniem siebie. Wargi splatały się w serii pocałunków, które były wybitnie cudowne. Sceneria była mniej romantyczna, ale jaka normalna para mężczyzny i kobiety, którzy są siebie spragnieni, spogląda na wystrój pomieszczenia? Pozbywaliśmy się kolejnych części garderoby, które przeszkadzały nam w podziwianiu swojego ciała. Zdjęłam z chłopaka mokrą bluzkę, która odsłaniała cudownie wyrzeźbiony brzuch. Nie wiem jakim cudem, ale znowu ja znalazłam się w przegranej pozycji, i kompletnie oddawałam się chłopakowi, który robił z moim ciałem co chce. Słał pocałunki po moich wystających obojczykach, szyi i odsłoniętych ramionach. Gdy tylko dotykał mojej talii, swoimi delikatnymi i chłodnymi dłoniami, po moim ciele przechodził dreszcz przyjemności. Luke nie mógł się zdecydować czy iść dalej, czy ciągle drażnić mnie, całując me usta i dekolt. W końcu zadecydował by pozbyć się biustonosza, który osłaniał moją jednych z intymniejszych części ciała. Gdy tylko rzucił go na podłogę, zajął się pieszczeniem piersi. Wyginałam się w przyjemności, aż w końcu chłopak znowu wrócił do moich ust, które spragnione były pocałunków blondyna. Nagle uświadomiłam sobie coś, z czego raczej chłopak nie będzie się cieszył, a wręcz zawiedzie swoje pragnienie. Gdy tylko zajął się ściąganiem koronkowej bielizny, uniosłam się nad łóżko.
- Luke, przepraszam, nie mogę. - Westchnęłam, i szybko zakryłam się pościelą.
- Uhm.. rozumiem. To... Ja już pójdę - powiedział wyraźnie zawiedziony, i zarzucił na siebie koszulkę, która zakryła jego wyrzeźbione ciało.
- Zostań, mam przecież duże łóżko - zaprotestowałam, a chłopak bez wahania przystał na tą propozycję. Zeszłam z łóżka, i zakrywając się dłońmi poszłam do łazienki, by wziąć szybki prysznic, który obmyje mnie z jeziornej wody. Pies zerwał się z miejsca, i skierował się za mną.
- Precz, idioto - warknęłam, i odepchnęłam go na bok.
- To ja będę pierwszy, pchlarzu - powiedział Luke, który zaczął tarmosić brązową i puchatą sierść psa. Wieczorna, a raczej nocna toaleta poszła mi szybko, i od razu wróciłam do chłopaka, który siedział na łóżku w nadal niezmienionej pozycji. Usiadłam koło niego i westchnęłam, że akurat dzisiaj musiły nadejść te cholerne dni, których szczerze nienawidziłam.
- Obejrzymy coś, prawda? - Zapytałam z wyraźną nadzieją w głosie.
- A co proponujesz?
- Horrorek, może Obecność 2? - Zaproponowałam na co chłopak przystał. Włączyłam telewizor, i szybko zorientowałam się, że nie muszę szukać wybranego filmu, ponieważ leciał na jednym z niezliczonych kanałów. Gdy odwróciłam się, zobaczyłam Luke'a, który leżał pod kołdrą wyraźnie skupiony na filmie, który dopiero co się zaczynał. Dołączyłam do niego, a pies któremu chyba brakuje bliskości, wskoczył za mną na łóżko i ułożył się między nami. Popchnęliśmy go zgodnie, i pożegnaliśmy się ciepło, soczystym:
- Wypi***alaj!
Przytuliłam się do chłopaka, i nie odwróciłam już mojego wzroku ani razu w stronę telewizji, bowiem od razu zasnęłam czując ciepło i bezpieczeństwo.

~*~

Obudził mnie szum wody, wydobywający się z mojej łazienki. Nie pamiętając co wydarzyło się uprzedniego dnia, zerwałam się na równe nogi i szybko weszłam do łazienki, w której było niemałe zaskoczenie dla mnie. Pod prysznicem stał chłopak, który był nagi, niczym niemowlak.
- Przepraszam, już wychodzę - wybąkałam i szybko oddaliłam się od tego pomieszczenia, które chwilowo zajmował blondyn. Luke po niecałych dwudziestu minutach wyszedł z łazienki, ubrany w świeże ciuchy. Sama zgarnęłam z szafy krótkie, jeansowe spodenki i szarą koszulkę z wiązaniem, która odsłaniała kawałek mojego biustu. W łazience również nałożyłam dość ciemną, matową pomadkę, która kontrastowała z moją jasną karnacją. Wyszłam tak ubrana z łazienki i posłałam całusa chłopakowi.
- Idziemy na śniadanie, ziomek - zaśmiałam się, i pogoniłam chłopaka na korytarz, który wydawał się jakby zamarł. Nie było ani jednej, żywej duszy, więc gdy tylko zamknęłam na klucz pokój pobiegłam, uciekając przed objęciami chłopaka. Wbiegliśmy tak na stołówkę, która świeciła pustkami. Jedynie kadra siedziała przy długim stole.
- Gdzie wszyscy? - Zapytałam charakterystycznie unosząc brew.
- Przecież dzisiaj wolne, najpewniej wszyscy wyjechali do miasta - wyjaśnił i szybko chwycił za jedną z grzanek. Sama również nałożyłam sobie dwie grzanki, na które nałożyłam grubą warstwę nutteli, którą rzecz jasna kochałam. Zjadłam wszystko na stojąco, a w głowie zaczęły pojawiać mi się głupie pomysły.
- A wiesz co dzisiaj zrobimy? - Powiedziałam z teatralnym westchnięciem.
- Nie wiem, ale zaraz się dowiem - powiedział.
- Jedziemy w teren. Biorę Paris! - Wykrzyknęłam i znowu pobiegłam do pokoju, gdzie czekały na mnie bryczesy i skórzane oficerki.
- To ja Lemonkę! - Krzyknął i również pobiegł do swojego pokoju.
***
Spotkaliśmy się po piętnastu minutach w stajni, i szybko uporaliśmy się z siodłaniem. Wyszliśmy z klaczami na zewnątrz i zaczęliśmy pasować sobie strzemiona. Rzecz jasna chłopakowi łatwiej było wsiąść na jego wierzchowca, bowiem był wyższy. Lecz uznajmy, że poszło mi tak samo dobrze.
- To gdzie mnie powieziesz? - Zapytałam poprawiając wodze.
Luke? To gdzie mnie powieziesz? 8)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Proszę, nie spam w komentarzach i nie reklamuj bloga w miejscu do tego nieprzeznaczonym - to będzie karane usunięciem twojej uwagi. Nie zapominaj też o zasadach interpunkcji i ortografii! ;)