Z niemałą irytacją stwierdziłam, że w tym sklepie nie znajdę
ani mąki pszennej, ani ziemniaczanej. Wściekła nie miałam zamiaru kupić ani
jednego produktu tutaj, więc wszystko odstawiłam na swoje miejsce i odłożyłam
koszyk.
- Mogli by chociaż zadbać o takie podstawowe rzeczy na
stanie - powiedziałam pod nosem.
- Słucham? - Zapytała młoda ekspedientka.
- Nic, dowidzenia - fuknęłam i wyszłam ze sklepu. Na
szczęście byłam w alejce gdzie są same spożywczaki więc nie musiałam toczyć się
po całym mieście, by dojechać po produkty na babkę majonezową. Weszłam do
pierwszego lepszego marketu o interesującej nazwie 'U Mrówki'. Wzięłam
pomarańczowy koszyk i wyruszyłam na poszukiwanie produktów między sklepowymi
półkami. Jako pierwszy cel ustaliłam sobie mąkę ziemniaczaną i pszenną. Całe
szczęście stały obok siebie i nie musiałam prosić o pomoc tych pań ze sztucznymi
uśmiechami. Dość blisko stały wytłaczanki z jajami, wybrałam tą z sześcioma
jajkami, ponieważ wiedziałam, że tyle mi wystarczy. Kolejnym składnikiem był
majonez. Po morderczej wędrówce na drugi koniec sklepu znalazłam ten upragniony
majonez firmy Mosso. Tuż obok znalazł się biały cukier, cukier waniliowy i
proszek do pieczenia. Ostatnią moją zdobyczą była ładna i duża cytryna. Udałam
się do kasy, lecz ku mojemu zdziwieniu kolejka była przeogromna.
- No tak co ludzie mogą robić w piątek przed świętami -
warknęłam cicho i ustawiłam się na samym końcu kolejki. Ze znudzeniem zaczęłam
przeglądać instagrama, raz co raz napotykając się na post, który bardziej
przyciągał moją uwagę. Nagle napisała do mnie mama.
_Cześć kochanie, święta idą! Mam nadzieję, że coś upieczesz_
Uśmiechnęłam się pod nosem i odpisałam:
_Właśnie stoję w kolejce po składniki do babki majonezowej,
trzymaj kciuki żeby wyszła!_
Lecz po odpisaniu już żadna wiadomość nie przyszła,
najpewniej musiała pójść na trening. Weszłam na snapchata by posnapować z moją
starą znajomą. Zrobiłam jakąś głupią minę do zdjęcia i dodałam napis:
"Ludzie chyba nie mają co robić w Wielki Piątek". Na moje
nieszczęście nie odebrała snapa, pewnie teraz siedziała w gronie rodzinnym.
Nagle do moich nóg podszedł mały chłopczyk, który w ręku niósł białą jak śnieg
stokrotkę. Trzeba przyznać, że jakoś szczególnie nie przepadam za dziećmi.
Szczególnie tymi noworodkami, którzy patrzą się na Ciebie ślepo i nagle płaczą
bo coś im nie pasuje. Ten chłopiec miał przeogromne niebieskie oczy i blond
włosy, a jego głowa byka przykryta uroczym granatowym kapelusikiem. Dłoń
chłopca zawędrowała w stronę mojej ręki, dziecko podało mi ten kwiatek. Z
nieukrywanym zaskoczeniem przyjęłam prezent i posłałam mu delikatny uśmiech.
Nagle po niebieskookiego przyszła matka, która emanowała złością.
- Marcus ile razy mam Ci powtarzać, że nie możesz się ode
mnie oddalać?! Bardzo przepraszam za kłopot - powiedziała.
- Przepraszam mamo... przepraszam proszę pani - powiedział
smutnym głosem.
- Ależ nic się nie stało, nie ma za co przepraszać. Dziękuję
za kwiatuszka - odpowiedziałam i wysiliłam się na szeroki uśmiech. Zauważyłam,
że kolejka znacznie się zmniejszyła bowiem stałam już trzecia w kolejności.
Zaczęłam wyciągać produkty na taśmę. Odłożyłam koszyk pod regał i czekałam na
moją kolej. Kasjerka wydawała się być miła i kulturalna, ponieważ nie rzucała
rzeczami jak dzika. Cena była niska więc zapłaciłam gotówką, schowałam produkty
w plecaku i wyszłam ze sklepu. Wsiadłam na mój motocykl i pojechałam do
akademii. Zakupy odniosłam do akademickiej kuchni, a sama poszłam się przebrać
do pokoju. Zdjęłam moją czarną bomberkę, a na jej miejsce założyłam jakiś
fartuch do gotowania, związałam włosy w koka i zeszłam na dół by zacząć
przygotowywać moje danie wielkanocne. Z wielką satysfakcją stwierdziłam, że
nikt nie będzie mi w tym przeszkadzał. Rozpoczęłam od oddzielenia białka od
żółtka po to by ubić je na delikatną pianę. Gdy cztery białka znajdowały się
już w misce, wyjęłam mikser i zaczęłam je trzepać. Ubiły się na sztywną piankę
więc szczęśliwa dodałam do nich połowę szklankę cukru i ponownie rozpoczęłam
miksować wszystko na gładką konsystencję. W kolejności dodałam cztery żółtka,
cukier waniliowy, proszek do pieczenia i delikatnie połączyłam wszystko w
całość. Wszystko wyszło bardzo gładko więc zadowolona odłożyłam mokre składniki
na bok. Do drugiej miski wsypałam po ¾ szklanki mąki ziemniaczanej i pszennej,
lecz na nieszczęście mąka wpadła mi do nosa, a ja kichnęłam przy czym biały
proszek rozsypał się po całej kuchni. Nie zwracając na to uwagi wzięłam się za
dalsze robienie masy. Do mąki dodałam sześć łyżek majonezu i wszystko razem
połączyłam. Gdy wyszła z tego w miarę gładka masa, dodałam do niej zawartość
drugiej miski i wszystko zmiksowałam. Ku mojemu zaskoczeniu wyszło bardzo dużo
ciasta więc potrzebowałam dwóch form. Na szczęście jedna z nich była większa,
druga sporo mniejsza. Nasmarowałam blachę masłem i posypałam bułką tartą.
Rozlałam ciasto i wstawiłam je do piekarnika ustawionego na temperaturę 180°C,
babka miała się piec przez czterdzieści pięć minut więc zrezygnowana zaczęłam
sprzątać kuchnie. W sumie to wszytko poszło sprawnie, ponieważ do sprzątania
była potrzebna tylko wilgotna szmatka. Najcięższą rzeczą do sprzątanięcia był
zdobiony stół. Jego rzeźbienia miały bardzo dużo zagłębień gdzie nazbierało się
wiele ziaren mąki. Po dwudziestu pięciu minutach udało mi się doprowadzić go do
użytku dziennego. Z radością stwierdziłam, że mogę już wyjmować moje ciasto z
pieca. Założyłam ochronne rękawiczki i wyjęłam blachy wypełnione pięknym,
złocistym ciastem. Wysunęłam je na drewnianą deskę do krojenia, do zrobienia
pozostało mi tylko udekorowanie babki majonezowej. Uznałam, że nie będę szalała
z dodatkami więc posypałam grzbiety dania cukrem pudrem i udekorowałam je
kilkoma jadalnymi kwiatami. Tą mniejszą przeniosłam na dużą babkę i uznałam, że
nawet nieźle się to prezentuje. Zrobiłam zdjęcie mojemu daniu i opublikowałam
je na Instagramie. Teraz pozostało tylko i wyłącznie zgłosić je do konkursu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Proszę, nie spam w komentarzach i nie reklamuj bloga w miejscu do tego nieprzeznaczonym - to będzie karane usunięciem twojej uwagi. Nie zapominaj też o zasadach interpunkcji i ortografii! ;)