poniedziałek, 20 marca 2017

Od Will'a C.D Sashy

Powiedzmy, że dostałem szału jak dowiedziałem się, że Sasha jest w ciąży. Plotłem trzy po trzy a nawet gorzej, o wiele gorzej. Powiedzmy sobie prawdę w oczy. Zachowałem się jak niedorozwinięty pajac. Nie wiedziałem co o tym myśleć! Rzuciłem w Sashę testem ciążowym a następnie odbiegłem stamtąd. Byłem wściekły i wróciłem do akademika. Myślałem czy mam o tym komuś powiedzieć, więc wybór padł na siostrę. Ruszyłem nabuzowany w stronę pokoju młodej, by po chwili oprzeć się o czarną framugę drzwi i zapukać. Po chwili w drzwiach stanęła Esma z Beatrice w ramionach.
-Wejdź...- zachęciła mnie i wskazała na sofę.
Usiadłem i opowiedziałem jej wszystko, po czym dość mocno oberwałem z liścia. Zupełny zwrot akcji, Esma była wnerwiona na mnie jak nie wiem co. Kazała mi iść do Sashy i przeprosić ją, cokolwiek!
-Jak można być takim dupkiem jak ty! Ty myślisz, że Sasha mogłaby Cię zdradzić?!- krzyknęła.- Powiem Ci tak, weź dupę w kroki i zamiataj do Sashy, bo jeszcze zrobi coś głupiego...- dodała opadając na kanapę.
Nie wiedziałem co odpowiedzieć. Wyszedłem szybko z pokoju i ruszyłem w miejsce gdzie zostawiłem Sashę. Nie zastałem jej już tam. A czego mogłem się spodziewać, że będzie tam na mnie czekać i powie mi "Will, dzięki, że wróciłeś!". Szlag mnie strzelił i walnąłem w drzewo. Nie wiem czy to złość dała mi takie  szczęście, ale w moim nadgarstku coś strzeliło. Jednak nie przejąłem się tym tylko wróciłem do pokoju i walnąłem się do łóżka. Zapomniałem całkowicie o jutrzejszych zawodach surfingowych! Szybko odgruzowałem moją deskę i postawiłem ją przy szafie, by jutro na nią wskoczyć i popłynąć w siną dal. Myślałem jeszcze chwilę nad tym co powiem Sashy, jak znam swoje szczęście to mi nie wybaczy, pozwie najlepiej do sądu za znęcanie psychiczne... No dziękuję bardzo!
******
Nawet nie za bardzo wiedziałem kiedy zmorzył mnie sen i odpłynąłem do Krainy Cudów. Jednakże nie pozwolono mi zbyt długo pospać, gdyż Ren zaczął ujadać w stronę drzwi. Mruknąłem coś pod nosem wstając. Chwyciłem jeansy i jakąś bluzę, po czym szybko je założyłem. Sięgnąłem w stronę smyczy, zwisającej z wieszaka, na którym prócz niej samej wisiała także obroża Rena. Pochwyciłem szybko obrożę, po czym zapiąłem ją na szyi psa. Zaciągnąłem klamerkę, po czym założyłem buty i przypiąłem smycz do obroży. Otworzyłem drzwi i wypuściłem psa oraz zamknąłem drzwi. Z smyczą w ręce biegłem, by jakkolwiek udało mi się uniknąć skargi od sprzątaczki pt. "Twój pies napaskudził na moim nowiutkim dywanie." Więc,już po chwili byłem na zewnątrz razem z Renem. Odpiąłem smycz, co nie było łatwe, gdyż pies szamotał się. Szybko pobiegł za drzewa, załatwić swoje psie potrzeby. Ja w tym czasie usadowiłem się pod drzewem, by nie przeszkadzać innym mieszkańcom akademika w codziennej bieganinie na zajęcia. Tym razem w tej grupie nie było mnie, gubiącego przy tym wszystkie długopisy. Po chwili przygonił do mnie Ren z jakąś szczęśliwą suczką.
-Hej, nie wyrywaj nam tu panien!- zaśmiałem się chwytając za ucho pupila.
Ten szybko zaszczekał i chciał pogonić za psinką, jednak ja złapałem jego obrożę, do której przypiąłem smycz.
-Wracamy...- powiedziałem, klepiąc psa po lędźwiach.
Odprowadziłem psa do pokoju. Popatrzyłem jeszcze na zegarek i chwyciłem deskę. Ruszyłem na plażę.
****Po kilku minutach****
Byłem już na plaży i zgłosiłem przybycie. Mój numer to 5, więc miałem mało czasu do startu. W oddali dostrzegłem Sashę, więc ruszyłem w jej stronę. Chciałem jej wszystko wyjaśnić, opowiedzieć jakim byłem niedorozwiniętym pajacem...(bez obrazy dla pajaców). Przeszkodził mi w tym sędzia, który pokazał, iż ma już zaczynać. Wycofałem się szybko i przystanąłem przy drzewie.
-Hej...!-usłyszałem z oddali.
Rozejrzałem się, jednak nie znalazłem obiektu, który mógł wydawać taki głos.
-Nie poznajesz swojego anioła?- znów odezwał się głos.
Tym razem wychyliłem się zza drzewa, by dostrzec dziewczynę, o kruczoczarnych włosach.
-Nie wierzę... To ty?- zaśmiałem się.
Dziewczyna prychnęła i wyjęła gumę z ust.
-No akurat ja. Nie spodziewałeś się swojego anioła? Przeszkadzam Ci?- zapytała smutno.
-Oczywiście, że nie... Tylko... zmieniłaś się... Nadal mam to zdjęcie.- zaśmiałem się, pokazując zdjęcia na komórce (zdjęcie obok <----)
Tylko teraz. Clarissa, jest moją koleżanką. Jednakże aniołem nazywam ją dlatego, iż na nazwisko ma "Angel". Pogadałem z nią o wszystkim, zawarłem w tej opowieści także te wczorajsze wydarzenia. Clar tylko parsknęła i uśmiechnęła się troskliwie. Po chwili usłyszałem krzyk ludzi. Clar obejrzała się i wskazała na sylwetkę kobiety w oddali.
-Jezu! Rekin! Patrz! Atakuje dziewczynę!!- wrzasnęła i podbiegła do brzegu. Patrzyłem na to z przerażeniem. Pochwyciłem plecak, w którym zawsze nosiłem coś ostrego, jednak dziś nie było tam niczego co mogło, by się przydać. Pod drzewem zauważyłem starego człowieka czyszczącego harpun. Podbiegłem do niego zabierając harpun. Zerknąłem jeszcze w stronę Sashy, która miotała się z rekinem.  Przeraziłem się. Clar czekała na mnie w motorówce. Odepchnąłem ją od brzegu po czym sam wskoczyłem do środka. Odpaliłem silnik i ruszyliśmy. Gdy byliśmy już bliżej, spostrzegliśmy, iś woda w tamtym miejscu zaczerwieniła się.
-Jezu! Żeby tej dziewczynie nic się nie stało!- krzyknęła Clar, chwytając harpun.- Po co Ci on?- zapytała jednak ja już nie słuchałem jej, gdyż wskoczyłem do wody obok rekina, który szarpał Sashę.
-Daj harpun!- rozkazałem a Clar podała mi narzędzie.
Zasłoniłem Sashę przed dalszymi atakami rekina. Na tamtą chwilę rekina gdzieś wcięło, ale po chwili pojawił się i zaczął się do mnie niebezpiecznie przybliżać. Miałem nadzieję, iż harpun nie będzie potrzebny, jednak teraz miałem inne zdanie co do tego. Uprzedziła mnie Clar, która zarzuciła sieć, którą najpewniej znalazła w motorówce. Rekin zaplątał się w nią i odpłynął, gubiąc sieć. Odpuścił! W mgnieniu oka wciągnąłem Sashę na motorówkę. Szybko odpaliłem silnik. Gdy ja kierowałem motorówką, Clar próbowała zatamować krwawienie. Ciało Sashy było pokryte ranami kłutymi, od zębów rekina. Od razu po dopłynięciu do brzegu, zaniosłem Sashę do auta, a następnie wraz z Clar ruszyliśmy do szpitala. Clar nie zagościła tam długo, bo od razu po zawiezieniu Sashy na Salę Operacyjną, pojechała do Akademii zawiadomić wszystkich.
***Po kilku dniach***
Według lekarzy, Sashy nic nie jest, a dzieci mają się dobrze. Dziewczyna nadal jest pod wpływem narkozy, gdyż 4 godziny temu ją operowano, ponieważ znaleziono kieł rekina w udzie mojej ukochanej. Bardzo się o nią martwiłem.
Panie doktorze kiedy ona się obudzi? Czy wszystko w porządku z dziećmi? - zapytałem lekarza, siadając obok łóżka Sashy.
Głos łamał mi się coraz bardziej z każdym wypowiedzianym słowem...
- Nie wiadomo kiedy się obudzi. Straciła bardzo dużo krwi... Jednak nie wiem jak, ale jakimś cudem rekin omijał okolice podbrzusza i brzucha oraz nie ma aż tak rozległych obrażeń... Mogę zaryzykować, że opatrzność czuwała nad ukochaną - rzekł lekarz w odpowiedzi.
- Proszę obudź się - przełknąłem ślinę i otarłem łzę, która spłynęła po moim policzku.
Powieki Sashy poruszyły się i otworzyła oczy. Ja szybko ją objąłem.
- Gdzie ja jestem ? - spytała oszołomiona.
- W szpitalu... Rekin cię zaatakował... Z dziećmi wszystko dobrze - odpowiedziałem.

- Jak to? Przecież ....  powinnam być ... martwa .... - stwierdziła.
Spojrzałem na nią z delikatnym uśmiechem.
- To ja cię uratowałem... - powiedziałem szybko.
- Czemu? I jak? Proszę opowiedz mi wszystko ... Co robiłeś na plaży ? - spytała.
Chwyciłem jej dłoń i ją pocałowałem.
- Zacznijmy od początku .... - powiedziałem.- Po tym niefortunnym napadzie szału wszystko opowiedziałem Esmie, która zdzieliła mnie po twarzy. Wróciłem tam gdzie cie zostawiłem, ale już Cię tam nie było i poszedłem spać. Przypomniałem sobie o zawodach surfingowych, na które byłem zapisany, więc rano tam poszedłem i spotkałem Clar, która pomogła mi z Tobą. Gdy zobaczyłem w oddali Twoją sylwetkę i rekina życie mi się załamało, więc popłynąłem tam.-opowiedziałem.
-A...kim jest Clar? Czy ty i ona...?- zapytała słabiutko.
-Nie nie...- odpowiedziałem stanowczo.- Clar to moja przyjaciółka, poza tym lesbijka.- dodałem.
-Aha...- odparła.
-Prześpij się.- odpowiedziałem wstając.

<Sashaa?? Jest takie g***o... Nie wiem po co to opublikowałam... Wyszło... tak kretyyńsko>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Proszę, nie spam w komentarzach i nie reklamuj bloga w miejscu do tego nieprzeznaczonym - to będzie karane usunięciem twojej uwagi. Nie zapominaj też o zasadach interpunkcji i ortografii! ;)