sobota, 28 lipca 2018

Od Davida C.D Any - Dzierżawa Miriam

Od długiego czasu po mojej głowie chodziła pewna myśl. Mianowicie miałem zamiar wydzierżawić konia. Nic specjalnego, jednak musiał on spełniać moje oczekiwania. Chciałem ogiera, wielkiego bydlaka najlepiej ponad 170 cm w kłębie, który albo by skakał, albo chodził WKKW. Miałem kilka koni na oku, które oczywiście nie spełniały moich wymagań, ale no, nadawały się. Cóż, moje serce skradła jednak klacz rasy nieznanej. Mała, bo 164 cm wzrostu o wspaniałym uosobieniu imieniem Miriam. Spędzałem z nią wiele czasu, czyściłem, chodziłem na spacerki, trenowałem na niej. Czułem, że to był właśnie konik dla mnie. Nawet ostatnio poruszałem ten temat z moją znajomą. Tego dnia miałem zajęcia trwające jak dla mnie wieki, potem spacer z psem i jazdę na wybranej przeze mnie klaczy. Udałem się do dyrekcji, podpisałem umowę i stało się, miałem Miriam dla siebie. Byłem zadowolony z tej decyzji i chciałem jak najszybciej pochwalić się Anie. Ruszyłem więc w stronę Akademika i akurat ją spotkałem. Wyglądała, jakby miała dość beznadziejny dzień. Po wymianie kilku słów poszliśmy coś zjeść na stołówkę. Ja oczywiście wziąłem sobie kilka kanapek, jakieś parówki i herbatę i czekałem aż Ana podejmie decyzję. W końcu przybyła ze swoim talerzem i zaczęliśmy spożywać posiłek.
- Muszę Ci coś powiedzieć.
- Co takiego?
- Podjąłem decyzję... Miriam teraz jest pod moją opieką.
- To super.
- Planuje kupić kilka rzeczy dla niej, wiesz, czaprak, wodze, bo ma porwane.
- Czyli wypad do miasta?
- Tak, może chciałabyś iść ze mną... przy okazji możemy do kina wpaść, może coś fajnego będzie akurat?
- Zgoda... pod warunkiem, że mi pomożesz.
- Okey, z czym?

<Ana>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Proszę, nie spam w komentarzach i nie reklamuj bloga w miejscu do tego nieprzeznaczonym - to będzie karane usunięciem twojej uwagi. Nie zapominaj też o zasadach interpunkcji i ortografii! ;)