sobota, 28 lipca 2018

Od Esmeraldy C.D Winter

Nie mówiąc już o powodzi na mej pudroworóżowej bluzce, wzdrygnęłam się nieco, z nienacka muśnięta przeźroczystą cieczą. Właściwie chętnie nie przebierałabym zmoczonej odzieży, ale wiedząc, jak słońce wypaliłoby wodę z mej bluzki - wolałam nie ryzykować poparzenia słonecznego. Tak czy owak charknęłam cicho, że idę zmienić ciuchy. Wwaliłam się do łazienki, przebierając tylko i wyłącznie bluzkę na suchą, więc ów przebieranka zajęła mi mniej niż minutę. Z uśmiechem na twarzy wyszłam z łazienki, spoglądając na Balbinę, która w tamtym momencie - ku niezadowoleniu Winter - domagała się miziania w okolicach pysia i bródki.
-Balbina, już zaczynasz ludzi męczyć? - Kicia jedynie odmiauknęła, słysząc swoje imię i zeskoczyła z łóżka nowej koleżanki, by powędrować na łóżko należące do mnie. Poprawka. Do nas.- Mam nadzieje, że będzie Ci sie tu dobrze mieszkało. Alyss wróci wieczorem, o ile dobrze pamiętam. Chcesz może zwiedzić stajnie w moim towarzystwie? - zapytałam, lustrując blondynkę od góry do dołu, zastanawiając się, czy i tym razem tylko pokiwa głową.
-Wolałabym sama, ale jeśli musisz...- Winter mruknęła pod nosem zlepek słów, po czym odgarnęła włosy z twarzy.
-Świetnie, myślę, że znajdziesz plac do jazdy, będe tam czekać. - pomachałam siedzącym w pokoju dziewczynom i trzaskając drzwiami, wyszłam z pokoju.
Obcasy od dopiero co przywiezionych sztybletów dźwięcznie oddziałowywały na błyszczącym parkiecie, tworząc charakterystyczny stukot. Tym razem uważając na schody prowadzące w dół, przeszłam szybko przez hol i dostojnym ruchem nadgarstka zważyłam klamkę od niewidzialnym gołym okiem drzwi wyjściowych. Przez pustą framugę do holu wtargnęło wrzące powietrze, które to zniechęciło mnie dostatecznie do wyjścia na zewnątrz z klimatyzowanego pomieszczenia. Na głowę nałożyłam białą czapkę z daszkiem z renomowanej firmy Nike (a raczej jej podróby) i szybkim krokiem przebyłam odległość między akademikiem a placem do jazdy. Na moje szczęścia był niezajęty. Gdy tak siedziałam na ławeczce w cieniu i czekałam na wcześniej "poznaną" dziewczynę, w mojej głowie pojawiła się niepokojąca i niechciana tam myśl: "A co jeśli ona nie wie, gdzie jest plac?". Chwila myślenia i już w pocie gnałam przez piekarnik z powrotem do trójki. Recepcjonistka już chyba nawet nie zwracała na mnie uwagi, gdyż przyzwyczajona do moich ciągłych ganianin, po prostu dalej przeglądała gazetę. Z czapką w ręce stanęłam w drzwiach, które w tym momencie Winter otworzyła.
-Właściwie to pomyślałam, że zaprowadzę Cie na plac, bo w końcu możesz nie wiedzieć, gdzie jest, znaczy, zyskamy więcej czasu. Hehe. - uśmiechnęłam się nerwowo, sprowadzając ton głosu na spokojny i "opanowany", choć jak wiadomo, w moim słowniku takie wyrazu nie ma.
Spodziewałam się radosnego ćwiergotu, a tu na odpowiedź przyszło pokiwanie głową, tsa, ta znajomość zapowiada się przednio. Esma, zapamiętaj, nie każdy zacznie z tobą gadać od pierwszej sekundy i trzeba to uszanować. Drogi z pokoju do placu nie będę opisywać, bo milczałyśmy - jakoś nie miałam o czym zagaić,dopiero przy placu otworzyłam usta, by po chwili zacisnąć je w wymowną kreskę. Do ch*uja kto wpuścił Divine'a na padok  Jaskółki?! Już miałam iść do nich, gdy przypomniałam sobie jak to rano postawiłam je na padokach obok siebie, moja zdolna skoczna bestia.
-Zmiana planów, chcesz pojechać w teren?


Winter? :3

505 słów



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Proszę, nie spam w komentarzach i nie reklamuj bloga w miejscu do tego nieprzeznaczonym - to będzie karane usunięciem twojej uwagi. Nie zapominaj też o zasadach interpunkcji i ortografii! ;)