piątek, 27 lipca 2018

Od Winter do Esmeraldy

Budzik, czyli znienawidzone przez wszystkich urządzenie, zostało zastąpione uroczym stworzonkiem, jakim była Novis. Kotka swoim mruczeniem była w stanie obudzić cały dom. Poprawka, mieszkanie zwane przeze mnie zatęchłą klitką.
- Novis, wypad – warknęłam, odsuwając pyszczek kotki od swojego policzka, sięgając pod poduszkę pod telefon. Stary grat wskazywał punkt siódmą trzydzieści. O ciul. Zostało mi dwadzieścia minut do przyjazdu taksówki, która zawiezie mnie na lotnisko.
W ekspresowym tempie dotarłam do biurka, by zabrać z niego ubranie i pobiegłam do łazienki. Zarzuciłam luźną, wyciągniętą koszulkę i lekko wytarte jeansy i wróciłam do pokoju, by przygotować czarną kotkę na podróż samolotem. Nie karmiłam jej, bo zapewne matka już to zrobiła. Znając życie, dała jej albo to, co powiedziałam jej ,by dała lub wrzuciła jej do miski resztki ze śniadania. Wkurzające, ale prawdziwe.
Wyjęłam z szafy transporter, szelki i smycz, po czym założyłam dwie ostatnie rzeczy na kota. Wsadziłam jej do skrzynki koce i trochę smaczków na zajęcie jej czasu. Wpakowałam ją do środka, wzięłam na ramię bagaż podręczny, walizkę postanowiłam ciągnąć za sobą, a kota w drugą rękę. Nie miałam zbyt dużo rzeczy, może dlatego, że nie było mnie stać. Cóż, taka rzeczywistość.
Po cichu wyszłam z mieszkania nie, mając nawet ochoty żegnać się z „rodziną”. Z trudem ściągnęłam walizkę z trzeciego piętra, ale widok taksówki na podjeździe skutecznie poprawił mi humor. Na mojej twarzy pojawił się nawet zazwyczaj niezauważany przez nikogo uśmiech w kącikach ust.
Wreszcie stąd uciekam. Witaj nowe życie.
***
Kompletnie nie wiedziałam jak dostać się do akademików. Rozeznanie w terenie level ekspert.
Zabij mnie ktoś.
W końcu pokierowana intuicją ruszyłam dokładnie w środek obiektu. Ewentualnie trafię do stajni, fajnie by było. A bynajmniej lepsze to od dzielenia pokoju z trzema dziewczynami. Prawdopodobnie w towarzystwie kota i lisa. Alergio, przybywają w większej formie! Może nie umrę, ale będzie to uciążliwe.
W końcu dotarłam do czegoś, co wyglądało na budynek mieszkalny. Weszłam do środka i od razu zauważyłam, że dobrze trafiłam. Nogi od razu pokierowały mnie do prawidłowego numeru pokoju, ale będąc już w fazie kładzenia ręki na klamce, dopadły mnie ogromne obawy, dotyczące tego, co tam zastanę. Z jednej strony niby chciałam w końcu walnąć się na łóżku i nic nie robić, ale z drugiej… było to bardziej skomplikowane. Po pierwsze, nawiązanie rozmowy ze współlokatorkami, po drugie strach przed położeniem się spać przy nieznajomych dziewczynach. Paranoja, wiem.
W końcu jednak się przemogłam i otworzyłam drzwi, może nieco zbyt gwałtownie, bo musiałam je złapać, zanim pieprznęły o ścianę. Dopiero kiedy o mało co się nie wywróciła, upuściłam kota i prawie rozwaliłam ścianę.
Wspaniale.
- Novis! – syknęłam, kiedy zauważyłam, że drzwiczki transportera są otwarte, a kotka wita się ze wszystkimi w pomieszczeniu. Zdradziecka szuja.
- O, ty musisz być tą nową. Winter, prawda? – dziewczyna siedząca najbliżej drzwi wyciągnęła do mnie rękę. Wyglądała na taką trochę satanistkę. Bryy.
- Tak – burknęłam, dostrzegając wolne łóżko i leżącą na nim czarnuszkę. Kotka wpatrywała się, we mnie mrucząc jak traktor. Mam wrażenie, że dziewczyny długo z nią nie wytrzymają. Tym bardziej że lubiła budzić mnie w okolicach godziny trzeciej. Co najwyżej wywalą nas do stajni.
Wsunęłam transporterek pod łóżko, ale walizkę i torbę zostawiłam przy swojej szafie. Wyjęłam jedynie miski kotki i jej karmę, która była w cholerę droga, ale czego się nie robi dla kochanego sierściucha? No właśnie.
Napełniłam miseczkę kotki mokrym żarciem i postawiłam ją przy ścianie, koło szafy. Kotka cicho miaucząc, rzuciła się do jedzenia. Wiecznie nienażarta. Kąciki moich ust delikatnie drgnęły, widzącszczęśliwego zwierzaka.
- Jestem Esmeralda – odezwała się wcześniej poznana przeze mnie dziewczyna. Na jej słowa kiwnęła delikatnie głową, dalej się nie odzywając. W końcu uznała, że to czas by pójść do łazienki, by się ogarnąć.
Zabrałam ze sobą ręcznik oraz piżamy i wzięłam szybki prysznic, oraz umyłam włosy. Ubrałam koszulkę na ramiączka i dłuższe spodnie, po czym ruszyłam z powrotem do pokoju. Z lekkim niezadowoleniem zauważyłam na swoim łóżku oprócz mojej kitki drugiego kota. Wspominałam, że mam alergię? No właśnie. Będę kichać, o ile nie wezmę tabletek. Dlatego wyjęłam pigułki z torby i poszłam do kuchni, by wziąć wodę. Nieco spięta przeszłam przez środek pokoju i znalazłam się w małym pomieszczeniu. Znalazłam szklanki, wodę i połknęłam tabletki. Zaczęłam iść w kierunku łóżka, dopóki w kogoś nie uderzyłam, wylewając praktycznie całą ciecz na koszulkę, prawdopodobnie, dziewczyn.
O ciul, umrę.

>Esma?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Proszę, nie spam w komentarzach i nie reklamuj bloga w miejscu do tego nieprzeznaczonym - to będzie karane usunięciem twojej uwagi. Nie zapominaj też o zasadach interpunkcji i ortografii! ;)