środa, 1 sierpnia 2018

Od Esmeraldy C.D Winter

-Mhm...to właściwie dobry pomysł... No to chodź! Siodlarnie zamykają o 23, więc mamy jeszcze dwie godziny. To chodźmy.- Winter poderwała się z łóżka, wraz z sobą z łóżka zganiając 24 godziny na 7 dni w tygodniu działający traktor.
Tym razem wieczorna droga do stajni przebiegła w miłej atmosferze, rzuciłam tematem szczotek dla koni i tego, z jakiej firmy są one najlepsze.
-Mogę tylko dodać, że Yorki mają niskie ceny, a są bardzo dobre.- rzekłam, obficie gestykulując (uważałam oczywiście by nie zdzielić obok idącej blondynki).
Dziewczyna przyznała mi rację i już miała się do mnie odezwać, lecz przed nami wyrósł jak podgrzybek po obfitym deszczu...Gilbert Blythe - ten sam Gilbert Blythe, który nawrzeszczał na mnie za to, iż w kontrgalopie przejechałam cavalteki, kiedy sam mi kazał.
-Dobry wieczór. - mimo tego, iż doskonale znałam już tego faceta, na karku pojawiły się zwodnicze kropelki potu, które w mgnieniu oka starłam ze skóry. - My tylko do stajni.
Mężczyzna jeszcze przez chwile patrzył za nami, nim odeszłyśmy, a ja, gdy tylko spuścił nas z oczu, mimo szerzącego się kłującego bólu w okolicach skroni, uśmiechnęłam się szeroko, wypuszczając ze światem powietrze.
-Teraz prosto do stajni...
~*~
-Pewnie jeszcze nie zdążyłam Ci powiedzieć o wszechwiedzącym Gilbercie? - krzyknęłam do Winter, która w tamtym momencie toczyła bój z zaklejką z końskiego łajna na sierści Blanci.
-Jeszcze nie.- Wprowadziłam Pompeje z powrotem do boksu.
Klaczka jak zazwyczaj ładnie stała podczas czyszczenia, więc za dobre sprawowanie dostała całego banana.
-Uno. Jeśli masz możliwość ucieknięcia przed nim, to zrób to jak najszybciej. Dos. Jeśli masz z nim jazdę, lepiej wykonuj wszystko tak jak on każe. Tres. Jeśli zrobisz jeden mały błąd, masz przechlapane. Cuatro. On wie wszystko najlepiej. - Moje słowa miały jedynie na celu ostrzeżenie dziewczyny przed dość nieznośnym nauczycielem ujeżdżenia.
Jako, iż ustaliłyśmy, że ja zajmuję się prawą stroną stajni, to moim kolejnym koniem do czyszczenia był Paradoks - cholerny hucuł, który kilka razy zrzucił mnie do wody podczas pławienia. Akurat instruktorzy lubią wsadzać mnie na niego podczas pławienia, gdyż zapewniam śmiech na terenach - a to Paradoks mi wierzgnie i wysadzi do błota, a to wwalimy się w gałęzie, a to przewrócimy się w wodzie na zakręcie - no fala śmiechu gwarantowana, zapraszamy na przedstawienie pt. Zmagania Esmy i hucuła.
Zrobimy sobie tutaj skip time, gdyż nasze czyszczenie ciągnęło się aż do godziny 23, a my same udałyśmy się do wyrek od razu po wejściu do pokoju.
~*~
Czy wspominałam o tym, iż moje pławienie koni zawsze odbywa się na Paradoksie? Otóż to. O godzinie 4 rano zawitałam w boksie Paradoksa, który odbywał swoje poranne drzemanie, więc zły jak osa chapnął zębami w powietrzu.
-Brzydki, nie wolno. - odtrąciłam pysk konia od swojego ramienia i na ciemnogniady pyszczek nałożyłam już zmęczony życiem czarny kantar, przynależący do hucuła, za nim powędrował uwiąz, za który wyprowadziłam Paradusia z boksu.
Złapało mnie lekkie zdziwienie, gdy podczas przygotowywania go do porannej jazdy o wschodzie słońca, ani razu nie chapnął obok mojej ręki paszczą i nie wyrywał kopyt. Hucuł jedynie podczas zakładania ogłowia sprawił problemy - kilka razy podchodziłam do wkładania wędzidła do jego pyska, dopiero hack ze smaczkiem przy wędzidle podziałał. Nie minęła chwila, a na głównym placu zebrała się grupa osób, które wczoraj zgłosiły się na teren. Drugi szok tego poranka zarysuje się wam w drugim zdaniu. Nieco zdziwiłam się, więc gdy na uboczu dostrzegłam mocno przerażoną Winter. Trzymając konia krótko pod wędzidłem, doprowadziłam go aż do panny Weters z dumnym Hollim u boku.
-Pasujecie do siebie.- uśmiechnęłam się na powitanie.- Hej
-Cześć...- blade usta dziewczyny wykrzywiły się w delikatny uśmiech, gdy popatrzyła na wałacha.
-Co zmusiło Cię do wzięcia udziału w tym przedsięwzięciu? - zarechotałam krótko, od razu gryząc się w język, pamiętając o obietnicy powagi złożonej Pani z portierni (słyszał ktoś o większym głupstwie?).
-James Rose. -towarzyszka odparła, klepiąc siwusa po łopatce.
Po chwili usłyszeliśmy głos Pana Georga, który nakazał, by wsiadać na wierzchowce i sprawdzać popręgi.

Winter? C:


650 słów = 3 punkty

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Proszę, nie spam w komentarzach i nie reklamuj bloga w miejscu do tego nieprzeznaczonym - to będzie karane usunięciem twojej uwagi. Nie zapominaj też o zasadach interpunkcji i ortografii! ;)