wtorek, 7 sierpnia 2018

Od Navarro C.D Winter - zadanie 6

Kłęby dymu w tym momencie zajmowały mi w mózgu potrzebne miejsce. Gdy pies leżał tak bez ruchu na ziemi w szoku po potrąceniu, aż oddech stanął mi w piersi.
Winter krótko po zajęciu się zwierzakiem zasnęła przy nim. Tośka wtulona była w nią od środka, Novis za to ogrzewała psa - dziewczyna wraz z trzema zwierzętami, pupilami w kilku kolorach. Nie chcąc wpierdalać się im do łóżka, gdyż i tak nie byłoby miejsca, zabrałem ręcznik i spodnie od piżamy, po czym wziąłem orzeźwiający prysznic. Zdecydowanie poczułem się po nim lepiej, wrażenia z całego dnia zniknęły w kanale i popłynęły do zbioru miliona innych ludzkich uczuć - czyli po prostu do ścieków. Usiadłem więc na fotelu wraz z kocem w ręce i zatopiłem się w Internecie, dopiero po chwili zerwałem się z wygodnego siedzenia i z prawie niewidocznej w mroku szafy wydobyłem jakiś koc. Kochałem koce nad życiem. Koc w krate wylądował na Winter i połowiczne na kotach, które chyba niezadowolone zauważyły, iż zostały przeze mnie zakryte. Pierwsza wyłamała się Tabaca, która zauważając moje osamotnienie, zawitała u mnie na fotelu i z charakterystycznym dla niej mruczeniem przy czynności ugniatania, delikatnie ułożyła się za mną na oparciu. Zastanawiające było w jakiej pozycji znajde ją rano lub czy nie obudzę się w nocy z rysami od pazurów na barku, zwłaszcza, że nie ubrałem koszuli.
*~*
-Osz k**wa. - myślę, że budzik-Zimka zadziałał jak powinien.
Dziewczyna wyrwała mnie ze snu, czego właściwie nie miałem jej za złe, gdyż raczej było już po 6. Powody jej krzyku niestety nie udało mi się zidentyfikować nawet po otwarciu zaspanych powiek - no może prócz tego, iż Winter zasłaniała oczy ręką (pomińmy szpary w palcach, przez które wszystko widziała) i zdecydowanie chodziło o mnie. Pierwsze co mi przyszło do głowy, to możliwość, że budzik-Zimka zadzwonił z powodu kocich pazurów na moim barku lub dwa, widoku samego mnie. Na wszelki wypadek przełożyłem dłoń z kolan na ramię i niemal nie dotykając skóry, sprawdziłem stan mojego barku po nocy z kotem. W każdym razie to nie było to, więc już całkiem nie rozumiejąc reakcji Zimki, ślamazarnie wstałem z fotela, uważając, by nie kopnąć Tośki, która podczas snu stoczyła się na ziemię. Nie wiem czy była z tego zadowolona, ale mimika pyszczka i gestykulacja łapek wskazywała na pełny pasek szczęścia.
-Co jest?- zapytałem, podnosząc z ziemi Tabace i przytulając ją do siebie.
-Nic, nic...- odparła po chwili, głaszcząc po łebku Toro.
Nieco speszona dziewczyna zabrała Novis i Toro do swojego pokoju, zamknąłem za nią drzwi i do miseczki Tosi nałożyłem jej ulubioną puszkę - wakacyjny kurczak w galaretce z  Catz Finefood, jednak kotki nie było. Nie przejmując się tym zbytnio, przebrałem się w normalny, dzienny strój oraz wykonałem tzw. Morning Routine. W tym czasie niestety Tabaca nadal nie pojawiła się przy misce.
-Tośka?- zawołałem, myśląc, że może schowała się pod łóżkiem. Kilka razy jeszcze zawołałem, lecz Białej jak nie było, tak nie ma.
Gdzie ona się podziała do cholery?! Z nadzieją, że czatuje gdzieś w kuchni zaglądnąłem do niej, lecz kota i tam nie było. Właściwie już zaczynałem panikować, więc chwyciłem smycz i szelki, wychodząc zgarnąłem jeszcze klucz od pokoju i w pośpiechu zamknąłem drzwi. Nie miałem pojęcia w jaki sposób kotka się wydostała z pokoju.
-Tosia? Tosia! - po raz kolejny zawołałem kotkę po imieniu.
Po chwili uświadomiłem sobie, że samemu nie uda mi się odnaleźć małej kotki na terenie wielkiej Akademii, więc skierowałem się do jedynej znanej mi osoby - do Winter. Szybko odnalazłem jej pokój, zapukałem i usłyszałem głos na pewno nie należący do blondynki. Otworzyła mi brunetka - kojarzyłem ją chyba tylko ze stołówki, gdzie stolik zajmowała z jakąś rudą.
-Cześć...Jest Winter?- zapytałem, opierając się o framugę drzwi.
-Jest, bierze prysznic. - Dziewczyna wskazała na łazienkę, skąd dochodziły odgłosy skapującej wody.
-Mogę na nią poczekać? - ponownie zadałem pytanie. Właściwie byłem zdziwiony, że Winter przydzielili pokój pełen dziewcząt, gdy ona już krępowała się przy mnie.
-Mhm. Wchodź. - odparła szybko, zamykając za mną drzwi.
Właściwie bez problemu odnalazłem łóżko Zimki - dwa koty na nim, jeden rudy, drugi czarny. Pogłaskałem Novis po grzbiecie, otrzymując sowitą nagrodę w postaci mruczenia - i w tym momencie z łazienki wyszła Winter i z pełnym oburzeniem popatrzyła na mnie.
-Potrzebuje pomocy, znowu. Tośka zniknęła.- wyjaśniłem zdziwionej dziewczynie, schodząc z jej posłania.
-Nie ma jej? Na pewno?- zapytała, rozczesując swoje śliczne blond włosy. Fuck.
-Na pewno. Błagam Cię, chodź szybko, bo jak mi kot ucieknie to będzie niezły fail. Czekam przed pokojem.
Wyszedłem z białego pomieszczenia i oparłem się o ścianę przed nim. Po chwili przyszła Winter wraz z Novis i naprawdę błyskawicznie ruszyliśmy na dół.
-Kiedy ostatni raz była z Tobą?- Winter zadała pytanie, rozglądając się po holu.
-Wtedy kiedy ty byłaś.- odpowiedziałem.
Moja odpowiedź wywołała nieśmiały rumieniec na bladej twarzyczce Zimki, na co się uśmiechnąłem, nawołując Tabace po imieniu.
Byłem pewien, że Tabaca się znajdzie, po prostu wiedziałem, że się znajdzie. Praktycznie bez słowa obeszliśmy stajnie dla koni szkółkowych, tylko nawołując kotkę po imieniu. Novis szła krok w krok z Winter, czasem zatrzymując sie przy krzaku. Postanowiliśmy, że będziemy pytać przechodzących o to, czy nie widzieli kotki. Pierwszą osobą, którą spotkaliśmy była dziewczyna z pokoju Winter - ruda i raczej dość osobliwa osóbka, z wielkim uśmiechem na twarzy oznajmiła, że na ujeżdżalnie wpadł biały kot i przestraszył innemu chłopakowi konia i później futrzak odbiegł w stronę stajni. Dziękując za udzielone informacje, nadal wołając pobiegliśmy do stajni dla koni prywatnych.
-Tabaca! - Zimka zawołała, lecz odpowiedziało jej tylko rżenie koni.
-Masz ładny głos, hah. - powiedziałem, gdy dziewczyna kolejny raz zawołała. Wtedy moje słowa znów ją zawstydziły, tak samo, jak na korytarzu.
Zaglądaliśmy do każdego boksu, jednak w żadnym nie znaleźliśmy białej kulki futra.
-Ej! To wy szukacie kota?- właściwie nieznana mi dorosła kobieta podbiegła do nas i wskazując w stronę lasu, dokończyła swoją przerwaną wypowiedź.- Biały kot biegł w stronę lasu, próbowałam ją łapać, ale obsyczała mnie.
-Dobra, dzięki za informację. -Winter zaczęła biec w stronę lasu, ja za nią.
Zdziwiło mnie zacięcie Zimki do szukania mojego sierściucha, lecz nie mówiąc jej o tym, zyskała wielki plus u mnie, właściwie zebrała u mnie już wiele więcej punktów. Pobiegłem za dziewczyną, która w międzyczasie zdążyła już wbiec do lasu.
-Tosia! Tosia!
Nasłuchiwaliśmy długą chwilę i w momencie, kiedy mieliśmy zacząć iść głębiej w las, z drzewa znajdującego się jakieś 10 metrów od nas rozległ się miauk.
-Tośka!- podbiegłem do drzewa, z którego góry dobywał się przerażony miauk mojej kocicy.
Wspominałem o tym, że mój kot nie umie schodzić z drzewa? No właśnie. Kotka znajdowała się raczej wysoko - siedziała na rozgałęzieniu dwóch konarów i próbowała sama zejść co kończyło się wejściem jeszcze wyżej. Bez zastanowienia wspiąłem się na pierwsze gałęzie drzewa. Upewniłem się, że nie złamią się pod moim ciężarem i zacząłem iść wyżej.
-Uważaj! - Blondynka trzymała Novis na rękach i patrzyła w górę.
Nie koniecznie przemyślałem tego, jak zejdę z kotem na rękach, więc gdy już Tośke miałem w ramionach, musiałem ześlizgnąć się po drzewie. Jak to nie wiem, ale gdy straciłem równowagę, musiałem wykonać ryzykowny skok. I Bum.
-K***a mać to było dobre...- zaśmiałem się, siadajc na trawie i z kieszeni wyciągając szelki.
Kotka miauknęła z zadowoleniem, ocierając się o moje nogi. Zapiąłem szelki i przypiąłem Tosi smycz, po czym podniosłem się i uśmiechnąłem się do Zimki.
-Dzięki. - powiedziałem do dziewczyny i chyba dość niespodziewanie...przytuliłem ją.

Zimka? 8)))

1219 słów= 6 pkt

Zadanie wykonane poprawnie, 35 punktów.







Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Proszę, nie spam w komentarzach i nie reklamuj bloga w miejscu do tego nieprzeznaczonym - to będzie karane usunięciem twojej uwagi. Nie zapominaj też o zasadach interpunkcji i ortografii! ;)