- Rzeczywiście chyba nienajlepszy temat do rozmów – nie okazywałem
nigdy uczuć otwarcie, dlatego i tym razem tego nie zrobiłem. Nie lubiłem
rozmawiać o mojej zmarłej siostrze, której tak naprawdę nigdy nie poznałem.
Poznałem, ale jak byłem mały, a tego już nie pamiętam. Rodzice nigdy o niej nie
rozmawiali, a ilekroć o niej rozmawialiśmy mama robiła się smutna i zamknięta w
sobie, a tata widząc jej zachowanie nic nie mówił, przez co atmosfera nawet w
najśmieszniejszej sytuacji się psuła.

- Ale tu pięknie – odezwała się Olivia.
Uśmiechnąłem się pod nosem.
- Rzeczywiście.
Zszedłem z konia i usiadłem na piasku. Ważyłem go w rękach
chwilę, po czym znowu wsiadłem na konia. Podjechałem kawałek ku wodzie, słysząc
lekki odgłos kopyt tuż za mną. Olivia.
Wjechałem do wody na jakieś 60 cm. Eldorado schylił się, aby
się napić, a ja poluzowałem mu wodze.
Kątem oka widziałem, jak Livi wjeżdża, ale trzymała się
kawałek dalej ode mnie. Jej koń też pił.
Po tej długiej chwili milczenia, w końcu się odezwałem.
- Wracajmy do akademii – powiedziałem, kierując konia z
wody, na co dziewczyna poszła w moje ślady.
Po chwili jechaliśmy już ścieżką, pośród drzew. Słońce
powoli chyliło się już dawno ku zachodowi, a teraz w lesie stało się mroczno.
Drzewa dawały niebezpieczne cienie, mając wrażenie, że w każdej chwili z
ciemności może coś wyskoczyć. Chwilowo jest tylko jedno miejsce, które jest
blisko, i może mnie zadowolić. A jest nim mój pokój.
Ruszyłem do galopu, przez co dziewczyna, która jechała tuż
za mną, kiedy jej koń zagalopował, niebezpiecznie zachwiała się w siodle.
<Olivia? Jest lepsze niż wcześniej, ale mistrzostwem też
tego nie można nazwać… ^) >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Proszę, nie spam w komentarzach i nie reklamuj bloga w miejscu do tego nieprzeznaczonym - to będzie karane usunięciem twojej uwagi. Nie zapominaj też o zasadach interpunkcji i ortografii! ;)