wtorek, 22 listopada 2016

Od Luny C.D Hache

- Będzie dobrze - zaśmiałam się odchodząc. - Jak byś chciał później pogadać to wpadnij. Pokój numer dwa, w domu właścicieli.
Gdy powiedziałam reszcie osób jakie jest ich zadanie zabrałam się za sprawdzenie, jak idą zajęcia. Noah podobno jechał już po choinkę, a z kuchni już roznosił się zapach ciasteczek.
- Idealnie - szepnęłam do siebie idąc do swojego pokoju.
Tak wróciłam do tego co zaczęłam kilka dni temu - robienia siodła rajdowego dla jednego z moich modeli. Po dwóch godzinach moje ''dzieło'' było gotowe. Może nie było to niewiadomo jak ładne, ale mnie się podobało. Znów poszłam sprawdzić jak idą przygotowania. Przed domem Edward wieszał światełka. Pierwsze gdzie się skierowałam to kuchnia zobaczyć jak idzie pieczenie przysmaków. Geupa zajmowała się właśnie dekorowaniem, surowych jeszcze ciasteczek.

***

Wszyscy skończyli sowją robotę. Byłam naprawdę zadowolona z efektu. Wszędzie kolorowe świetłka, girlandy, bombki, stojące renifery i mikołaje. Bombki wisiały na drzewach. W spólnym gronie zjedliśmy ciasteczka, pierniki i wypiliśmy gorącą czekoladę.

***

Siedziałam w swoim pokoju i SMS'owałam z Alli. Dziewczyna wycjechała z akademii jakieś trzy miesiące temu i naprawdę za nią tęśkiniłam, byłyśmy dobrymi przyjaciółkami. Alli wyjechałą do Argentyny i zaczynała startować w zawodach ujeżdżeniowych. Miała zamiar zrobić karierę. Z całego serca życzyłam jej by się jej udało. Opowiadała mi o tym co się tam dzieje, o jej nowym koniu rasy Hanowerskiej - Marakuju. Gdy skończyłyśmy rozmowę ktoś zapukał
- Otwarte! - krzyknęłam.
Do pokoju wszedł Hache z telerzykiem z kilkoma piernikami.

Hache?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Proszę, nie spam w komentarzach i nie reklamuj bloga w miejscu do tego nieprzeznaczonym - to będzie karane usunięciem twojej uwagi. Nie zapominaj też o zasadach interpunkcji i ortografii! ;)