Otworzyłam oczy i przeciągnęłam się leżąc jeszcze w łóżku. Była godzina ledwo czwarta rano, ale mimo wszystko byłam wyspana i nie czułam zmęczenia. Nie mając co robić włączyłam lampkę i wyciągnęłam książkę zaczynając czytać. Mogłam się teraz zagłębić w świat fantastyki, ponieważ to był słynny Władca Pierścienia! Tolkienowskie opisy były dość ładnie rozbudowane i napisane przepięknym językiem, który aż cieszył me głębokie, ciemne oczy. Zamiast słów przed oczami miałam sytuację w jakiej bohaterowie książki się znaleźli. Zanim się obejrzałam było już po godzinie szóstej, czytanie bardzo wciąga, a podobno czas szybciej płynie jak coś się robi. Poszłam do swojej łazienki by wziąć prysznic, więc powoli rozebrałam się spoglądając na siniaki po ostatnim upadku z Laydy, po czym weszłam do kabiny i po chwili poczułam jak spływa po mnie cieplutka woda, umyłam się cała i włosy i nie zamierzając długo siedzieć przebrałam się w swoje codzienne ubrania i zeszłam na dół, na śniadanie.
Większość już przyszła i rozmawiała o urodzinach pani Cecylii, jednej z instruktorek. Przysłuchiwałam się tej rozmowie i w końcu zaproponowałam przyjęcie. Na początku wszyscy milczeli i nikt jakoś nie palił się do organizowania go, ale po chwili postanowiłam, że wezmę sprawy w swoje ręce, wzięłam jakąś kartkę i długopis po czym zaczęłam wypisywać rzeczy, którymi trzeba się zająć, wkrótce słyszałam teksty typu ,, ja mogę to zrobić, a ja to". Ucieszyło mnie to niezmiernie. Jednakże trzeba by było też zgarnąć dorosłych do pomocy, wiedziałam już, że instruktor od ujeżdżenia odpada, raz już miałam z nim do czynienia i jak na razie nie chciałabym go widzieć kolejny raz, chociaż wiedziałam, że było to nieuniknione, bo impreza była organizowana z okazji urodzin pani Cecylii i wypadałoby wszystkich zaprosić.
Tak więc podzieliliśmy się na grupy i zaczęliśmy rozgłaszać dobrą nowinkę, o przyjęciu urodzinowym, pani Elizabeth i James Rose z chęcią się zgodzili i postanowili pomóc nam z zakupami, panie kucharki z chęcią chciały pomóc Danielowi i Lily przy torcie, oraz innych przekąskach, dołączyło też parę innych osóbek w tym Hayley, Jade i Ashton. Natomiast Luna i Noami pojechali z państwem Rose do sklepu reszta została przydzielona do sprzątania i ozdabiania jadalni jak i reszty Akademii. Natomiast ja postanowiłam panować nad tym wszystkim i pomagać każdemu komu byłoby możliwe. Poszłam z dużą gromadką po grabie szczotki i inne pierdoły, po czym zaczęliśmy zamiatać ścieżki, niektórzy też poszli do stajni by pozamiatać siano z korytarzy. My natomiast zamiataliśmy liście na trawnik, a potem reszta zabierała je grabiami i potem wysypywała na miejsce specjalnie przeznaczone do tego, potem gdy wszystko było w miarę ogarnięte, poszliśmy do budynku, w którym umyliśmy łapki a następnie zaczęliśmy zamiatać podłogi, ścierać kurze, potem jak ja to za dzieciaka mówiłam ,,mopować" podłogę i wyrzucać jakieś papierki po chipsach, batonikach itd. Pod kanapą Noah znalazł nawet stary spleśniały kawałek pizzy pewnie po jednej z imprez.
Zaraz usłyszeliśmy warkot silnika, dlatego wyjrzeliśmy za okno, wrócili z zakupami, dlatego wyszłam i od razu pomogłam taszczyć dużą ilość jedzenia i ozdób. Wcześniej ustaliliśmy co kupimy pani Cecylii i bez tego też się nie obyło. Piękna ramka w kształcie głowy konia do powieszenia na ścianie, była dość duża. Wzięłam ją i zawołałam dziewczyny by powybierały jakieś zdjęcia pani Cecylii jej ulubionych koni czy coś w tym stylu, a ja w tym czasie zajrzałam do kuchni, przyjemny zapach uderzył mi do nozdrzy jednak...
- Najpierw dodajemy jajka.- Powiedziała Lily.
- Pierw mąka.- Skomentował Daniel.
- Nie prawda!- Zawołała dziewczyna i rozbiła dwa jajka po czym zaczęła oddzielać żółtko od białka i po kolei wrzucać je do miski.
- W sumie... walić to.- Westchnął.- Na jedno wychodzi.- Mruknął mieszając na wszystkie strony i dodając przy okazji mąki. Uśmiechnęłam się na ten widok, ale nie byłam pewna czy to ciasto wyjdzie dobrze. Podeszłam do nich z grobową miną i grzecznie poradziłam im jak dalej sobie z tym poradzić.
Obserwowałam resztę i zaproponowałam pomoc przy krojeniu warzyw i owoców. Obierałam właśnie cebulę i łzy aż mi się cisnęły do oczu, ale mimo wszystko byłam twarda i nie uroniłam żadnej. Następnie zaczęłam ją siekać i wrzuciłam do białej miski, przy okazji prawie sobie ucięłam palca, ale co tam... do ogórka już postanowiłam wziąć obieraczkę, żeby nie zrobić sobie krzywdy i oszczędzić wszystkim tego dnia latania po szpitalach. Uśmiechnęłam się pod nosem kończąc obierać tego ogóraska, po czym chwyciłam drugiego. Potem kroiłam je na plasterki, po pokrojeniu jeszcze kilku warzyw i owoców oznajmiłam iż pójdę zobaczyć co u reszty. Dziewczyny wybierały zdjęcia i uważnie im się przyglądałam.
- Są bardzo ładne.- Przyznałam patrząc na fotografie.- Teraz wystarczy je poukładać w tej ramce.- Wskazałam palcem na ramkę. Usiadłam wraz z nimi i zabrałyśmy się do roboty. Wkrótce ramka była pełna pamiątkowych zdjęć, zamknęłyśmy ramkę i wpadłyśmy na pomysł by każdy z nas się tam podpisał, po skończeniu przygotowań. Poszłyśmy z dziewczynami do reszty zobaczyć jak idzie reszta. Niektórzy układali już stoły, inni wybierali obrusy jakie będą na stole, reszta wywieszała wielki napis ,,Wszystkiego najlepszego!", który też zrobili wcześniej własnoręcznie... nawet im w tym trochę pomagałam! Byłam w sumie wszędzie i zarazem nigdzie, bo nie byłam przydzielona do żadnej roboty, pomagałam wszystkim. Inni dmuchali balony... no ogółem masa tego wszystkiego! Na zewnątrz przy wejściu do budynku chłopacy wywieszali lampki na choinkę by było jeszcze ładniej. Inne dziewczyny przyozdabiały wielkimi kokardami boksy koni. Wreszcie...wreszcie przyszedł czas na odpoczynek. Zebraliśmy się całą paczką i spojrzeliśmy na nasze ,,dzieło sztuki". Zadowoleni z siebie mogliśmy wreszcie pozwolić sobie na chwilę odpoczynku. Zaraz osiemnasta i trzeba będzie sprowadzać panią Cecylię na przyjęcie. Zatarłam łapki z podekscytowania, nie mogłam się doczekać aż nasza instruktorka tu przyjdzie i zobaczy to wszystko, myślę, że doceni nasze starania, była w końcu taka kochana!
Siedząc tak rozmawialiśmy między sobą i żartowaliśmy z tego co kto robił, śmialiśmy się, tak jakbyśmy się znali kilka lat, a tak naprawdę znaliśmy się ledwo jeden góra dwa dni.
Siedemnasta czterdzieści cztery zaczęliśmy się wszyscy podpisywać z tyłu wielkiej ramki, kilka kresek piórem i gotowe! Teraz wystarczyło sprowadzić panią Cecylię. Naomi i Luna szybko wybiegły z budynku po instruktorkę. Ustawiliśmy się w kółeczku i jeszcze pakowaliśmy prezent, który na chwilę schowaliśmy. Kiedy drzwi się otworzyły, kobieta miała zamknięte oczy, ale gdy je otworzyli wszyscy krzyknęliśmy z bananami na twarzy...
-Niespodzianka!
Od razu zaczęła się śmiać, a nawet się wzruszyła, nawet instruktor z ujeżdżenia tu był... wszyscy sprzątaczki,kucharki... tak jak powinno się świętować urodziny każdego. Ktoś chwycił gitarę i zagrał ,,Sto lat" śpiewając z nami.
Następnie zaświeciliśmy świeczki na torcie i pani je zdmuchnęła w myślach wypowiadając swoje najskrytsze życzenie, które nosiła w sercu.
Zaczęliśmy klaskać z radością, zasiedliśmy przy stole i zjedliśmy po kawałku tortu, którzy upiekli Daniel i Lily, to było niebo w gębie! Myślałam, że przez ich sprzeczki się nie uda i będzie takie sobie, ale jednak mogłabym go jeść do końca życia. Potem jeszcze zajadaliśmy inne potrawy jak i te niezdrowe rzeczy opowiadając przy tym śmieszne historie i nieco wspominając. Ja w sumie nie miałam za bardzo co wspominać, skoro byłam tu dopiero dwa dni... Nadszedł czas na prezenty. Jako organizatorka, pięknie zapakowaną ramkę niosłam ja.
- W imieniu całej Akademii życzę pani wszystkiego najlepszego, dużo sukcesów nie tylko w jeździectwie, ale także w życiu codziennym. Dużo zdrowia, szczęścia, pomyślności i wszystkiego co by pani mogła sobie zamarzyć.- Wręczyłam jej prezent od siebie jak i od nas wszystkich. Każdego z osobna wyściskała,a potem nastąpił grupowy hug jak ja to mówię, potem graliśmy w różne gry i zabawy... śpiewaliśmy karaoke, tańczyliśmy. Było świetnie... nawet przyszedł czas na wolnego. Oczywiście nie miałam za bardzo z kim tańczyć, więc usiadłam zadowolona z tej imprezki na kanapie i przyglądałam się im z daleka.
Ale wszystko co dobre musi się skończyć. Poszliśmy spać o .. pierwszej w nocy obiecując opiekunom, że posprzątamy jak tylko wstaniemy z łóżek, ja nawet się nie przebierałam, po prostu walnęłam się na łóżko i zasnęłam gdy tylko przyłożyłam głowę do poduszki, ale byłam szczęśliwa, że wszystko się udało i mimo wszystko pani Cecylii się to podobało.
Rano oczywiście się wykąpałam i przebrałam, po czym wraz z resztą zaczęliśmy sprzątać, puste kubki jednorazowego użytku, talerzyki miseczki itd. poszły do kosza na śmieci, natomiast normalne naczynia do zlewu, gdzie niektórzy zaczęli już zmywać, posprzątaliśmy sale z rożnych papierków, okruchów i innych tego typu rzeczy zamiatając i odkurzając podłogę. Dorośli pozastawiali też trochę alkoholu, który chłopacy postanowili dokończyć, ale na szczęście nie było potrzeby po nich sprzątać, w sumie nie było tam dużo tego...ile... kilka łyków? A gdy sala była już czyta, poszliśmy do koni by je nakarmić, w końcu taki był nasz obowiązek, a po za tym za niedługo jazda i warto byłoby się przygotować na nią... Czyż nie?
Dostajesz 50 pkt
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Proszę, nie spam w komentarzach i nie reklamuj bloga w miejscu do tego nieprzeznaczonym - to będzie karane usunięciem twojej uwagi. Nie zapominaj też o zasadach interpunkcji i ortografii! ;)