poniedziałek, 21 stycznia 2019

Od Any C.D Camille'a

Śledziłam uważnie reakcje Camille'a na tą pierwszą łyżkę niezachęcającej substancji, którą kucharki nazwały zupą. Gdy tylko zniknęła w jego ustach, skrzywił się, jednak zaraz nabrał kolejną porcję.
- Pachnie gorzej, niż smakuje - zawyrokował, przyglądając się w pełnym skupieniu zawartości łyżki. - Chociaż naprawdę nie wiem, czym jest breja, która pływa w tej zupie.
Zaryzykowałam i spróbowałam podanego nam dania. Jednak mi nie przypadł aż tak do gustu, jak mojemu współlokatorowi. Cudem powstrzymałam odruch wyplucia zupy z powrotem do talerza.
- Co to, do cholery, jest?!
- Po namyśle stwierdzam, że chyba fasolowa - Camille wyłowił z talerza coś, co w istocie mogło być strąkiem fasoli. O ile ma się bujną wyobraźnię. - Ale mogę się mylić.
- Dlaczego ona jest słodka? - spojrzałam krzywo na talerz i ostatecznie zrezygnowałam z dokończenia pierwszego dania, a okropny smak zapiłam kompotem.
- Może taka była idea...? - zastanowił się chłopak.
- Może powinnam się podłożyć, żeby znowu dostać karny dyżur w stołówce? Wyświadczyłabym wszystkim przysługę - zastanowiłam się, wyglądając zamyślona przez okno.
- Znowu? - Camille spojrzał na mnie nieco zaskoczony.
- Opiekunom akademika nie podoba się idea jazdy na rolkach po korytarzach - wzruszyłam ramionami.
Kilka minut później koło naszego stolika pojawiła się ta sama kelnerka, tym razem z drugim daniem. Już z daleka rozpoznałam znienawidzone pulpety.
- Zmiana planów, Camille - orzekłam, dopijając kompot. - Mamy kilka sekund na ucieczkę, albo kaplica...

Camille?

213 słów

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Proszę, nie spam w komentarzach i nie reklamuj bloga w miejscu do tego nieprzeznaczonym - to będzie karane usunięciem twojej uwagi. Nie zapominaj też o zasadach interpunkcji i ortografii! ;)