poniedziałek, 14 stycznia 2019

Od Camille'a - prezent dla Any

Z przyjemnością patrzyłem na hasającego Ghosta, który biegał za piłką i przynosił ją sprawnie, niekiedy łapiąc zabawkę w powietrzu. Neron nie przejawiał zainteresowania harcami. Wodził wzrokiem za czarno-białym psem, biegającym w tę i z powrotem. Co jakiś czas podnosił wzrok na mnie, jakby chciał zapytać: ,,Po co tak szaleje?".
- Nie mam konkretnych planów - odpowiedziałem na pytanie Any, nie odrywając jednak wzroku od mojego strojącego miny psa. - Jak zwykle.
Ghost kolejny raz rzucił piłkę przed kozakami właścicielki, a ona pochyliła się i podniosła ją. Tym razem nie rzuciła od razu. Zignorowała skaczącego z niecierpliwością psa, wpatrując się w dal, jakby się nad czymś głęboko zastanawiała. Po kilku sekundach ciszy przemówiła:
- Wkrótce wyjeżdżam. Może zrobilibyśmy coś razem ostatni raz w starym roku i przed Świętami?
Spodobała mi się propozycja koleżanki. Miło spędzonego czasu nigdy za wiele!
- Bardzo chętnie - odparłem. - Jak wrócimy do pokoju, na spokojnie znajdziemy coś godnego uwagi.
Postaliśmy tak jeszcze chwilę, ale kiedy zrobiło nam się zimno, postanowiliśmy pójść z powrotem do wspólnego lokum. Tylko Ghost był rozgrzany. Przez całą drogę truchtał wesoło obok właścicielki, podczas gdy Neron wlókł się za mną, jak to miał w zwyczaju. Kiedy tylko weszliśmy do pokoju, Ana zasiadła na łóżku z telefonem komórkowym. Ja natomiast wziąłem gazetę.
- Nic nie ma na tym Fejsie - narzekała dziewczyna, która najwyraźniej to tam szukała miejsc, gdzie moglibyśmy się wybrać.
Mruknąłem. Myślałem, że gazeta w tych czasach tym bardziej nic nie oferuje, ale nagle spostrzegłem niewielką reklamę nowo otwartego sklepu jeździeckiego na ostatniej ze stron. Szybko pokazałem to Anie.
- Co sądzisz? Może wybierzemy się pooglądać? - spytałem.
Entuzjastycznie przyjęła mój pomysł. Sklep znajdował się na obrzeżu miasta, więc należało przejechać autobusem tylko dwa przystanki. Dotarliśmy tam dość sprawnie. Sklep z zewnątrz nie prezentował się okazale. Ot, średniej wielkości budka z szyldem w kształcie konia. Jednak różnorodność asortymentu w środku zaskoczyła mnie. Oboje niezbyt wiele czasu spędziliśmy na dziale z rzeczami dla jeźdźca. Bardziej zainteresowały nas akcesoria dla koni, jako że oboje byliśmy właścicielami własnych. Z początku nie planowałem nic kupować, ale różnorakość wzorów i kolorów sprawiła, że myślałem nad zakupem jakiegoś gadżetu. Na szczęście wziąłem więcej niż trochę pieniędzy. Wkrótce okazało się, że to był dobry pomysł. Przy czaprakach zaczepiła mnie Ana:
- Ej, patrz! Jakie słodkie!
Obróciłem się w jej stronę na pięcie, ponieważ w owym czasie przyglądałem się kantarom. Dziewczyna wskazywała na czaprak ujeżdżeniowy... w babeczki! Doskonale pasował do miłośniczki wypieków. Rozpromieniłem się.
- Czy zamierzasz go kupić? - zapytałem. - Myślę, że pasuje do was.
- Może. - Westchnęła.
Przewróciła czaprak na stronę, gdzie była przyklejona cena.
- Nie mam ze sobą tylu pieniędzy w tej chwili. - Spochmurniała.
Spojrzałem na cenę produktu. Chwilę pogrzebałem w portfelu. Miałem przy sobie tę kwotę.
- Kupię go - zaproponowałem po chwili namysłu.
Zdziwiła się i przez chwilę upierała się, że nie muszę. Ja jednak byłem nieugięty.
- Potraktuj to jako prezent - powiedziałem spokojnie i wcisnąłem jej czaprak do rąk. - Przecież zbliżają się Święta.
Uległa. Na jej twarzy pojawił się skryty uśmiech. Pochwyciłem upatrzone wcześniej doczepiane futerko do kantaru i poszedłem do kasy zapłacić. Dawanie prezentów to świetna sprawa!

Ana?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Proszę, nie spam w komentarzach i nie reklamuj bloga w miejscu do tego nieprzeznaczonym - to będzie karane usunięciem twojej uwagi. Nie zapominaj też o zasadach interpunkcji i ortografii! ;)