sobota, 12 stycznia 2019

Od Camille'a - Bal Noworoczny

Byłem podekscytowany na wyjście z Gaią. Mimo że potrafię bawić się sam, towarzystwo kogoś bliżej znanego poprawi mój komfort. Wiadomo - nie zamierzałem zbytnio wydziwiać w kwestii poprawy swojego wyglądu na bardziej okazjonalny. Nie byłem specem od wizerunku - to pierwsze, miałem tylko jeden garnitur - to drugie. Jedyny szczegół, który odróżniał sylwestrowego mnie od wersji egzaminowej, to mucha w kolorze bardziej finezyjnym niż zwykle i zapach cytrusowych perfum. Używałem ich tak rzadko, że prawie zapomniałem o istnieniu psikadła. Zwykle szkoda mi marnować go na co dzień, lecz Sylwester zdarzał się każdego roku tylko raz. Pachniały wonią pomieszanych ze sobą cytryny i pomarańczy, chociaż zapach nie był ostry. Szybko uporałem się z szykowaniem, więc czekałem kilkanaście minut z sercem w gardle. Wiedziałem, że Gaia wyszykuje się modnie i według aktualnych trendów. Z tego względu nieco obawiałem się reakcji na klasykę, dlatego w ramach ubezpieczenia nie ubierałem klasycznego krawatu. Na miejscu i tak zjawiłem się przed czasem. Poczekałem na Gaię rzecz jasna - inaczej bym jej nie zapraszał. Zjawiła się niebawem. Zlustrowałem jej kreację od góry do dołu. Nie potrafiłem znaleźć finezyjnych określeń, więc skomentowałem krótko:
- Bardzo ładnie.
Odpowiedziała mi uśmiechem i razem weszliśmy na salę. Była bardzo różnorodnie przystrojona. Wykorzystano nawet świąteczne łańcuchy! Wisiały one pod sufitem. Liczne serpentyny zwisały przy oknach. Nie zabrakło też balonów, które zostały przyczepione przy każdym krześle. Na parkiet błyskały kolorowe światła. Kilka osób już tańczyło. Pozostali już się zgromadzili. Nie było zbędnych wstępów. Od razu poleciała muzyka. Ja skupiłem się głównie na jedzeniu, kiedy Gaia spędzała czas z pozostałymi znajomymi. Nie byłem fanem współczesnej muzyki, więc nie wiedziałem, jak się tam bawić. Jednak gdy usłyszałem znajome Kaczuchy, od razu pognałem po towarzyszkę.
- To dziecinne - zachichotała.
- Daj spokój! Każdy uwielbia Kaczuchy! - zawtórowałem jej śmiechem.
Dała się namówić. Dziubek, skrzydełka, kuperek... Udało mi się rozluźnić. W szampańskich nastrojach wzięliśmy jeszcze udział w pociągu. DJ "zabierał" uczestników do różnych krajów świata. Każdy mógł znaleźć coś dla siebie. Nie zabrakło również Francji! W oczach Gai też dostrzegłem cień nostalgii, tęsknoty za życiem tam. Lecz wiadomo - w Chorwacji nie było źle! Później przesiadłem na chwilę przy stole, pożywiłem się wraz z towarzyszką. Na parkiet wróciłem, kiedy rozgrywała się zabawa w kółku. Wiadomo - tam dla każdego znajdzie się miejsce. Jednak najbardziej ucieszyłem się z decyzji zaproszenia Gai na bal, kiedy pół godziny przed północą została puszczona wolna melodia. Ja sam potrafiłem tańczyć jedynie walca, lecz po namowach moja towarzyszka przystała na propozycję wspólnych prób ogarnięcia kroków we dwoje.
- Do przodu, do tyłu... To dwa, powtarzające się ruchy - instruowałem ją.
Fakt faktem znałem tylko jeden taniec, ale Gaia z zaciekawieniem chłonęła kroki. Wszakże nie było to takie trudne. Wkrótce jednak wolne piosenki ustały. Zbliżała się północ. Naturalnie zgłosiłem się do otwierania szampana. Jak mówiłem - sufit cały. Stuknęliśmy się kieliszkami.
- Dobrego roku! Samych sukcesów!- życzyłem Gai, na co odpowiedziała podobnie.
Odpalono zimne ognie, aby konie się nie bały. Początek roku spędziłyśmy na miłej pogawędce na temat dzisiejszego wieczoru.
- Kiedyś dokończymy tego walca - stwierdziłem na sam koniec.
Następnie odprowadziłem Gaię do jej pokoju w akademiku. Koniec imprezy,początek roku!

502 słowa

50 puntków <3

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Proszę, nie spam w komentarzach i nie reklamuj bloga w miejscu do tego nieprzeznaczonym - to będzie karane usunięciem twojej uwagi. Nie zapominaj też o zasadach interpunkcji i ortografii! ;)