poniedziałek, 14 stycznia 2019

Od Camille'a - prezent dla Gai

Przed Świętami należało pamiętać o prezentach dla przyjaciół. W akademii nie miałem rzeszy znajomych, jednak nawiązałem kilka świeżych kontaktów. Jedną z osób, z którą spędziłem wspaniały czas w tym semestrze, była Gaia. Przy okazji wizyty w centrum handlowym, aby kupić dekoracje do pokoju, rozglądałem się za prezentem dla niej. Wiedziałem, że lubiła modę. Ja natomiast kompletnie się na tym nie znałem. Przecież przez tyle lat kupowałem cokolwiek, co było adekwatne do pogody i w miarę wygodne. Skierowałem się do pierwszego z brzegu butiku dla kobiet. Podszedłem do konsultantki z zapytaniem, co było modne w tym roku.
- Polecam naszą najnowszą kolekcję szerokich spodni - powiedziała jak z automatu.
Przyjrzałem się prezentowanym tekstyliom. Wyglądały... dziwnie, śmiesznie, karykaturalnie? Ale nie mnie tu modę oceniać. W każdym bądź radzie nie byłem pewny co do adekwatności takiego prezentu. Kiedy już miałem podziękować i się ulotnić, konsultantka odezwała się ponownie:
- Jeżeli to pana nie satysfakcjonuje, proponuję najnowsze berety we wszystkich kolorach jesieni.
Yy... Co? Z grzeczności podążyłem za nią w róg sklepu, rozglądając się z dezorientacją. Berety wyglądały jak nakrycie głowy mojej świętej pamięci babci, więc tym bardziej zrezygnowałem. Wyszedłem jak najszybciej, aby nie próbowano mi wcisnąć niczego innego. Otrząsnąłem się przed wejściem do kolejnego sklepu. Ten wyglądał trochę skromnie.
- Co modnego pani proponuje? - zapytałem kobiety za ladą.
Proponowała mi mniej nachalnie, czym ta obsługa zyskała moją pozytywną opinię. Dostałem jednak zbyt wiele propozycji, aby je umiejętnie wyselekcjonować. W końcu zatrzymałem się przy półkach z ozdobnymi czółenkami. Czy to prawda, że kobiety kochają buty? Już miałem ryzykować i robić wyliczankę, które brać, kiedy uświadomiłem sobie, że nie znałem jej rozmiaru buta. Koniec końców ten sklep również opuściłem z niczym. Po drodze zerknąłem z rozbawieniem na plastikopodobne odzienie, po czym oddaliłem się od sklepów odzieżowych. Może biżuteria? Przecież kolczyki czy wisiorki nigdy nie miały rozmiarów. Wszedłem do jubilera i od razu rzucił mi się w oczy dział srebrnych ozdóbek.
- Szuka pan czegoś konkretnego? - Zaskoczył mnie głos konsultantki.
- Szukam czegoś ładnego dla... - Nie dokończyłem, bo mi przerwała.
- Dla dziewczyny? Zapraszam, mamy pełno romantycznych świecidełek.
Zaśmiałem się nerwowo.
- Nie, dla dobrej koleżanki - odparłem.
Konsultantka zawróciła.
- Też coś się znajdzie. Białe złoto czy brylanty? - spytała.
Przełknąłem ślinę, zerkając na ceny proponowanych materiałów. Po chwili odezwałem się:
- Nie, dziękuję. Wolę mieć za co jeść, a tymczasem pójdę jednak poszukać sam.
Odeszła. Zostałem sam na sam z gablotką ozdób średniej klasy. Niektóre były naprawdę ładne, ale żaden wisiorek nie wyglądał wystarczająco wyjątkowo. Postanowiłem zmienić sklep jubilerski. Zrezygnowany poszedłem do ostatniego miejsca tego typu w galerii handlowej. Trochę już traciłem nadzieję, że cokolwiek znajdę, kiedy w oczy rzuciła mi się złota bransoletka z małym koniem ze srebra. Miała formę delikatnego łańcuszka, a dowieszka była na tyle przyległa, że nie powinna w niczym przeszkadzać. Zdecydowałem się na zakup. Nawet cena była przystępna, więc ze sklepu wracałem zadowolony.
~~~~~~
Kiedy powróciłem na teren akademii z bransoletką w plecaku, miałem wielkie szczęście, ponieważ akurat zastałem Gaię wracającą z terenu na Kleopatrze. Przywitałem się z dziewczyną.
- Mam coś dla ciebie - oznajmiłem na wstępie.
Nie bałem się o opakowanie. W sklepie dodano pudełeczko z białą kokardą.
- Dobra, tylko rozsiodłam Kleopatrę. - Poklepała klacz po szyi i wcale nie wyglądała, jakby się czegokolwiek domyślała.
Poczekałem na nią przed stajnią. Z jej szybkiego uporania się z koniem wywnioskowałem, że jednak trochę korciła ją ciekawość.
- Co to takiego jest? - zapytała, kiedy tylko zobaczyła mnie ponownie.
Potrząsnąłem delikatnie pudełeczkiem, które wcześniej wyjąłem z plecaka.
- To prezent dla ciebie. - Otworzyłem je, ukazując ozdobę na nadgarstek.
Gaia wyglądała na zdziwioną. Delikatnie pochwyciła ozdobę w dłonie, przyglądając się srebrnemu dodatkowi.
- Ach, konik! - ucieszyła się. - To Święta przed Świętami?
- Nie mogłem się powstrzymać - przyznałem się z uśmiechem.
Pomogłem jej zapiąć ozdobę na ręce.
- Dziękuję. Nie spodziewałam się - dopowiedziała jeszcze.
Staliśmy przed stajnią i uśmiechaliśmy się do siebie. Magia Świąt, radość dawania!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Proszę, nie spam w komentarzach i nie reklamuj bloga w miejscu do tego nieprzeznaczonym - to będzie karane usunięciem twojej uwagi. Nie zapominaj też o zasadach interpunkcji i ortografii! ;)