niedziela, 20 stycznia 2019

Od Camille'a C.D Gai

Spojrzałem na bok klaczki. Przyjrzałem się brudowi i uniosłem brew, próbując udać fachowe spojrzenie.
- To da się zrobić. Zajmiesz się jedną ze stron, dobrze?- rzuciłem w stronę Gai i odszedłem na chwilę od boksu Kleopatry, aby dobyć mojego ekwipunku.
W jednej dłoni dzierżąc zgrzebło, w drugiej szczotkę miękką, wszedłem do boksu klaczki. Gaia już pracowicie uwijała się przy mniej usmarowanym na brązowo boku. Ja zacząłem od łopatki po przeciwnej stronie. Zająłem się zaklejkami z kategorii tych wyjątkowo upierdliwych przy likwidowaniu. Klacz była na początku trochę zdezorientowana, że nagle aż dwoje ludzi się przy niej kręciło. Zwykle też głaskałem konie i przemawiałem do nich w trakcie czyszczenia, lecz tym razem nie znalazłem czasu na sentymenty. Czyszczenie Kleopatry szło opornie. Gaia szybciej uporała się ze stroną, za którą była odpowiedzialna. Przeszła bliżej mnie, aby zacząć usuwać zaklejki bliżej zadu klaczy. Przez cały czas trwania zabiegu nie odezwaliśmy się ani słowem prócz krótkich ,,tam jeszcze" albo "szoruj szybciej". Żadnemu z nas nie nasunęło się pytanie, dlaczego właściwie wpadliśmy na siebie w stajni czy na jakie zajęcia szykujemy klacz. Ja miałem brać Ice Tea na trening crossowy z grupą, ale nie przypominałem sobie, żeby w poprzednim tygodniu w takim przedsięwzięciu uczestniczyła Gaia. Póki co zignorowałem kłębiące się domysły, oznajmiając, że zajmę się czyszczeniem kopyt. Myślę, że dalszych procesów przygotowawczych nie ma co opisywać. Warto wspomnieć o wyniku – niecałe dziesięć minut spóźnienia.
- Współpraca popłaca – Posłałem jej promienny uśmiech, pokazując godzinę na zegarku.
Gaia była już gotowa do wymarszu, ponieważ dzierżyła w dłoni wodze Kleopatry. Otworzyłem dla nich drzwi, a sam skierowałem się do boksu Ice Tea, która z niecierpliwością stukała kopytem w jego wejście. Była już praktycznie gotowa. Musiałem jedynie zarzucić na jej grzbiet siodło i też zapiąć popręg, co uczyniłem z wprawą. W tym czasie spostrzegłem, że Gaia się przygląda.
- Bym zapomniała... Awansowałam do grupy zaawansowanej – pochwaliła się. - Także trening mamy razem. Świetnie, nie?
Podniosłem głowę znad siodła Ice Tea.
- Gratuluję! Wierzyłem w ciebie! - Rozpromieniłem się, kiedy moje wątpliwości uległy rozwianiu. - Myślę jednak, że to nie czas na długą sielankę. Zmierzajmy na miejsce zbiórki.
Gaia kiwnęła głową ze zrozumieniem. Szliśmy do przodu żwawo.
- Nie masz mi za złe, że byłbyś na czas, gdyby nie tamta sytuacja? - zapytała mnie blondynka niespodziewanie.
- Ależ nie! - oburzyłem się. - Dobro innych wyższym prawem.
Nie zdążyliśmy dokończyć wymiany zdań, ponieważ zobaczyliśmy zniecierpliwioną panią Frau i grupę jeźdźców.
- Dziesięciominutowe spóźnienie? - Uniosła brew.
Spłoszony spojrzałem na Gaię.
- Ale... - dziewczyna próbowała się tłumaczyć, lecz nauczycielka jej przerwała.
- Czeka was zadanie karne. - Westchnęła. - Nie mogę sobie pozwalać na brak punktualności moich podopiecznych, bo wszyscy tu czekali.
Podciągnąłem popręg. Wsiadłem na grzbiet wierzchowca. Nerwowo owinąłem palec wokół kasztanowej grzywy Quarter Horse'a. Co to za zadanie?

Gaia?

441 słów

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Proszę, nie spam w komentarzach i nie reklamuj bloga w miejscu do tego nieprzeznaczonym - to będzie karane usunięciem twojej uwagi. Nie zapominaj też o zasadach interpunkcji i ortografii! ;)