sobota, 12 stycznia 2019

Od Harry'ego C.D Caroline /+16/

- Kochanie, wyglądasz przecudownie. - mruknąłem, i sprawnym ruchem obróciłem kobietę o sto osiemdziesiąt stopni, dając sobie wgląd nie tylko na sukienkę, a figurę dziewczyny, która w dalszym ciągu pociągała mnie tak samo mocno. - Upewniłem się tylko w zdaniu, że ta sukienka idealnie nadaje się do wystąpienia przed moją rodziną. - chrząknąłem, przejeżdżając nerwowo palcami po szczęce.
- Oj przestań zapeszać. - szepnęła i zmarszczyła brwi, wsuwając się ponownie za zasłonę przymierzalni. Odchyliłem lekko głowę, próbując pozbyć się uciążliwego pulsowania, które pojawiło się już przy piątym odwiedzanym przez nas sklepie. Nienawidziłem zakupów, ani samych galerii handlowych, które wywoływały u mnie raczej nieprzyjemne odczucia, niż głupie uśmieszki na twarzy. Widok ludzkich twarzy, które prawdopodobnie widziałem po raz pierwszy, i ostatni raz, długo zabawiał się w mojej głowie, rozprawiając, co się teraz dzieje z napotkanym człowiekiem. Mógł właśnie jeść uroczystą kolację, podczas której przeżywa jakieś ważne wybory, a równie dobrze mógł sobie odebrać życie, przez jakąś głupotę, która uciekłaby z jego głowy po góra tygodniu. Z zamyślenia wyrwał mnie delikatny dotyk Caroline, która z przecudownym uśmiechem opuściła przebieralnie, niosąc na ramieniu szmaragdową tkaninę.
- Przynajmniej teraz wiemy w jakim koloru szukać koszuli. - rzuciłem pod nosem, wzruszając ramionami.
- Na prawdę chcesz założyć koszulę pod kolor mojej sukienki? - zapytała, wlepiając we mnie swój wzrok.
- Powiem ci, że jestem tego nawet absolutnie pewny. - uśmiechnąłem się i zająłem miejsce w kolejce, która ciągnęła się niemalże do samego wyjścia ze sklepu. - I czarny krawat, ewentualnie założę jakiś we wzorki, podkreślając przy tym to, jaka moja matka jest zabawna. - dodałem, zaciskając niekontrolowanie szczękę.
- Skarbie, nie denerwuj się, proszę. Daj jej szansę, ma prawo ułożyć sobie życie na nowo. Tak samo ty dostałeś drugą szansę, tyle, że od narkotyków. - mruknęła, puszczając mi oczko.
- Nie porównuj tego, do narkotyków. - warknąłem, lekko zmyty z tropu. - Z resztą, to nie jest miejsce do głupich dyskusji na temat mojej matki i jej życiowych szans. - fuknąłem. Caroline zrozumiała to jako koniec naszej wymiany zdań, nie posyłając mi nawet głupiego spojrzenia,  zajmując się  ślepym omiataniem sklepu.
Za sprawą jakby czarodziejskiej różdżki, znaleźliśmy się po chwili przy kasie, gdzie obsłużył nas około trzydziestoletni, zadbany mężczyzna. Cena kreacji nie zbijała z nóg, była bardzo przystępna jak na materiał i całokształt sukni. Chcąc wyjmować już plik banknotów, Caroline odbiła moją dłoń, wyprzedzając mnie o dosłownie kilka sekund. Uniosłem jedną brew i zabrałem torbę z zawartością, w końcu opuszczając progi tego sklepu. Chcąc, nie chcąc, ruszyłem w głąb centrum handlowego, szukając sklepu, który miałby na wyposażeniu koszulę o kolorze, który idealnie odpowiadałby sukience szatynki, która również przyglądała się witrynom sklepów. Nagle przed moimi oczami, wyrósł sklep, który do zaoferowania miał tylko męskie koszule, garnitury, jak i mieniące się przeróżnymi kolorami i wzorami krawaty, a nieopodal także muszki. Korzenny zapach od razu uderzył w moje nozdrza, powodując lekki grymas na mojej twarzy. Brązowowłosa szczegółowo przyglądała się wszystkim materiałom, przesuwając czasami dłonią po wyjątkowo eleganckim garniturze.
- Garnitur zostawię raczej sobie na własny ślub. - mruknąłem, całując odsłoniętą szyję kobiety, która lekko zachichotała. - Nie obrażaj się na mnie. - dodałem i z wieszaka ściągnąłem koszulę, która idealnie przypasowała do moich kryteriów. W sklepie oprócz naszej pary i prawdopodobnie starszego małżeństwa nie było nikogo, więc z ulgą dostałem się do wolnej przymierzalni, w której szybko pozbyłem się swoich ubrań, a na ich miejsce wrzuciłem pobłyskującą, lekką koszulę, która delikatnie opięła moje ramiona. Dokładnie obejrzałem się w lustrze, nie znajdując żadnych przeciwwskazań do zakupu tej koszuli. Odsuwając zasłonę, dałem wgląd kobiecie, która nabrała większej dawki powietrza.
- Jeżeli miałabym się jeszcze raz w tobie zakochać, to właśnie w tej koszuli. - uśmiechnęła się, zarzucając na mój kark, swoje smukłe dłonie. Delikatnie musnąłem jej pełne, ciepłe wargi, oddając jej w pełni szczery, szeroki uśmiech. Szatynka odsunęła się po sekundzie, pośpieszając z każdą minutą coraz mocniej moment wyjścia z centrum, które obrzydzało mnie już swoją cichą, lecz świdrującą muzyczką, która chyba każdego doprowadzała do szału. Ostrożnie zdjąłem koszulę, zawieszając ją ponownie na wieszaku, na którym prezentowała się o wiele mniej elegancko. Po drodze do kasy, zabrałem małe opakowanie z czarnym, błyszczącym krawatem, który będzie dopełniał całą moją stylizację. Pośpiesznie zapłaciłem i z kolejną torbą opuściłem sklep, ciasno oplatając ramieniem talię Caroline, która z delikatnym uśmiechem, przyśpieszała na widok wyjścia. Z lekkością odetchnęliśmy świeżym powietrzem, który drażnił aż nasze płuca. Zgodnie stwierdziliśmy, że to dobry moment na wypalenie dwóch ostatnich papierosów, które gniotły się w paczce w mojej kieszeni płaszcza. W drodze do samochodu zdążyliśmy wypalić tytoń, racząc się nikotyną, która dobitnie wnikała do naszego organizmu. Nasze zakupy wrzuciłem do przestronnego bagażnika, który emanował pustkami. Wnętrze samochodu nie zachęcało nas swoim ciepłem, ale wizja ciepłego mieszkania babci Caroline, dawała chęci do jazdy tym wozem. Zajmując miejsce kierowcy, poczekałem na szatynkę, która z westchnięciem opadła na fotel pasażera, posyłając mi zmęczone spojrzenie.
- Nawet nie wiesz jak cię kocham. - powiedziałem, kładąc dłoń na jej rozgrzanym udzie. - Jesteś moim skarbem, pamiętaj. - dodałem i odpaliłem silnik, który rozerwał ciszę swoją pracą.
- Ja ciebie też kocham, najmocniej na świecie. - mruknęła i pocałowała mój policzek, który wyraźnie prosił o ogolenie. Uśmiechnąłem się lekko i gładząc kciukiem po udzie dziewczyny, ruszyłem z parkingu. Moja dłoń ślamazarnie, posuwała się ku górze, drocząc się z kobietą, która w pewnym momencie lekko jęknęła, zakrywając sobie usta dłonią. Widząc pusty miejsca parkingowe przy parku, zjechałem na niego, po czym od razu nachyliłem się nad nastolatką, która zażarcie oddawała każdy mój ruch w pocałunku. Walczyliśmy o dominację, próbując każdego triku, by ją osiągnąć. Niespodziewanie poczułem dotyk dłoni brązowookiej na swoim kroczu, co skutecznie wytrąciło mnie z rytmu pocałunku, oddając przewodnictwo kobiecie. Odstąpiliśmy od siebie by nabrać powietrza, a później wrócić do swoich stęsknionych warg. Moje dłonie błądziły po ciele kobiety, w końcu odnajdując krawędź koszulki, która umożliwiła mi wślizgnięcie się pod nią moich palców. Przesuwając palcami po delikatnej skórze brzucha, wreszcie odnalazłem lewą pierś, którą machinalnie ścisnąłem, na co szatynka odchyliła głowę, przerywając pocałunek. Kobieta zaciskała swoją dłoń na moim ramieniu, sprawiając mi przy tym mały dyskomfort. W jednej chwili oderwaliśmy się do siebie, słysząc pukanie w zamglone szyby. Uchylając drzwi, naszym oczom ukazał się policjant, który głupawo uśmiechał się, unosząc jedną ze swoich gęstych brwi. Po krótkim przedstawieniu swojego imienia i nazwiska, przekazał nam informację o popełnionym przez nas wykroczeniu.
- Przecież do niczego nie doszło, od kiedy nie można całować się w miejscach publicznych? - oburzyłem się, nadal siedząc za kierownicą.
- Ja widziałem coś innego. Do kogo należy auto?
- Do nikogo z nas. - mruknęła Caroline, której twarz zaszła lekkim rumieńcem. - Auto należy do dziadka.
Komisarz parsknął śmiechem po usłyszeniu tej informacji. Przetarłem swoją twarz dłońmi, wsłuchując się w to, że mandat przysłany będzie na adres dziadków szatynki, która z cierpliwością potakiwała każdemu słowu mężczyzny. Kończąc wywód, życzył nam miłego dnia i odszedł, znikając za drzewami w parku. Spojrzałem na zarumienioną kobietę, z którą po chwili wybuchnęliśmy śmiechem.
- Przepraszam. - wydukałem, starając się przestać śmiać.

Caroline? <3

1114 słów = 6 punktów

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Proszę, nie spam w komentarzach i nie reklamuj bloga w miejscu do tego nieprzeznaczonym - to będzie karane usunięciem twojej uwagi. Nie zapominaj też o zasadach interpunkcji i ortografii! ;)