To właśnie dziś miał być ten dzień - wyprowadzałam się. Samochód, który miał zawieść mnie i moje rzeczy na lotnisko miał się zjawić za pół godziny. Musiałam spakować jeszcze kilka rzeczy, które były w moim pokoju. Zbiegłam do kuchni po schodach na śniadanie, które przygotowała moja ciotka. Za mną przybiegł także Luis, którego nie mogło zabraknąć. Ciotka i wujek byli dla mnie mili i traktowali mnie jak swoje trzecie dziecko, nigdy nie byłam gorsza od kuzynostwa, lecz często się z nimi kłóciłam. Byli ode mnie młodsi i często mi w czymś przeszkadzali. Zawsze mogłam liczyć na nich zastępowali mi rodziców, lecz to i tak nie było to samo. Miałam jeszcze piętnaście minut. Ciągle zżerał mnie stres - czy mnie tam polubią, czy będzie wszytko dobrze? W głowie nasuwało mi się wiele pytań. Miałam przed sobą ponad dziewięć godzin lotu do Miami. W internecie przeczytałam, że w kilometrach to ponad siedem tysięcy kilometrów. Było to na prawdę dużo. W końcu usłyszałam jak zatrąbił samochód wzięłam wszystkie bagaże, a Luisa do klatki. Wsiadając do samochodu widziałam jak ciotka i wujek machali mi na do widzenia. I w końcu ruszyliśmy, w internecie czytałam, że w Miami jest ciepło, lecz w grudniu, styczniu i lutym jest tam zimno. Teraz była tam jesień, więc założyłam długie spodnie, moją ulubioną bluzkę z czarną pumą i czarny sweter. W końcu dotarliśmy na lotnisko wzięłam moje rzeczy, Luisa i zapłaciłam dla pana, który mnie tu przywiózł. Wsiadłam w samolot, który miał lecieć prosto do Miami. Chwilę później wystartowaliśmy i czekała mnie sporo godzin lotu, więc wzięłam telefon, słuchawki i włączyłam sobie muzykę.
~Kilka godzin później~
W końcu już lądowaliśmy. Obok lotniska miał na mnie czekać kolejny samochód, który miał już zawieść mnie prosto do Akademii. Wzięłam wszystko i zaraz ruszyliśmy. Już po kilkunastu minutach byliśmy na miejscu. Podziękowałam panu i mu zapłaciłam. Przed sobą ujrzałam wielki dom, a przed nim rzekę z daleka także stajnie dla koni i wiele innych budynków. Wiedziałam już jaki mam numer pokoju. Wzięłam walizki i Luisa. Tak wszystko niosłam, że nic nie widziałam. Chciałam wejść przez drzwi do budynku, lecz wpadłam na kogoś, a wszystko runęło na mnie. Kiedy spojrzałam do przodu siedzą na ziemi, bo się przewróciłam zobaczyłam jakiegoś chłopaka. Popatrzyłam na niego z niezadowoleniem, ale widziałam na jego twarzy mały uśmiech, ponieważ na mojej głowie miałam kilka ubrań. Szybko wstałam i się ogarnęłam.
- A ty może być trochę uważał? Powiedziałam ze złością
<Chłopak, który na mnie wpadł? XD>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Proszę, nie spam w komentarzach i nie reklamuj bloga w miejscu do tego nieprzeznaczonym - to będzie karane usunięciem twojej uwagi. Nie zapominaj też o zasadach interpunkcji i ortografii! ;)