Byłam zdenerwowana lecz wiedziałam że musze się uspokoić bo koń wyczuwał
mój strach. Jonathan pomógł mi zmusić konia do wstania i robienia kilku
małych kółek stępem. W końcu przyjechał weterynarz, dużym białym combi.
Wysiadła z niego jakaś kobieta, która trzymała w ręce jakąś torbę z
lekami.
- Zaprowadźcie go do stajni! – rozkazała i podbiegła do nas.
Posłusznie wykonaliśmy jej polecenie, po chwili Alkatras stał w swoim
boksie. Nadal słabo oddychał. Weterynarz wzięła stetoskop i zaczęła
badać serce oraz brzuch konia. Miała zmartwiona minę a zarazem poważną i
pełną skupienia. W końcu kucnęła i wyjęła ze swojej torby jakąś fiolkę z
płynem w środku. O chwili wzięła strzykawkę, napełniła ją i podała
Alkatrasowi domięśniowo.
- Czyj to koń? – spytała.
- Mój. – powiedziałam zmartwiona – Co z nim? Wyjdzie z tego? – spytałam.
- Póki co nie mogę nic powiedzieć! Jest bardzo osłabiony… Serce słabe a w
dodatku nie ma już siły chodzić… - powiedział ze smutkiem. – Najbliższe
godziny będą kluczowe czy przeżyje czy też nie...
- Nie rozumiem jak to mogło się stać! Robiłam wszystko normalnie! –
tłumaczyłam się – Dostaje dobrą pasze, nie zimną wodę, jest szczepiony i
odrobaczony! Wiec dlaczego? – spytałam.
- W grę wchodzą dwie opcje! Pierwsza to, to, że ma infekcje i tego nikt
nie zauważył, albo stres. Albo jedno i drugie! Jak długo go masz? –
spytała.
- Kilka tygodni… Rodzice go przywieźli aż z Polski! – powiedziałam.
- Na pewno nowe otoczenie wpłynęło na to że był zestresowany. Ponadto ma
powiększone węzły chłonne, co oznacza że załapał infekcję i bez
antybiotyków się nie obejdzie! – powiedziała zwracając się do mnie –
Wszystko się tak nagle skumulowało i to wywołało u niego kolkę… Z resztą
założę się że treningi wcale nie są tutaj proste, co też miało pewien
wpływ!
- Co mamy robić? – spytałam załamana.
- Obserwujące go! Co jakiś czas każcie mu chodzić lecz nie zmuszajcie go kiedy jest zmęczony.
- Zrobimy tak! – odezwał się ktoś nagle, spojrzałam w stronę wyjścia z
boksu Alkatrasa. Stał w nich pan Rose. Weterynarz wskazała na niego i
odeszli kawałek od nas. Mimo wszystko słyszałam co powiedziała do pana
Rose „Nie chcę nic krakać ale jeśli prędko nie wstanie, to nie przeżyje
nocy…”.
To jeszcze bardziej mnie dobiło! Uklękłam przy leżącym koniu i zaczęłam go lekko głaskać po szyi. Po policzku spłynęła mi łza.
- Nie może umrzeć! Nie mogę stracić kolejnej osoby na której mi zależy! –
powiedziałam zapłakana - Alkatras! Wyzdrowiej proszę! – powiedziałam
gładząc go po policzku.
- Wyzdrowieje! To silny koń! – starał się mnie pocieszyć Jonathan. – powinnaś się położyć…
- Nie! I tak bym nie mogła zasnąć! – powiedziałam od razu – Dzięki za
pomoc… Ty idź się przespać bo jutro są zajęcia! – powiedziałam do niego –
Ja zostanę przy Alkatrasie! Potrzebuje mnie teraz…
< Jonathan? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Proszę, nie spam w komentarzach i nie reklamuj bloga w miejscu do tego nieprzeznaczonym - to będzie karane usunięciem twojej uwagi. Nie zapominaj też o zasadach interpunkcji i ortografii! ;)