sobota, 11 listopada 2017

Od Adeline C.D Harry'ego

Poprawiając granatowe bryczesy przyglądałam się pierwszym startom w niższych klasach. Nie rozumiałam jak można było wystawić osoby, które nie potrafiły nawet zebrać konia, a sam w sobie koń był z innej bajki. Nie mogłam wręcz patrzeć na to, jak niektórzy jeźdźcy obijali dobrym wierzchowcom grzbiety i szarpali pysk. Tak wiem - każdy kiedyś zaczynał, ale po co pchać się na zawody, wiedząc, że można tylko sobie i koniu zaszkodzić? Zmarszczyłam brwi widząc, że na czworoboku pojawiła się właśnie kasztanowata piękność z dosiadającą ją, ładną brunetką, która w pełnym skupieniu ukłoniła się. Widać było, że ma więcej doświadczenia niż Ci poprzedni. Koń wyglądał jak wyciągnięty z czworoboków C. Sprężyście odbijał się od podłoża, wyrzucając w powietrzu długie nogi.
- Jak ten koń jest lepszy od Meravigliosy - mruknęłam, a w środku gotowałam się od zazdrości i stresu.
- Widać przecież, że jest doświadczonym profesorem - powiedział Harry, który również patrzył się na przejazdy. - Dziewczyna też nie jest jakoś wyśmienita.
- Pod jakim względem? Wyglądu czy jeździectwa? - Odwarknęłam, tracąc wodzę od emocji. - Przepraszam.. no nie mogę, ten koń jest przecież świetny.
- Ty i Meravi jesteście lepsze, bo między Wami coś istnieje - zaśmiał się. - To tak jak między nami - dodał, muskając delikatnie moje usta.
- Ohh.. jakie to słodkie - uśmiechnęłam się, odpędzając od siebie wszystkie gorsze myśli. - Poczekamy na wyniki klasy L, a jak zacznie się już P to zaczniemy szykować naszą kobyłkę - wystawiłam mu język, gładząc przy okazji jego policzek.
- Poleciałaś na głęboką wodę z tą N-ką, rzecz jasna wiem, że sobie poradzicie! - Uśmiechnął się delikatnie. - Jutro zaczynają się z samego rana C i CC? - Zapytał.
- Z tego co mi wiadomo to tak, o piętnastej zaczynają się skoki, pamiętasz?
- Nie, zapomniałem - wywrócił oczami. - Jasne, że pamiętam. Mam nadzieję, że sobie jakoś damy radę, a jak nie to trudno - wystawił język i wzruszył ramionami.
- W sumie to Wasz pierwszy start, tak jak mój i Meravigliosy. Z tego tylko wiem, że nie liczę na żadne wysokie miejsce, będę się cieszyła jak znajdę się w pierwszej dwudziestce na wynikach - westchnęłam. - Za to później będzie tylko lepiej.. to znaczy, mam taką nadzieję.

~*~

Notte stała na środku korytarza, przywiązana dwoma uwiązami do ciemnych krat boksów innych koni. Jak na stajnię dla wierzchowców, które przyjeżdżają tutaj tylko na dobę lub dwie, była niesamowita. Duże boksy wyścielane trocinami, lub jak ktoś sobie zażyczy pelletem. Meravi stała właśnie w tym drugim i mogę już powiedzieć, że się w nim zakochałam. Wchłaniał każdy nieprzyjemny zapach, jak i wilgoć co było dla mnie najważniejsze.
- Muszę pogadać ze stajennymi i z właścicielami o zmianie ściółki - mruknęłam w skupieniu, które towarzyszyło mi przy rozczesywaniu krótko przystrzyżonej grzywy klaczy. - Nienawidzę pleść koreczków. Szczególnie na niej! - Warknęłam, gdy skarogniada po raz kolejny zarzuciła głową. - Ja jej zaraz coś zrobię, przysięgam.
- Dlatego wolę rozczesywać ogony i robić ostatnie poprawki przy sprzęcie - powiedział brunet, zajmujący się w tym momencie ogłowiem, wkładając wszystkie paski w szlufki. Dbając o to, aby ostatni koreczek był równie ładny co inne, szarpnęłam delikatnie za uwiąz, co zwróciło uwagę klaczy, która skupiła się w pełni na mnie. Wzięłam jeszcze odrobinę żelu do koreczków i przygładziłam odstające koreczki. Zeszłam z schodków i z dumą spojrzałam na dzieło, którego właśnie dokonałam.
- Teraz mi powiedz, że to nie jest piękne - uśmiechnęłam się, klepiąc przy tym masywną łopatkę Mery. - Zostało pół godziny do pierwszych startów, ja jestem dwudziesta druga, więc zacznijmy ją siodłać, ale bez żadnego pośpiechu. Przyniesiesz, proszę, czaprak, podkładki pod owijki, owijki i kaloszki? Będę Cię kochać jeszcze mocniej - uniosłam brew.
- To da się kochać mocniej? - Zaśmiał się, podał mi ogłowie i poszedł po wskazane przeze mnie rzeczy. Zdjęłam granatowy kantar, zawiesiłam go delikatnie na wieszaku zamontowanym na ścianie boksu.W pośpiechu założyłam granatowe nauszniki, na co klacz delikatnie potrząsnęła łbem. Zarzuciłam wodze i podałam klaczy wędzidło, które z ochotą przyjęła. Zapięłam szwedki nachrapnik i podgardle, a w tym czasie Harry zdążył zarzucić siodło wraz z czaprakiem.
- Zawiniesz owijki? Muszę się przebrać, a troszkę to zajmie - westchnęłam.
- Jasne, ale nie obiecuję, że będą one prawidłowo zrobione - uśmiechnął się. Pobiegłam do przebieralni, gdzie był już niemały tłok. Wszyscy jednak byli kulturalni, może prócz jednego starszego mężczyzny, który patrzył na mnie z zażenowaniem i pogardą.
- Możesz uważać? Więcej szacunku do starszych - warknął, a ja delikatnie się skuliłam.
- Przepraszam, nie chciałam, blokuje pan dojście do mojej paki, mogę przeprosić? - Uśmiechnęłam się delikatnie, a gbur, bo inaczej nie można go było nazwać, usunął mi się z drogi. Wzięłam wszystkie ubrania, w tym dłuższy granatowy frak, który spoczął na moich barkach pierwszy raz oprócz przymiarki.
Podeszłam do lustra, uśmiechając się, gdy zobaczyłam siebie w białej koszulce i plastronie. Wędzidło na plastronie, delikatnie błyszczało na nim, co wyglądało elegancko w połączeniu z klasycznym granatem. Ściągnęłam granatowe bryczesy, zastępując je białymi. Zapięłam guzik i delikatnie obsunęłam nogawki. Podreptałam ostrożnie niczym kot po czarne oficerki. Brzegi oficerek były polakierowane. Na głowę założyłam kask, a na łydkach zabłysły zaokrąglone ostrogi.
- Będzie dobrze - powiedziałam sama do siebie, zabierając jeszcze długi bat. Obcasy butów obiły się o podłogę w stajni, a moje spojrzenie wylądowało na owijkach.
- Może być? - Zapytałam, poprawiając jaskółkę z tyłu.
- Ohh.. kur.. - westchnął, podchodząc do mnie. - Wiesz, że pobijesz każdego? - Zaśmiał się.
- Twoje zawijanie owijek pobije każdego - uśmiechnęłam się, muskając delikatnie jego usta. Notte parsknęła, tak jakby chciała zwrócić na siebie uwagę. - Czyli już trzeba wsiadać - powiedziała trzęsącym się głosem.

~*~

- Zapraszamy na czworobok parę numer dwadzieścia dwa. Para ta reprezentuje jeździecką akademię Magic Horse! Adeline Whittaker na klaczy Notte Meravigliosa. Notte Meravigliosa to klacz rasy holenderskiej, po światowej klasy rodzicach, ojcem jest doskonale nam znany Ampere, a matką klacz wywodząca się z linii Totilas'a! Zobaczymy, jaki poziom nam dzisiaj zaprezentuje.
Wjeżdżając na czworobok miałam wrażenie, że zaraz po prostu zejdę. Notte kłusowała sprężystym, zebranym krokiem, co mogło wywołać chociaż minimalne wrażenie na sędziach. Starałam się jak mogłam, by zatrzymać się równo na literze X, gdy moje łydki znajdą się na wysokości liter B i E. Przy wykonaniu ukłonu, miałam wrażenie, że zaraz rzucą mnie na pożarcie. Dając klaczy subtelny sygnał do zakłusowania, przesunęłam delikatnie lewą łydkę, by Mera nie zgubiła gdzieś swojego zadu. Przy C, skręciłam w lewo, a już na S wykonałam około dziesięciometrową woltę. Na końcówce wolty przygotowałam ją do łopatki w lewo. Mając już przy sobie symbol V z dumą uznałam, że łopatka wypadła niezwykle dobrze. Po pół wolcie wykonałam efektowny ciąg w lewo, który z tego co dobrze pamiętam wywarł niemałe wrażenie na panu Blythe.
Po wykonaniu cofania, zebranego kłusu, łopatki w prawo i ciągu w tę samą stronę przyszła pora na stęp pośredni, a po chwili wyciągnięty. Przy tym drugim czułam, jak zadnie nogi przekraczają ślady tych przednich. Po przejechaniu dokładnie sześćdziesięciu dwóch metrów przyszła pora na zebranie stępa. W literze C przyszła pora na zebrany galop, którego zaczęłam się obawiać, bowiem skarogniada zaczęła się niemiłosiernie napalać. Bałam się, że jej nie utrzymam i mimo mojej woli wykona dodania. Jednakże jakie było moje zaskoczenie, gdy poczułam, że Notte Meravigliosa przeszła do płynnego, lecz potężnego galopu. W literze S przeszłam do galopu pośredniego, by po raz kolejny przy K go zebrać. Pół wolta wyszła delikatnie krzywa, ale nie przejmując się tym przeszłam do kontrgalopu, z którego byłam do tej pory najbardziej dumna podczas tego przejazdu.
Wkroczyłam na linię środkową, by wykonać ukłon na zakończenie przejazdu. Wyciągnęłam dłoń i delikatnie skinęłam głową, po czym oddałam pełną wodzę dla klaczy. Skarogniady wierzchowiec zniżył głowę do kwarcu zmieszanego z fizeliną, a ja pogłaskałam delikatnie wilgotną szyję. Z uśmiechem na twarzy opuściłam czworobok.
- Udało się, wreszcie coś się udało! - Krzyknęłam nachylając się do ust mężczyzny, który muskając moje wargi, dłonią gładził sierść na łopatce zadowolonej z siebie kobyłki.
- Jestem dumny - zaśmiał się i z uznaniem spojrzał na Notte. - Ty też mnie pozytywnie zaskoczyłaś.
- Tobie i Lemon pójdzie jeszcze lepiej. Już ja o to zadbam - wystawiłam mu język. - Pójdźmy o dwudziestej na trening. Weźmiesz Lemkę i trochę poskaczesz, może zdecydujesz się na próbę w P, a nie L - puściłam mu oczko.

Hazzuś? <3

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Proszę, nie spam w komentarzach i nie reklamuj bloga w miejscu do tego nieprzeznaczonym - to będzie karane usunięciem twojej uwagi. Nie zapominaj też o zasadach interpunkcji i ortografii! ;)