sobota, 11 listopada 2017

Od Harry'ego C.D Adeline

Rytmiczny dźwięk równo pracującego silnika widocznie tylko spotęgował poczucie senności u opartej o moje ramię blondynki. Nieustannie pukające w okno krople chłodnego deszczu zdawały się nam już nie przeszkadzać, gdy zagłuszone zostały maksymalnie podgłośnionym radiem. Jeden ze znajomych właścicieli akademii, widocznie nie bojąc się wszelkich wybryków natury, na które mogliśmy natrafić na pozornie prostej drodze, zgodził się przewieźć nas i konie we względnie jednym kawałku na miejsce zawodów.
Zajęliśmy miejsca na tylnych siedzeniach białego samochodu osobowego, upewniając się wcześniej, że mężczyzna będzie kontrolował klacze dzięki zamontowanej w przyczepie kamerze.
- Ciekawe, czym jesteś tak bardzo zmęczona..? - uśmiechnąłem się, kąsając płatek jej delikatnego ucha. Dudniący w głośnikach utwór zapewniał nam choć odrobinę prywatności. - Wydawało mi się, że po wczorajszym nieudanym wyjeździe powinnaś wcześnie położyć się do spania, nieprawdaż?
Blondynka pokręciła lekko głową, przesuwając smukłą dłonią po moim policzku. Uśmiechając się, chwyciła za podbródek, by odwrócić mój wzrok we własną stronę.
Złączyliśmy usta w powolnym, pełnym pasji pocałunku, tylko od czasu do czasu przerywając chwilę przyjemności na zaczerpnięcie pojedynczego łyku powietrza. Muskaliśmy subtelnie swe wargi, zupełnie tak, jakbyśmy nigdy do tej pory nie zasmakowali swych ust.
- Spędziłam z kimś bardzo miło wieczór... - mruknęła, gdy delikatnie złożyłem pocałunek na jej czole. W rozbawieniu uniosłem ku górze brew. W odpowiedzi zyskałem króciutki pocałunek, pozostawiający na mych wargach słodki posmak jej niemalże niewidocznej pomadki. Blondynka z powrotem ułożyła głowę na moim ramieniu, powolnie zamykając powieki.
- Będę Cię trzymał, Kwiatuszku - uśmiechnąłem się lekko, gdy dziewczyna zaprotestowała odpięciu jej pasów. Ostatecznie rozluźniła się, gdy zwolniłem zapięcie, układając jej głowę na własnych kolanach. Mogła wygodniej rozłożyć się na siedzeniach, co zdecydowanie bardziej sprzyjało drzemce w podróży. - Z absolutnie całą pewnością nie pozwoliłbym, żeby kiedykolwiek stała Ci się krzywda - szepnąłem już nieco ciszej, obkręcając jasne pasma jej włosów dookoła własnych palców. Czując na sobie świdrujące mnie spojrzenie błyszczących tęczówek, po raz ostatni pogładziłem ją po ciepłym policzku, zanim ostatecznie udało jej się zasnąć.
~*~
Cicho jęknąłem, gdy Adeline, budzona przeze mnie z głębokiego snu, po omacku trafiła łokciem wprost w moje krocze. Nabierając do płuc większej dawki powietrza, powróciłem do szeptania jej na ucho słów, byleby wybudzić ją z długotrwałej drzemki. Konie niecierpliwie czekały już od kilku minut w miejscu, odkąd to zdążyliśmy dojechać w odpowiednie okolice stajni. Dopiero pisk opon nieopodal przejeżdżających samochodów spowodował, że na twarzy dziewczyny pojawił się niezadowolony grymas.
- Dzień dobry, Śpiąca Królewno - zaśmiałem się, gdy zaspana blondynka niechętnie uniosła się z moich wygrzanych przez nią kolan, starając się zapanować nad chęcią nagłego ziewania. Zarzucając swe dłonie na mój kark, poddała się serii krótkich pocałunków. Mógłbym trzymać ją w swoich ramionach w nieskończoność, gdyby nie to, że naglił nas niemiłosiernie upływający czas. - Musimy się zbierać, wiesz? Jesteśmy już chwilę na miejscu.
Adisia, uprzednio przecierając lekko swoje powieki, szybko rozglądnęła się po szybach samochodu, dostrzegając tłumy przemieszczających się z końmi ludzi. Na całe szczęście, znaleźliśmy miejsce na uboczu, gdzie mogliśmy w pełnym spokoju i bez zbędnego pośpiechu wyładować klacze. Mieliśmy jeszcze całkiem dużo czasu przed pierwszymi konkursami.
Sprawnie wygramoliliśmy się z siedzeń, już zaledwie chwilę później opuszczając rampę przyczepy.
- Lepiej najpierw wyprowadzić Notte - mruknęła blondynka, szybko zawiązując swoje włosy w wysokiego kucyka. Zakładając skórzane rękawiczki na obydwie dłonie, przyglądałem się temu, jak dziewczyna rozpoczęła poszukiwania odpowiedniego uwiązu. Białka orzechowych ślepi Meravigliosy były najbardziej widoczne, gdy gniadoszka wyginała swą umięśnioną szyję do środka. Klacz niespokojnie podnosiła przednie kopyta, gdy Adeline z pełnym spokojem podchodziła do jej boku. Nie byłem przekonany, czy wyciąganie jej przez dziewczynę było najlepszym rozwiązaniem, ale nie protestowałem, doskonale wiedząc, że mijałoby się to całkowicie z celem. Uparta blondynka prędzej obraziłaby się, niż wybrała pomoc kogokolwiek innego.
Stałem więc w milczeniu na uboczu przyczepy, będąc gotowym do reakcji, jeśli nastąpiłaby taka konieczność.
- Spodziewałem się, że pójdzie nieco gorzej - z uznaniem przyglądałem się temu, jak Notte w końcu przestała drobić w miejscu i ciągnąć swój łeb ku górze. Dziewczyna szybko ją sprowadziła do parteru, gdy ta niespokojnie chciała wyrwać się z uwiązu.
- Nie doceniasz mnie - prychnęła, gładząc własnego wierzchowca po masywnej łopatce. Właściwie, to okazało się, że to właśnie Lemon przysporzyła nam dodatkowych i całkowicie zbędnych problemów.
Na całe szczęście, udało nam się je szybko umieścić w boksach, wyczyścić i założyć na ich grzbiety derki. Czekały nas tylko najbardziej znienawidzone przeze mnie formalności i cała bieganina, która chyba była nieodłączną częścią wszystkich zawodów.
~*~
Szybko włożyłem paczkę do kieszeni bluzy, gdy usłyszałem dźwięk otwieranych drzwi łazienki. Starałem się nie palić w obecności Adeline, bo nigdy nie byłem w stanie oszacować, jak w konkretnym momencie zareaguje. Zgasiłem więc zapalonego papierosa w umieszczonej na parapecie popielniczce, uprzednio zamykając otwarte przeze mnie okno. Dziewczyna zatrzymała się wpół kroku, badawczo skanując mnie i moje otoczenie wzrokiem.
- Chyba musimy wreszcie oduczyć Cię niektórych rzeczy, nie uważasz? - Oparła swe dłonie na biodrach, gdy tylko odłożyła swoje ubrania na wieko walizki. - Robisz się nieznośny.
Zaśmiałem się, podchodząc do niej będąc pewnym, że to tylko nic nie znaczące żarty. Blondynka nie dopuściła mnie jednak do siebie, gdy chciałem do niej podejść.
- Mam się podporządkować, mówisz?
- Tak właśnie - uśmiechnęła się triumfalnie, z góry uznając swoją wygraną. Z łatwością popchnęła mnie na nieopodal stojące, szerokie łóżko, by zaledwie chwilę później usiąść na mnie okrakiem. Uniosłem w rozbawieniu swe brwi, kładąc dłonie na jej biodrach.
- Zdajesz sobie sprawę, że przez najbliższy miesiąc nie wypuszczę Cię z łóżka? - mruknąłem jej na ucho, gdy nachyliła się nad moim torsem. - Muszę wreszcie jakkolwiek się Tobą nacieszyć.
- Z codziennymi, szesnastogodzinnymi przerwami - wymamrotała, kładąc się na moim brzuchu.
- Pozostałe osiem godzin dla mnie?
- Może najwyżej jedna - zaśmiała się, obejmując mnie ciepłymi rękoma. Pogładziłem odruchowo jej plecy, składając czuły pocałunek na jej czole.
- Naprawdę cieszę się, że Cię mam.

Skarbek? ❤

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Proszę, nie spam w komentarzach i nie reklamuj bloga w miejscu do tego nieprzeznaczonym - to będzie karane usunięciem twojej uwagi. Nie zapominaj też o zasadach interpunkcji i ortografii! ;)