sobota, 11 listopada 2017

Od Adeline C.D Harry'ego

Przełykając głośno ślinę, wygładziłam sukienkę, która kończyła się delikatnie przed kolanem. Czarny materiał szybko uległ mojemu naciskowi i ponownie dopasował się do mojego ciała. Starając się zachować jakiekolwiek pozory powagi, próbowałam okiełznać około dziewięciocentymetrowe szpilki. Uważnie patrząc pod nogi, dotarłam do chłopaka, który opierał się o maskę samochodu, którego lakier był w tej samej barwie co moja dzisiejsza kreacja.
- No witam - powiedziałam, delikatne się uśmiechając i muskając usta chłopaka, bowiem teraz dosięgnięcie do nich wcale nie sprawiało mi aż takich problemów. Oczy mężczyzny tajemniczo zabłyszczały, co wywołało na mojej skórze delikatny dreszcz, ale taki inny dreszcz. - To gdzie musiałam wcisnąć się w prawie, że jedyną kieckę jaką mam?
- Zabieram Cię dziś, o moja miła, na kolację do pewnej restauracji, nie jest jakoś szczególnie daleko, ale na pewno to miejsce odpręży nas przed zawodami - uśmiechnął się, a później otworzył drzwi przy miejscu dla pasażera. Z uśmiechem na ustach usiadłam na skórzanym fotelu, który był przyjemnie wyprofilowany do pleców siedzącego. Cóż, nie powiem, że Harry mnie nie zaskoczył załatwieniem tak świetnego Mercedesa. Nie zastanawiając się jednak nad tym dłużej niż dwie minuty, moja dłoń jak zwykle dosięgła do radia, z którego od razu popłynęła muzyka idealna dla mojego ucha. Przekleństwa, które znajdowały się w piosenkach nie grały dla mnie roli, ponieważ często miały większy przekaz niż milion, kulturalnych słów. Harry, który skupiał się w dużej mierze na drodze, również od czasu do czasu zanucił coś pod nosem, by po chwili posyłać mi szeroki uśmiech i śmiać się wspólnie ze mną. Jazda minęła szybko, niemalże w mgnieniu oka zaczął nas otaczać blask rozświetlonego Miami.
- Daleko jeszcze? - Zapytałam, cicho wzdychając pod nosem.
- W sumie to nie, bo już jesteśmy - odpowiedział, a po chwili rozpiął pasy i wyszedł z auta. Powtórzyłam te same czynności, stojąc juz całkowicie Pewnie na chodniku, złapałam Harry'ego pod rękę i z uśmiechem na ustach ruszyliśmy przed siebie. Jego niebieskie tęczówki lśniły w blaskach neonów i lamp.
- Cholernie dawno tutaj nie byłam - powiedziałam. - To znaczy, chodzi o tą dzielnicę, bo przecież dwa tygodnie temu tutaj byłam - dopowiedziałam pod nosem.
- Słuchaj, ja na pewno byłem jeszcze wczoraj - zaśmiał się ironicznie. - To tutaj - wskazał palcem na wejście do ekskluzywnej restauracji, w której często jadali moi rodzice. Szczerze mówiąc nie przepadałam za wszelkiego rodzaju restauracjami, ponieważ był tam wieczny szum i gwar. Ludzie nie mieli za grosz kultury, szczególnie wieczorem w bogatych lokalach.
- Nie możemy pójść do teatru? Kina? Proszę, tylko nie restauracja - westchnęłam, a Harry uśmiechnął się do mnie.
- Nie za bardzo, ponieważ stolik jest zarezerwowany, a troszkę musiałem się nalatać za nim - mruknął. - Musisz chociaż jedną godzinkę ze mną posiedzieć, a później pójdziemy na spacer, co Ty na to? - Powiedział.
- Cóż, Twoja propozycja wydaje się nader kusząca.
- Nie do odmówienia, nieprawdaż? - Uniósł jedną ze swych brwi.
- To muszę Ci przyznać.
Po tych słowach weszliśmy do środka, a przez krótką chwilę, wydawało się, że każdy spojrzał centralnie na nas.
~*~
Mocno ściskając dłoń młodego mężczyzny, toczyłam się po ulicach rozświetlonego Miami. Po jezdni ciągle jeździły samochody, nie zwracając kompletnej uwagi na pieszych. Co raz było słychać dźwięki gwałtownego hamowania czy klaksonu, na co zawsze się wzdrygałam. Życie tutaj toczyło się bez żadnych różnic pomiędzy dniem, a nocą, no może tylko to, że na ulicach pojawiło się więcej pań lekkich obyczajów. W ciszy planowałam cały wyjazd, który miał się rozpocząć już za dwa dni. Niby dużo, a bardzo malutko. Nie wiedziałam czy wyrobię się z załatwieniem transportu, całym spakowaniem czy nawet jutrzejszym treningiem, który był wręcz konieczny.
- Wiem, że zadręczam Cię tymi pytaniami związanymi z zawodami, ale no muszę się o to spytać. Którego konia masz zamiar wziąć na swój start? Trzeba wcześniej zapytać się państwa Rose, czy koń nie ma nic ustalonego w tych pięciu dniach pobytu na miejscu zawodów.
- Szczerze? Nie mam pojęcia, zastanawiałem się nad Lemon - odpowiedział, delikatnie drapiąc się w brodę.
- Myślę, że to dobry wybór. Niby jest młoda, ale jest opanowana i wydaje się, że stworzona dla Ciebie - zaśmiałam się.
- Czyli tak jak Ty? - Zapytał, zwracając swój wzrok na mnie.
- No nie wiem, nie wiem - zachichotałam pod nosem, a już po chwili poczułam jak chłopak przypiera mnie do chłodnej ściany budynku. Spoglądałam prosto w jego lśniące oczy, uśmiechając się gdy jego dłoń gładziła mój policzek.
- Ależ z Ciebie rozbójnik, a zarazem taki romantyk - uniosłam brew, gdy Harry jeszcze bardziej zbliżył się do moich ust.
- Wydaję mi się, że bardziej to drugie - po tych słowach wpił się w moje usta z niezwykłą chciwością. Dreszcze zaczęły przechodzić po moim ciele, od momentu gdy tylko poczułam ciepło jego warg. Delikatny pocałunek, szybko przerodził się w ognisty, który tryska energią. Dłoń mężczyzny znalazła się na mojej talii, a druga opierała się o ścianę. Usłyszałam charakterystyczne brzmienie szpilek o beton, ale tym razem byłam święcie przekonana, że to nie moje buty. Na końcu uliczki pojawiła się kobieta, trzymająca pod rękę mężczyznę. Nie dane mi było jednak dalsze zastanawianie kim oni są, bowiem ponownie zatraciłam się w pocałunku.
- Adeline? - Usłyszałam głos, który był mi doskonale znany. Była to bowiem moja matka, która cedziła przez żeby moje imię.
- Mama? Tata? - Powiedziałam zszokowana, odrywając się od Harry'ego, który niekoniecznie zdał sobie sprawę z zaistniałej sytuacji.
- No my - mruknął mój rodziciel, który lustrował od stóp do głów mojego towarzysza. - Zapalniczka dobrze się sprawuje? - Dodał, zaciskając zęby.

Haaazza? ❤

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Proszę, nie spam w komentarzach i nie reklamuj bloga w miejscu do tego nieprzeznaczonym - to będzie karane usunięciem twojej uwagi. Nie zapominaj też o zasadach interpunkcji i ortografii! ;)