sobota, 11 listopada 2017

Od Adeline C.D Harry'ego

- Doskonale znanym mi pokojem, jest moje własne lokum, Słonko - powiedziałam wpatrując się w jego oczy.
- Obawiam się, że w niedługim czasie może to ulec zmianie - odpowiedział, po czym delikatnie musknął moje wargi, tak jakby całował kogoś na dobranoc. Subtelnie jak skrzydła motyla trzepoczące w ostatni, a zarazem pierwszy dzień ich życia.  Uśmiechnęłam się i zsunęłam z maski czarnego auta, którego ciepłe wnętrze zdecydowanie mnie zachęcało.
- Jedziemy? - Zapytałam, patrząc kątem oka na parę chłopaków idących chodnikiem po drugiej stronie ulicy.
- Jeżeli panienka sobie tego życzy - puścił mi przysłowiowe oczko i usiadł na skórzanym fotelu samochodu. Wsiadając do samochodu spojrzałam jeszcze raz na dwójkę mężczyzn, jak się okazało homoseksualnych, którzy z niezwykłym zawzięciem całowali się nawzajem.
- Wiesz co, Harry, zawsze chciałam mieć przyjaciela geja - mruknęłam, zamykając za sobą ciemne drzwi. - Jednakże nigdy nie miałam okazji na zaprzyjaźnienie się z taką osobą - dodałam.
- Masz za to wspaniałego Hazzusia, który z całą pewnością zaspokoi Twoje każde prośby i żądania.
- Czy to jakaś propozycja? - Uśmiechnęłam się znacząco i dałam znać mężczyźnie, żeby wreszcie ruszył z miejsca.
~*~
Znajdując się na drodze położonej w środku lasu usłyszałam klnięcie Harry'ego, który wściekle stał nad maską samochodu. Rozbudzając się delikatnie, wysunęłam kawałek swojego ryjka na zewnątrz, szybko się jednak cofając, czując chłód, który zdominował dzisiejszą noc. Niebieskooki wkrótce jednak usiadł przy mnie, ciężko oddychając.
- Nici z planów wspólnej nocy, droga Adelko - mruknął brązowowłosy, po którego zachowaniu widać było jego wściekłość.
- Czy trzeba ograniczać się tylko do łóżka i pokoju? - Powiedziałam, trzepocząc rzęsami. Uśmiechnięty mężczyzna spojrzał w moją stronę, a ja bez żadnych dodatkowych działań splotłam nasze usta w pocałunku. Nie był taki jak zawsze - spokojny, bez żadnego pośpiechu. Wargi splatały się, a po chwili odpuszczały by można było nabrać odrobinę dawki mieszanki powietrza.
- Ja chcę tylko powiedzieć, że jutro o 17:00 wyjeżdżamy na zawody - wysapałam, a później znowu delikatnie przegryzłam wargę chłopaka.
- Jakoś sobie poradzimy - westchnął, usadzając mnie na swoich kolanach. Niskie wnętrze samochodu trochę przeszkadzało mi w dalszych działaniach, ale w głębi duszy wierzyłam, że wszystko pójdzie po mojej myśli. Duże dłonie Harry'ego pozbawiły mnie cienkiej narzutki, a gwałtownymi ruchami próbowały odnaleźć suwak ciemnej, opinającej sukienki. Bez zastanowienia pomogłam mu w tym, sama jakimś cudem dotykając miejsca między łopatkami.
- Zimno mi, wiesz? - Zapytałam, zostając już w samej bieliźnie, która nie dawała mi nic prócz skrycia najintymniejszych część mojego ciała.
- Zaraz się rozgrzejemy - zaśmiał się, a ja zaczęłam sunąć dłonią po jego zasłoniętym torsie. Palcami złapałam za pasek, który szybko odpięłam. Tym razem suwak chodził jak w zegarku, tak więc szybko go odsunęłam. Mężczyzna delikatnie uniósł się ku górze i zsunął ciemne spodnie. Całą sytuację przerwało gwałtowne walenie w szybę, która zaparowała. Niezgrabnie naciągnęłam na siebie sukienkę, a Harry spodnie. Nagle zrobiło mi się zimno, gdy musiałam dotknąć tapicerki drzwi.
- Samochód się zepsuł? - Zapytał młody mężczyzna o rudych włosach. Jego twarz miała delikatny, góra dwudniowy zarost.
- Niestety, ale tak. Nie mam pojęcia co się wydarzyło, może Pan trochę bardziej się zna? - Odpowiedział dziarsko Niebieskooki.
- Wydaje mi się, że mogę pomóc, zajrzymy pod maskę? - Mój towarzysz przytaknął głową, a ja zastałam w zimnym samochodzie, w którym jeszcze przed chwilą było dosłownie i w przenośni gorąco. Zaglądając na tylną kanapę znalazłam tam cieniutki kocyk, którym dokładnie opatuliłam swoje ciało.
~*~
Poczułam ciepłe wargi na swoim czole. Uśmiechnęłam się delikatnie i mocno przytuliłam ciało, które poznawałam już po samej szerokości ramion czy innych partiach mięśni.
- Ojj.. nie wyszła ta wspólna noc, Hazzuś - westchnęłam, przeciągając się.
- Przynajmniej samochód naprawiony, padłaś jak zabita w tym samochodzie. Ciężko Cię było wyciągnąć - uśmiechnął się półgębkiem.
- Sugerujesz, że jestem gruba? - Zapytałam, rzucając mu wściekłe, a zarazem roześmiane spojrzenie.
- Ja? No skąd! - Zakrzyknął, a ja niemalże sturlałam się z łóżka. Czując, że mam na sobie wczorajszą sukienkę, uśmiech zszedł mi z twarzy i spojrzałam poważnie na mężczyznę.
- Dobra, Harry, nie ma czasu teraz sobie żartować. Musimy ogarnąć wszystkie rzeczy do wyjazdu na zawody. Spakować stroje konkursowe, rzeczy do paki i konie do przyczepy, a nie mam pojęcia jak ten kobył na to zareaguje - mrugnęłam i założyłam na nogi szpilki, które wczoraj dodawały mi kilku centymetrów. - Lecę do swojego pokoju, żeby ogarnąć jaskółkę i oficerki, Ty też masz się szykować. O równo dwunastej widzimy się przed stajnią, jasne?
Nie czekając na odpowiedź chłopaka wyszłam z pokoju, a czarne obcasy zadudniły o podłogę korytarzu. Szybko skierowałam się do swojego lokum, w którym leżała pusta, otwarta i wielka walizka. Westchnęłam pozbywając się niewygodnych butów, po czym od razu skierowałam się do łazienki, by tam przebrać się z sukienki na najzwyklejsze, wygodne dresy, które zdecydowanie dawały mi więcej swobody. Wiedząc gdzie kryje się moje dziecko, którym była jaskółka z firmy Equiline, która na kołnierzyku i w pasie miała zdobienia w postaci kryształków. Z ogromną delikatnością, niczym do noworodka, chwyciłam za wieszak z długim frakiem i włożyłam do pokrowca.
~*~
- Wreszcie jesteś - wypadło to z ust Harry'ego, który z niedbałością zgasił papierosa.
- Nienawidzę Ciebie za to.. bez przesady, możesz palić, ale bez obecności koni, dobrze? - Mruknęłam, wtulając się w jego wystawione ramię. Bez żadnych już dodatkowych słów weszliśmy do stajni, by skierować swe kroki do siodlarni. Siodła połyskiwały w sztucznym świetle, a jedna z pak z pewnością należąca do mnie stała jeszcze nieotworzone. Wszystkie inne bowiem były otwarte do granic możliwości, a ich zawartość wytaczała się wprost na podłogę.
- Harry, siodło Cortes'a leży tam na samej górze, więc je weź i możesz od razu je sobie ściągnąć i spasować puśliska - westchnęłam, mocując się z zamkiem drzwiczek. Po chwili jednak odpuściły i moim oczom ukazał się tak duży burdel, że w swoim życiu większego nie widziałam. Dokopując się do białego kompletu, który leżał pod każdym innym, treningowym czaprakiem, wyciągnęłam go i położyłam na skórzanym fotelu. Duża DL zajmowała niemalże całą powierzchnię siedzenia.
- Chcesz może granatowy czapraczek? - Uśmiechnęłam się ciepło do Niebieskookiego, który mocował się ze sprzączką.

Harry? <3

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Proszę, nie spam w komentarzach i nie reklamuj bloga w miejscu do tego nieprzeznaczonym - to będzie karane usunięciem twojej uwagi. Nie zapominaj też o zasadach interpunkcji i ortografii! ;)