- Mam wrażenie, że po tej przygodzie lepszym wyjściem będzie wycieczka do miasta na uspokojenie. - Zaproponowałam zbierając lekko wodze.
- No dobrze. - Dziewczyna wzruszyła ramionami i ruszyła za mną.
Cisza, która między nami zapanowała była przytłaczająca. Zwolniłam Wings, żeby zrównać się z dziewczyną.
- Co lubisz robić? - Zerknęłam na dziewczynę.
- Uwielbiam czytać książki i gram na skrzypcach. A ty? - Holiday zerknęła na mnie.
- Hmmm... Oprócz jazdy konnej lubię czasami pojeździć na motocrossie albo mtb oraz potańczyć. - Pogłaskałam klacz i lekko docisnęłam łydki do jej boków.
W pewnym momencie rozdzwonił się mój telefon. Zerknęłam na wyświetlacz, a potem na dziewczynę.
-Przepraszam, ale muszę odebrać. - Przeciągnęłam zieloną słuchawkę i przyłożyłam telefon do ucha.
-Cześć Kochanie. Co u ciebie? - Z drugiej strony odezwała się osoba za którą strasznie się stęskniłam.
-Cześć ciociu. U mnie wszystko w porządku, a u was?
-W skrócie, to Angel niedługo rozwali boks, ma za dużo energii i nikt nie chce na niego wsiadać, po tym jak Sam wylądował w szpitalu. Był u niego kowal i podkuł mu wszystkie nogi. I tak ogólnie to tęsknimy. Wiesz już, kiedy będę mogła go przywieźć? - Ciotka taj się rozgadała, że mogłabym ją posadzić, że dostała słowotoku
-Już niedługo, bardzo mało mi brakuje, żeby zakwalifikować się do wyższej grupy.- Zerknęłam na Holiday. Tylko 25 punktów brakowało mi do przywitania karosza w stajni.
-To ja już ci nie przeszkadzam, a ty tam trenuj. Wierze w ciebie, wszyscy wierzymy.- Po sekundzie usłyszałam sygnał zakończonego połączenia.
Uśmiechnęłam się smutno patrząc na telefon.
- Wszystko w porządku? - Dziewczyna przyjrzała się mi, na co westchnęłam ciężko.
-Tak...
-Masz własnego konia? - Holiday była bardzo nieśmiała i pewnie dużo ją kosztowało wypytywanie się o różne rzeczy. Może powinnam być milsza... Zerknęłam na rudowłosą i uśmiechnęłam się i kiwając twierdząco głową.
- Pewnie bardzo, za nim tęsknisz. - Stwierdziła gładząc Avery po szyi.
- Tak i bardzo chciałabym na nim wystartować w najbliższych zawodach. - Przyznałam dziewczynie szukając jakiegokolwiek zdjęcia wałacha. Wreszcie podałam Holiday komórkę ze zdjęciem Angel'a.
http://trakeny.info/wp-content/gallery/varie_sierpien-2011/cargo_portret.jpg
- Piękny. Traken? - Kiwnęłam głową i pogoniłam delikatnie klacz, Holi również to uczyniła. Po dwudziestu minutach kłusa kopyta koni zaczęły stukać o asfalt.
- Masz jakiś pomysł, gdzie pójdziemy?
- Zastanawiałam się na kawiarnią. - Przyznałam kierując się w stronę skraju miasta. Przechodnie uśmiechali się i machali nam, co odwzajemniałyśmy. Wreszcie dotarłyśmy na miejsce. Pierwsze co zrobiłam to sprawdzenie nóg obu klaczy. Mogło dojść do jakiejś kontuzji przez naszą dzisiejszą przygodę jednak wszystko było w porządku. Nagle otoczyła nas gromada dzieci z pobliskiej szkoły. Po pół godzinie miziania, głaskania, karmienia klaczy smakołykami miałyśmy spokój. Holiday została z końmi, a ja poszłam zamówić kawę na wynos. Po dziesięciu minutach wróciłam z kubkami kawy i ruszyłyśmy powolnym spacerkiem w stronę łąki, na które usiadłyśmy, a klacze skubały trawę.
-Czemu nie startujesz w zawodach? - Dziewczyna oparła się o drzewo i zerknęła na mnie.Wyjęłam telefon i odszukałam w czeluściach internetu film z moich ostatnich zawodów. Podałam dziewczynie komórkę.
-Ponad rok temu na tydzień przed planowanym dołączeniem do akademii, pojechałam na zawody...-Mówiłam równo z lecącym filmem. Słowa ledwo przechodziły mi przez gardło.
-Od rana wszystko było nie tak jak trzeba. Przed wyjazdem zagubił się mój formularz, w drodze na zawody złapaliśmy dwie gumy. Na miejsce dojechaliśmy piętnaście minut przed zakończeniem zapisów. Biegłam z wałachem na kontrole, a potem po numer. Kiedy myślałam, że już wszystko będzie w porządku dalej zaczęło się chrzanić. Liczba zawodników była mniejsza i szybciej startowałam, wałach nie miał czasu odpocząć, tor został zmieniony bez poinformowania nas, a rozprężania byłą zamknięta przez jakiś wypadek. Jechałam jako ostatnia, dwa starty przed moim zaczął padać masakryczny deszcz, ale organizatorzy stwierdzili, że trzeba dokończyć zawody. Jechałam na Montrealu, trasa była bardzo śliska, a my o dziwo jechaliśmy z najlepszy czasem. Ostatnią przeszkodą był rów z wodą... Wałach poślizgnął się przy wybiciu wpadając w przeszkodę. Spadłam do wody podtapiając się ,a na dodatek przygniotły mnie belki z przeszkody i koń. Do dziś pamiętam ten okropny dźwięk pękających kości. Ogier złamał dwie nogi przez co trzeba było go uśpić. Ja byłam dwa tygodnie w śpiączce, potem obudziłem się i usłyszałam diagnozę, że mam uszkodzony kręgosłup. Lekarze nie wiedzieli, czy w ogóle będę chodzić, nie mówiąc tu nawet o jeździectwie. Znalazł się jednak Doktor, który zgodził się przeprowadzić operacje. Było pięćdziesiąt procent szans, że przeżyję, na szczęście wszystko się udało. Rehabilitacja i powrót do prawie pełnej sprawności zajął mi pół roku. W tym czasie w stadninie ciotki pojawił się nowy koń.-Uśmiechnęłam się lekko na wspomnienie o Dark Angel'u - Nie tolerował większość osób, a ja byłam nim zafascynowana. Wiele godzin spędzałam na jego pastwisku po prostu mu się przyglądając. Ciotka, któregoś wieczoru powiedziała, że chce go sprzedać, bo nie ma kto się nim zajmować. Zaoferowałam, że ja będę to robić. Ona natomiast zapytał, kto będzie jeździć, bo ja przecież przysięgłam, że na konia więcej nie wsiądę. Zdenerwowana wyszłam z domu i ruszyłam do stajni. Wyprowadziłam najspokojniejszą klacz, wyczyściłam ją, osiodłałam i wyprowadziłam na ujeżdżalnie. Wsiadłam pełna obaw, jednak po parunastu minutach spokojnie galopowałam i skoczyłam wtedy nawet małego krzyżaka. Możesz się że mnie śmiać, ale nigdy wcześniej czterdziestocentymetrowa przeszkodą nie sprawiła, że cieszyłam się jak małe dziecko. Wtedy zrozumiałam, że ciotka robiła to specjalnie, żebym wróciła. Zaczęłam wracać do jazdy i łapać więź z Angel'em. Kiedy zaczęłam na nim jeździć odkryłam, że cross to jego żywioł. Powoli wracałam do dawnej formy. Kilka razy spadłam i potrafiłam nie wsiadać tydzień bo się bałam. Bałam się o siebie, ale i o wałacha, że może się z nim stać to co z Montreal'em. Wtedy przyszedł list, że w akademii nadal jest dla mnie miejsce. - Nigdy nie przypuszczałam, że tak otworzę się, przed prawie nieznajomą osobą. To wszystko przez Edwarda.... Muszę z nim dzisiaj porozmawiać. Zerknęłam na dziewczynę, która ode pewnego momentu cały czas na mnie patrzyła. - Obiecałam sobie, że pierwsze zawody pojadę na Angel'u, jednak cały czas przerażają mnie rowy z wodą.
Rudowłosa nic nie odpowiedziała, a ja żeby zmienić temat wstałam i otrzepałam się z trawy.
-Możemy na chwilę zajechać do sklepu jeździeckiego? Muszę kupić nowy bat. - Holiday jak zahipnotyzowana kiwnęła głową i poszła do klaczy. Wzruszyłam ramionami i wyrzuciłam do kosza kubki po kawie. Pociągnęłam popręg Wings i włożyłam jej wędziło, po czym wsiadłam na nią.
Wolnym kłusem skierowałyśmy się w stronę sklepu. Dziewczyna cały czas się nie odzywała. Ja rozumiem, że mogłam ją zszokować, ale to robi się trochę niezręczne. Przejechałyśmy kilka uliczek, żebym mogła zniknąć na kwadrans w sklepie i wyjść z nowym batem skokowym.
Skierowałyśmy konie w stronę akademii i po wyjechaniu z miasta ruszyłyśmy galopem. Kilometr przed stajnią zwolniłyśmy do kłusa, a następnie do stępa.
-Boże.... Holiday powiedz coś. -Jęknęłam patrząc na dziewczynę, która początkowo bawiła się grzywą klaczy, żeby dopiero po kilku chwilach na mnie spojrzeć.
-Ty jesteś...
HOLIDAY?
Dostajesz 40 pkt
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Proszę, nie spam w komentarzach i nie reklamuj bloga w miejscu do tego nieprzeznaczonym - to będzie karane usunięciem twojej uwagi. Nie zapominaj też o zasadach interpunkcji i ortografii! ;)