niedziela, 7 października 2018

Od Navarro C.D Winter

Dzisiejszego dnia moje miejsce było w łóżku, gdyż deszcz nie przestawał spadać z nieba wprost na mnie. Mimo przeciwdeszczowej kurtki z kapturem czasami pojedyncze krople spadały mi na nos, spływając po nim wprost do moich ust. Jumper od rana stał nietknięty w boksie, dlatego też przechodząc obok jego boksu jedyną słuszną opcją byłoby zwiewanie, gdyż ogier kręcił się w nim jak narwany, czasem uderzając w drewnianą ścianę bokiem. Ogier najwyraźniej nie zauważył mnie, gdyż kontynuował walkę z boksem i sianem, rozkopując ściółkę kopytem. Postanowiłem ruszyć się do paszarni po parę jabłek, gdyż przywieźli ich z sadu całkiem sporo, więc czemu miałbym nie uraczyć kasztana dorodnym owocem? Tak więc z paszarni przyniosłem dwa jabłka, przed podaniem ich ogierowi odrywając ogonki, co by się biedak nie zdziwił, że jakieś okropieństwo mu do pyska wlazło. Z racji tego, iż Jumper (ani żaden inny koń) nie byłby w stanie zjeść dość sporego jabłka, musiałem się odrobinę wysilić i przełamać jabłka na pół, dopiero wtedy wylądowały w żłobie. Kasztan nie zainteresował się pożywieniem, więc uśmiechając się od ucha do ucha udałem się do siodlarni, gdzie trzeba było zmierzyć się ze składaniem ogłowia, co dla mnie było gwoździem do trumny. Jeszcze chwilę marudząc zabrałem się do pracy - nie rozdrabniając się nad całym składaniem, przejdźmy do ciekawszych fragmentów, na przykład, gdy zmoczona Zimka wpadła do siodlarni z mokrym siodłem - ogólnie wszystko co na niej było mokre, najpewniej tak jak ona sama. Z jej kurtki skapywała woda, tworząc pewnego rodzaju rytm.
-Aż tak leje?- rzuciłem, obserwując każdy ruch zdyszanej blondynki.
-Wyobraź sobie, że tak.- odparła, siadając na przeciwko mnie ze szmatką.
Zimka wycierała siodło, podczas gdy ja z zadowoleniem stwierdziłem, iż złożone ogłowie wyglądało całkiem prawidłowo. Blondyna jeszcze przez chwilę mruczała coś pod nosem, jednak zauważając, iż słucham tego z uwagą, wstała jak porażona i podeszła do stojaka. Dziewczyna nieudolnie próbowała zarzucić siodło na stojak, wbity zdecydowanie poza zasięgiem jej rączek.
-Poczekaj.- w końcu postanowiłem ruszyć swoje cztery litery z krzesła.
Siodło niebezpiecznie zbliżyło się do Zimki, lecz zręcznie powstrzymała przedmiot przed uderzeniem ją w twarz. Wrzuciłem siodło na stojak, lekko ocierając się dłonią o jej plecy, uśmiechnąłem się do niej, następnie znów zajmując miejsce przy piecyku - chociaż na początku byłem przeciwny temu, by piecyk stał w siodlarni, to teraz mogłem stwierdzić, iż stał się moim przyjacielem, bez względu na to czy parzył czy też nie. Dziewczyna rzuciła mi tylko znudzone spojrzenie, wychodząc z siodlarni.
-Właściwie to dlaczego wyglądasz jak mokry pies?- zapytałem, podążając za dziewczyną.
-Blue mi spie**olił.- Winter weszła do boksu zmoczonego karosza, nie przejmując się, gdy ten chapnął zębami w powietrzu.
Po dokładnym wytarciu karosza, Winter otoczyła go polarówką w niezwykle męskim kolorze, jakim był różowy.Pomijam fakt, iż sam miałem na sobie pudroworóżową bluzę. Udałem się około godziny 14 do pokoju, gdyż musiałem odrobinę uporządkować szafę - tak wielkiego syfu nie miał chyba jeszcze nikt z akademika.
***
Całkiem zadowolony z efektów sprzątania zatrzasnąłem drzwi szafki, wreszcie odnajdując swoje miejsce na miękkim łóżku, lecz nie długo było mi zaznawać bliskości tegoż mebla. Pukanie, jak miło.
-Wejść.- krzyknąłem, chwytając telefon w dłoń.
Moim oczom ukazała się blondynka, z ponurym uśmiechem zamykająca drzwi. Ledwo co powstrzymałem się od rzucenia nieprzyzwoitego żartu, gdy dziewczyna usiadła obok mnie.
-Ty się trzęsiesz?- mruknąłem, chwytając jej dłoń.
Aż mnie coś przeszło, gdy dotknąłem jej lodowatej dłoni. Nie zwlekając zdarłem kołdrę z łóżka, otulając dziewczynę wkoło.
-Jeszcze się przeziębisz cholero jedna.- zatrzasnąłem ją w uścisku, nadal rozmasowując jej zimne palce.
Czas mijał zdecydowanie zbyt szybko, nie minęła nawet chwila, a budzik w moim telefonie zadzwonił, powiadamiając mnie, iż jest równo szesnasta trzydzieści - trzeba było się zbierać. Gestem dłoni pokazałem dziewczynie godzinę wyświetloną na czarnym ekranie, ta rzuciła mi pojedyncze spojrzenie, spuszczając nogi na podłogę. Podniosłem się z materaca, by następnie wyjść z pokoju wraz z dziewczyną.
Niedługo zajęło nam znalezienie się w aucie, jednak dobrą chwilę dyskutowaliśmy o tym, czy zabierać zwierzaki - na szczęście wyperswadowałem Winter ten pomysł, gdyż w kawiarni najpewniej był zakaz wprowadzania zwierząt. Blondynka zajęła miejsce obok mnie, po czym włączyła radio. Kolejne sprzeczki dotyczyły muzyki, w końcu stanęło na tym, co proponowała Zimka, a więc z niezadowoleniem wyrytym na twarzy odpaliłem silnik, z nadzieję iż po wycofaniu nie zaorzę tył o płot. Na szczęście mojego portfela bezpiecznie wyminąłem wcześniej wspomniany płot, wyjeżdżając na pustą, ciemną drogę. Nieco zdziwiony tą pustką, a równocześnie zadowolony przyśpieszyłem, z racji już mocnego spóźnienia, gdyż wyjechaliśmy kilka minut za późno - nie było szans dojechania punktualnie na szesnastą. Winter nie wykazywała zainteresowania trasą, bardziej interesowało ją w tej chwili radio, które co chwila przełączało się na inną stację.
-Wysiadaj.- powiedziałem, spoglądając kątem oka na dziewczynę.
Zimka rozpięła pasy, otwierając drzwi od auta, następnie wypełza z niego, zatrzaskując za sobą drzwi. Parkowanie możemy sobie oszczędzić, gdyż jak zwykle szukałem miejsca odludnionego - bezpieczeństwo auta też było przecież ważne. Przed dołączeniem do Winter zerknąłem na zegarek, na którego wyświetlaczu migała godzina siedemnasta dziewięć, przynajmniej nie spóźniliśmy się jakoś tragicznie, tak jak ja to potrafię. Kompletnie nie wiedziałem kim był ten mężczyzna, a więc ukrywając niepewność pod ciepłym uśmiechem, puściłem dziewczynę przodem do kawiarni. Łatwo było zlokalizować tajemniczego jegomościa, gdyż mężczyzna tak jak się umawialiśmy siedział przy naszym dawnym stoliku, do tego jego blond kręcone włosy wyróżniały się z tłumu. Winter też najwyraźniej go zauważyła, gdyż niebezpiecznie cofnęła się do tyłu, lecz nie chcąc zostać z nim sam na sam, złapałem dziewczynę za dłoń, stanowczo przyciągając ją do siebie.
-Witaj Winter.- mężczyzna z błyskiem w oku spojrzał na blondynkę, totalnie mnie ignorując. -Możesz nas zostawić?- mruknął, wyciągając dłonie na stół.
Spojrzałem na dziewczynę, która wyraźnie protestowała mimiką twarzy.
-Pozwolę sobie jednak zostać.- mruknąłem cicho, chowając jedną dłoń do kieszeni, drugą trzymałem dłoń Winter.
Właśnie wtedy zrozumiałem, iż ten typ wlepiał swój wzrok w twarz dziewczyny, co wprawiło mnie w mocny niepokój. W momencie wypowiedzenia przez niego "Dobrze" przestałem rozumieć, co mówił do dziewczyny, jak i co ta mówiła do niego. Mogłem jedynie wnioskować po ich poważnych twarzach, iż na pewno nie opowiadają sobie żartów. Nadal nie puszczając dłoni Winter, trwałem w bezruchu przez dobre 20 minut, jednak gdy mężczyzna rzucił jej uśmiech, ta dość gwałtownie wstała, wyrywając swoją ręke z mojej i spokojnym krokiem wyszła. Nie pozostało mi nic innego jak pójść za nią, gdyż jej nagłe wyjście nie zwiastowało niczego dobrego.
-Winter.- powiedziałem do niej, gdy ta usiłowała otworzyć drzwi od samochodu.- Winter.- powtórzyłem nieco głośniej, lecz dziewczyna nadal nie reagowała.- Winter, k**wa.- odblokowałem drzwiczki, by dziewczyna już nie szarpała za klamkę.
Wsiadłem do auta zaraz po niej, wzrokiem wywiercając w jej twarzy dziurę. Po jej rozgrzanym policzku spłynęła pojedyncza łza, którą od razu wytarła.
-Zimka...Czy coś się stało?- zapytałem, zaciskając swoje dłonie na jej.
-Nie, kompletnie nic.- odparła, oddychając ciężko.
Kolejne łzy spływające po jej policzkach aż po brodę mówiły co innego. Przesuwając się nieco po fotelu, przyciągnąłem dziewczynę do siebie, chwilę później zamykając ją w uścisku, wsparcie było w tym momencie najważniejsze. Nigdy jeszcze przy mnie nie płakała - najgorsze było to, że nie mogłem jej pomóc, nie wiedziałem o czym nawet rozmawiali.


Winter? :3


1161 słów = 6 pkt.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Proszę, nie spam w komentarzach i nie reklamuj bloga w miejscu do tego nieprzeznaczonym - to będzie karane usunięciem twojej uwagi. Nie zapominaj też o zasadach interpunkcji i ortografii! ;)