sobota, 27 października 2018

Od Winter C.D Navarro

Byłam wściekła, choć może nie do końca. Sama nie wiedziałam jak do tego się odnieść. Z jednej strony jego zagrania niezwykle mnie irytowały, a z drugiej...nie opierałam się. Mój skomplikowany charakter w takich sytuacjach wkurzał mnie jak nic innego.
- Określ się wreszcie - syknęłam, kiedy bawił się lokiem, który powstał zapewne na skutek wilgoci. Chłopak uniósł brew z tym swoim lekko drwiący uśmiechem. - Raz zachowujesz się jak gbur, a zaraz jesteś zupełnie inny. Gorzej niż baba w ciąży. Może jeszcze przynieść ci ogórka i nutellę? - wyrzuciłam na jednym oddechu, z irytacją zauważając na twarzy mojego towarzysza lekki uśmiech. Miałam ochotę użyć swojego szalik i go udusić.
Tak, raz go kochałam, a raz chciałam go zabić.
- Wahania nastrojów. Przy tobie występują zbyt często moja droga - jego oddech owiał mój kark, a ja stwierdziłam, że był za blisko. Po prostu.
Z cichym prychnięciem, odsunęłam go od siebie i niczym wkurzone dziecko, założyłam ramiona na piersi i odwróciłam się do niego plecami.
W międzyczasie podeszła do nas starsza kobieta. Zamówiłam sobie herbatę zieloną, tak na wszelki wypadek, by się uspokoić i nie skrzywdzić przypadkiem tego dzbana. Navarro wziął kawę, której, szczerze, nienawidziłam.
- No, ale nie bądź na mnie zła - mruknął chłopak, odwracając mnie przodem do siebie. Posłałam mu najtwardsze spojrzenie, na jakie mnie było stać, próbując dać mu do zrozumienia, że nie mam szczególnej ochoty z nim rozmawiać. On się tym za bardzo nie przejął, kiedy chciał, to umiał być strasznie uparty. Nie wiem, jakiej był narodowości, ale pasował mi na typowo hiszpański charakter.
- Nie chciałem...naprawdę. Przepraszam Winter - powiedział dość łagodnym tonem. A to natomiast w nim lubiłam.
- Niech ci będzie - burknęłam.
Navarro uśmiechnął się delikatnie, rozprostowując jeden kosmyk skręcony w dość konkretną sprężynkę. Dawno moje włosy nie były w tak...naturalnym stanie. Niestety, nie przewidziałam tego, że w Chorwacji może być wilgotniej oraz zimniej niż w Hiszpanii. I w sumie nie wiem, co było lepsze. Hiszpańska pogoda źle działała na moją wadę serca. Nie stwierdzoną, ale byłam pewna, że ją miałam. A tak chorwacka, cóż, przynosiła mojemu nieprzyzwyczajonemu do tego klimatu ciągłe przeziębienie.
- Mogę cię o coś zapytać? - przerwała chwilowe milczenie między nami. Chłopak spojrzał na mnie swoimi zielonymi oczami z wyraźnym zainteresowaniem w oczach. - Wspomniałeś, że twój ojciec wyszedł z więzienia. Za co on...siedział? W sensie wiesz, nie chcę się narzucać, ale...
- Nie, w porządku. Mój ojciec to psychol i tyle w temacie - przerwał mi dość gwałtownie, ale dalej zachowując spokój. Uniosłam wzrok, do tej pory wbity w stół i omiotłam spojrzeniem jego twarz. Soczewki odrobinę zniekształcały emocje, które powinny być widoczne dla mnie gołym okiem. Byłam świetna w odczytywaniu innych ludzi.
- Zdejmij soczewki - poprosiłam, kładąc dłoń na jego palcach. Nie wiem czemu, nagle mnie wzięło na zobaczenie koloru oczu Navarro, ale niezbyt dokładnie je pamiętałam.
Chłopak przez chwilę się wahał, ale w końcu je zdjął, chowając do pudełeczka z płynem. Przyjrzałam mu się dokładnie, mimo iż przecież ciągle był obok mnie. Jednakże heterochromia zmieniała lekko rysy jego twarzy. Nadawała mu więcej...tego uroku. Specyficznego, bo specyficznego, ale jednak takiego, który wyjątkowo mi się podobał.
- Gapisz się jak na dzieło sztuki w muzeum - powiedział z lekkim rozbawieniem. Pacnęłam go w dłoń i cicho prychając, odebrałam swój napój od kelnerki.
- Jasne. Samouwielbienie to kolejny stopień do piekła - chłopak na te słowa prawie zakrztusił się swoją kawą. - Uważaj, bo się zabijesz tym syfem.
No i tak właśnie prezentowała się nasza relacja. Nie wiedziałam, na czym stoję.

  Naaaavcio?

569 słów= 3 pkt.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Proszę, nie spam w komentarzach i nie reklamuj bloga w miejscu do tego nieprzeznaczonym - to będzie karane usunięciem twojej uwagi. Nie zapominaj też o zasadach interpunkcji i ortografii! ;)