piątek, 12 października 2018

Od Winter C.D Navarro

Kląc w myślach sama na siebie, przetarłam oczy palcami, ocierając z nich łzy i spojrzałam na Navarro, który był, hm, zatroskany? Nie miałam pojęcia jak nazwać uczucie na jego twarzy.
Ciągle o moje uszy obijało się jedno słowo, które wyjątkowo mocno wyryło mi się w pamięci.
Otóż człowiek, którego spotkałam w kawiarni był moim ojcem. A co najlepsze, przez całe moje życie obserwował mnie i wiedział jak wyglądam oraz co u mnie.
Tak wiem, przerażające.
Z tego co również zauważyłam, mężczyzna świetnie mówił po hiszpańsku, co oznaczało, że albo uczył się tego języka, albo był hiszpanem z krwi i kości.
Obydwie możliwości mogły być słuszne.
W dalszym bądź ciągu, dałam Navovi wreszcie ruszyć, chowając twarz w kołnierz kurtki. Jak na prawdziwego i chorego zmarźlucha przystało, w obecnej temperaturze było mi przeraźliwie zimno.
Nawet ogrzewanie rozkręcone na full nic nie dawało. Albo to grypa, albo efekt uboczny mieszkania w Hiszpanii.
- Nav? - zaczęłam cicho. Chłopak oderwał wzrok od drogi i spojrzał na mnie z uniesioną jedną brwią. - Powiedz, że chcesz mi towarzyszyć podczas lonżowania narwanego diabła w tych ciemnościach.
Brunet skinął krótko głową, uśmiechając się delikatnie. Można ująć, że uroczo się szczerzył.
Dojechanie do akademii to kwestia paru minut, więc po tym jak dojechaliśmy pod AMH, niemal wyskoczyłam z auta, zauważając że dawno minęła godzina posiłku moich zwierzaków. Pobiegłam do pokoju, dałam oszołomom jeść, w między czasie czochrając obydwoje. Przebrałam się w ciuchy na konie, czyli prosto mówiąc, czarne bryczesy i starą, puchową bluzę.
Spokojnie wyszłam z pomieszczenia, ówcześnie otrzymując od Nava wiadomość, że spóźni się piętnaście minut. Gdy tylko znalazłam się na padoku i zauważyłam wałacha, chciałam spierda*lać. Jak się okazało, zdjął sobie derkę i wesoło latał na golasa. Przy okazji cały się upierdalając.
Zagwizdałam przeciągle i poczekałam aż do mnie podejdzie. Jak zawsze miałam dla niego talarki marchewki, dostawał je za dobre sprawowanie.
Oczywiście pieprzony łańcuszek przy uwiązie musiał przyciąć mi skórę. Złośliwość rzeczy martwych.
Zaprowadziłam konia do boksu, przy okazji prawie zabijając się na progu. Doprowadziłam Blue do stanu w którym mógł pokazać się gdziekolwiek i zaczęłam przycinać mu grzywę. Wtedy też przyszedł Nav i przytrzymał oszołoma, który ciągle kręcił łbem niczym pojebany.
W końcu osiodłałam go, dodałam do tego gumy oraz tranzelkę z totalnie innym wędzidłem, po czym wraz z asystującym mi chłopakiem ruszyłam na lonżownik. Odgoniłam karusa batem od siebie wyprowadzając go na koło. Szedł na luźnych wypinaczach, z luźną głową.
Trzymając taki standard przez całą lonżę uzyskałam bardzo ładny galop w niskim ustawieniu.
Na koniec brunet przyprowadził Jumpera wraz z wodzami do ogłowia i zaproponował krótki spacerek. Nie uśmiechało mi się za bardzo jeździć w takiej ciemnicy, ale cóż poradzić.
Sam stęp był fajnym oderwaniem od codziennych treningów.
Wróciliśmy koło dwudziestej, najwięcej czasu zajęło nam przeprawienie się przez rów melioracyjny, przy którym mój podopieczny dostał szału.
*
Rzuciłam się na łóżko Nava, który jak zwykle wgapiał się w telefon i zakopałam nogi w pościel pod nim. Miał w luj ciężkie nogi, ale koniec końców udało mi się wytrzymać.
- Winter? - zapytał cicho. Spojrzałam na niego pytająco. - Co się stało wtedy w kawiarni?
- To...- urwałam zastanawiając się nad sensem słów, które chciałam wypowiedzieć. - Mój ojciec. Na to wygląda. Nigdy go nie widziałam. Ale już skończmy ten temat.
Brunet kiwnął delikatnie głową, układając głowę na poduszce obok mnie.
- Spadam. Do zobaczenia jutro - uśmiechnęłam się lekko i wyszłam z jego pokoju.
*
Wygrywając kolejne akordy na klawiszach, wsłuchiwałam się w melodię, coraz bardziej zatracając się w jej dźwięku. Nie pamiętałam kiedy ostatnio cokolwiek grałam, ale wychodzi na to, że wcale źle mi to nie szło nawet po przerwie.
Cicho śpiewała melodię wygrywanej przeze mnie piosenki.
Dopiero dość konkretnie przeraziło mnie klaskanie.
No to w chu*j przerwalone.

Naviiiik?

606 słów= 3 pkt.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Proszę, nie spam w komentarzach i nie reklamuj bloga w miejscu do tego nieprzeznaczonym - to będzie karane usunięciem twojej uwagi. Nie zapominaj też o zasadach interpunkcji i ortografii! ;)