środa, 23 listopada 2016

Od Oriane do Edwarda

Spoglądałam na budynek akademii z lekką niepewnością, westchnęłam ciężko, wraz z ojcem poszłam podpisać ostatnie papiery. Pierwszy rzut oka właścicielki nie był zbyt przyjemny, ale chciałam jej udowodnić, że nie jestem taka zła, jak wyglądałam. Ostatnie kreski czarnym piórem i gotowe, wyszłam na zewnątrz z papierem w ręku i pożegnałam się z rodzicami, właścicielka oprowadziła mnie po ośrodku, a na końcu zaprowadziła mnie do swojego pokoju. Stwierdziłam, że mimo iż przeważał kolor miętowy podobał mi się po czym usiadłam na swoim łóżku rozmyślając co nieco. Z jednej z walizek wygrzebałam biblię i zaczęłam czytać, wiara była jedyną rzeczą, którą miałam z przeszłości. Po niecałej godzinie wstałam, rozpakowałam się i wyciągnęłam jeden ze swoich strojów jeździeckich. Była nim czarna bluzka, czerwone bryczesy w ciemną kratkę i oficerki, założyłam je, pozbyłam się swojego ,,cięższego makijażu" i pomalowałam się lżej, praktycznie nie było go widać, powoli wyszłam z budynku i skierowałam się do stajni po drodze spinając włosy. Pozbyłam się też swoich srebrnych soczewek, miałam bardzo ciemne oczy. Kiedy weszłam do stajni od razu wszyscy skierowali na mnie wzrok, poinformowałam panią Rose iż jestem gotowa.
-Osiodłaj Laydy i chodź na halę.- Powiedziała i zaprowadziła mnie do siodlarni pokazując jej sprzęt. Pokiwałam głową i postanowiłam odnaleźć klaczkę, chodziłam po korytarzu, aż w końcu stanęłam przed hacułką, która przyglądała mi się, otworzyłam boks i dałam jej się obwąchać, po czym pogłaskałam ją. Zaraz po tym ponownie wyszłam z boksu przynosząc sprzęt. Zaczęłam czyścić Laydy szczotką by pozbyć się brudu i sklejonej sierści, potem rozczesałam jej grzywę i ogon, a na końcu kopyta. Potem zaczęłam ją siodłać, a kiedy byłam gotowa założyłam kask i razem z nią wstawiłam się na hali. Pani Elizabeth wyjaśniła mi, że musi mnie sprawdzić co potrafię, a zaraz po tym kazała mi ruszyć stępem. Często zwracała mi uwagę na łydki, bym jednak była delikatniejsza, ponieważ Laydy była na nie ,,wyczulona", często też poprawiała mi dosiad, aż w końcu sama odruchowo zaczęłam się poprawiać, z czego była zadowolona. Następnie kazała mi ruszyć kłusem i wykonać parę zmian kierunku,spoglądałam na literę do jakiej mi kazała jechać, a gdy dojechałam znów patrzyłam przed siebie. Po jeździe stwierdziła, że nie jest aż tak źle, jednakże trzeba będzie popracować nad tym. Pokiwałam głową, przyjmując jej wiadomość do serca i odprowadziłam klacz do boksu zaczynając odpinać ogłowie, kiedy położyłam siodło na drzwiach od boksu zauważyłam jakiegoś chłopaka, zerknęłam na niego lekko zdezorientowana

<Edward?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Proszę, nie spam w komentarzach i nie reklamuj bloga w miejscu do tego nieprzeznaczonym - to będzie karane usunięciem twojej uwagi. Nie zapominaj też o zasadach interpunkcji i ortografii! ;)