wtorek, 20 czerwca 2017

Od Callum'a- zadanie 13

- Lilyyy, zróbmy to ciasto, proszę! - Powiedziałem po raz kolejny, i otuliłem dziewczynę swoimi ramionami.
- Czekaj jakie ciasto? Bo już zapomniałam tak troszkę - zaśmiała się nerwowo i natychmiastowo spięła.
- Dobrze wiedzieć jak mnie słuchasz - fuknąłem. - Dla pana Gilberta, ma dzisiaj imieniny i głupio mi tak z niczym.
- Dla tego zjeb***go faceta od ujeżdżenia? Czy Ciebie coś boli?
- Jakbyś była moim przyjacielem to bym Ci odpowiedział, ale tak to się boję. Tak dla tego faceta od ujeżdżenia, ponieważ jak wiesz trenuje tą dyscyplinę i on mnie pożre wzrokiem gdy przyjdę z pustymi rękoma. Przecież mnie kochasz...
- Nigdy nie powiedziałam, że Cię kocham.
- Nie rań mojego biednego serduszka, które i tak jest już doszczętnie spalone, zjedzone, połamane, zszywane i Bóg wie co jeszcze.
- Chodź lepiej robić te ciasto bo nie zdążymy, jeśli będziesz tak dalej wymieniać.
Wzruszyłem ramionami i ruszyłem do kuchni, gdzie pomieszczenie świeciło pustkami, ale też czystością, którą pozostawiły sprzątaczki. Lubiłem panie od sprzątania bo były wiecznie uśmiechnięte i nigdy nie wypominały tego, że one miały inaczej za swoich czasów i powinniśmy wszystkich szanować, bo tak. Zgadzam się z szacunkiem do innych, ale nie do byle kogo. Na pewno nie będę się odnosił z szacunkiem do osobnika, który zaledwie kilka dni temu mnie wyzywał i szydził z mojej osoby. Rzecz jasna jest taka pewna stara jędza, która doprowadza mnie do szału i gdyby nie to, że jest kobietą, już dawno zarobiłaby u mnie niemały wpi***ol. Wiecznie nam wypomina jacy my jesteśmy niewychowani, że jesteśmy bez żadnego szacunku do zawodu jaki wykonują. Przecież mogły bardziej starać się w nauce, nie moja wina, że babka w wieku szesnastu lat zaszła w ciążę i już wtedy zdecydowała się na zostanie byle jaką sprzątaczką, która jest poniżana przez co niektórych uczniów Akademii. Owszem nie podoba mi się to, bo jednak kobieta sprząta tylko i wyłącznie dlatego żebyśmy mieli jak najlepsze warunki do nauki.
Kogo oszukujemy?
Przecież​ wiadomo, że sprzątają tylko i wyłącznie dlatego by dostać pieniądze i tyle. W sumie jest to śmieszne bo później użalają się nad sobą jakie są biedne i jak mało mają pieniędzy, a przy uczniach próbują udawać niezwykle poważne kobiety.
Nieważne.
Przejdźmy do tego, że Lilian wlewała już ciasto do formy, a ja przez ten czas stałem wpatrzony w telefon, rozmyślając o tym jak zachowują się sprzątaczki.
- Daj mi chociaż wstawić to do piekarnika - mruknąłem i chwyciłem blaszkę od spodu, by przez swoje roztrzepanie nie wylać całego surowego ciasta, które teraz ładnie przyozdobione było truskawkami. Wstawiłem ciasto na przedostatnią półkę i zamknąłem drzwiczki od piekarnika. Spojrzałem na temperaturę, która wskazywała zaledwie 130°C, a wydaje mi się, że w każdym przepisie piekarnik powinno ustawiać się na 180°C, więc bez zawahania podkręciłem temperaturę i niechlujnie trąciłem łokciem pokrętło, które ponownie schowało się w zabudowie. Ruszyłem do Lily, która siedziała już na ławce przed budynkiem Akademii.
- Nie pilnujesz ciasta? Przecież może się za bardzo spiec - powiedziała.
- Ustawiłem timer na czterdzieści pięć minut, starczy prawda?
- Myślę, że bez problemu. Najwyżej wstawi się je na dłużej gdy będzie za surowe.
Do uszu wsadziłem słuchawki, w których już płynęła muzyka, a na swoim ramieniu poczułem ciężar głowy Lily, która po kilku minutach zasnęła. Ja sam lekko zanurzyłem się w śnie.
***
Poczułem drażniący zapach i szybko zerwałem się z miejsca, gdy ktoś zaczął potrząsać moim ramieniem.
- Pali się! - Krzyknęła rozemocjonowana brązowowłosa, a ja nie wiedząc co robić, szybko rzuciłem się po gaśnice i niemądrze wparowałem do kuchni. W pomieszczeniu rozgrywało się czyste szaleństwo, kłęby dymu skutecznie utrudniały widoczność, a pomarańczowe języki ognia sięgały co raz to dalej i dalej. Odbezpieczyłem gaśnice i zaczęłam sunąć jej końcówką po niemalże całym pomieszczeniu.
Jak się okazało pożar nie był zbyt rozwinięty i już po kilku minutach sytuacja była opanowana. Lily stała podparta na czarnym stole, do momentu gdy w drzwiach nie pojawił się sam pan Gilbert.
- Co tu się..? - Zapytał z rosnącą złością.
- Niespodzianka...! - Krzyknąłem, ale moja mina niesamowicie szybko zrzedła

Punktów dwadzieścia (20) :3

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Proszę, nie spam w komentarzach i nie reklamuj bloga w miejscu do tego nieprzeznaczonym - to będzie karane usunięciem twojej uwagi. Nie zapominaj też o zasadach interpunkcji i ortografii! ;)