środa, 14 czerwca 2017

Od Rekera C.D Irmy

Tak to dzisiaj miałem trafić do tej całej Akademii Jeździeckiej. Czy byłem z tego z tego zadowolony? No można powiedzieć, że tak! Uwielbiałem konie już od czasu gdy Franczesko stanął mi na drodze w stajni wujka Maksa a teraz pewnie moje umiejętności jeszcze bardziej się polepszą tak samo jak więź z tymi pięknymi i silnymi zwierzętami jakimi są konie. Przez całą drogę, którą przebyłem czarnym Audi S8 plus wpatrywałem się w widoki za oknem samochodu. Wiele razy wujkowi mówiłem, że ma mnie takimi drogimi maszynami nie wozić, bo człowiek jestem a praktycznie każde auto jest dla mnie wygodne, ale nie bo jak taki się uprze to z nim już nie wygrasz! Szczęście, że szofera nie wziął... Miałem nadzieje, iż nikt szybko się o mojej rodzinie nie dowie, ponieważ nie chcę już o tym gadać... Za dużo wspomnień... Było tu na prawdę ładnie a mnie mało rzeczy się podoba więc już to miejsce swoje plusy dla mnie uzbierało!
- Reker na pewno wszystko wziąłeś? - zapytał wujek, gdy ponoć byliśmy już blisko Akademii.
- Tak wujek na pewno - westchnąłem obracając głowę w jego stronę - Pytasz mnie się o to już 27 raz - dodałem nieco zirytowany na co przewrócił oczami.
- Wolę się upewnić, bo co dwie sekundy do ciebie jeździć nie będę młody - stwierdził czochrając mnie po włosach jak to miał w zwyczaju. No z niego to ojciec byłby doskonały i aż zazdroszczę swojemu przyszłemu kuzynowi! Zawsze będę mu wdzięczny za to że odebrał mnie rodzicom... Michael pewnie nie dałby mi do tej pory żyć z powodu tej nie chęci do bycia żołnierzem. Boże czy tak trudno zrozumieć mu, iż ja nie chcę zostać gościem co biega z karabinem?! "Dobra nie ma co się denerwować... Podziwiaj widoczki Reker póki jeszcze możesz" - pomyślałem wbijając tym razem wzrok w telefon.
Dalsza rozmowa z wujkiem nie była zbyt ciekawa, ale widać było od razu, że martwił się jak nie wiem... "Boże przecież mnie nikt tam nie zabije..." - myślałem niekiedy, gdy zaczął pouczać mnie jak jakieś dwuletnie dziecko o tym, że cukierków nie można brać od nieznajomych. Na miejsce dotarliśmy po 3 godzinach drogi no i po prostu było tu cudnie od samego patrzenia! Brakowało mi tylko mojego kochanego Franczeska, ale jakoś przeżyć stety lub niestety muszę. Spotkaliśmy się z państwem Rose i chyba byli to dobrzy ludzie... Z resztą skąd mam to wywnioskować jak była to nasza pierwsza rozmowa? Podpisałem jakieś tam dokumenty po czym został przyznany mi pokój o numerze 73. No trudno mi go było trochę znaleźć, bo tu istne labirynty mają, ale kiedy już wszedłem do środka mile się zaskoczyłem, gdyż było tu ładnie i nie było takiego przepychu wielkiego bogactwa jakie wujek Maks wprost uwielbiał. Szybko się rozpakowałem i poczekałem aż wujaszek spokojnie odjedzie by móc w końcu wyjść i trochę się rozejrzeć. Pokój miałem jednoosobowy więc nikt mi tam po rzeczach by nie grzebał... Była sobota więc no wolne miałem z czego się cieszyłem i to bardzo, bo pracować już tego samego dnia co się przyjechało to dla mnie jakieś wyzwanie niestety...
Kiedy jakoś znalazłem stajnie wszystko końskie łby spojrzały na mnie z zaciekawieniem więc postanowiłem przejść się w te i z powrotem by móc zobaczyć wszystko klacze i ogiery, na których będę mógł chyba pojeździć. Cóż przynajmniej tak mi się zdaje! W pewnym momencie w oko wpadła mi pewna klaczka rasy hanowerskiej, do której postanowiłem podejść, gdyż zainteresowała mnie najbardziej. Spojrzałem na drzwiczki boksu, na których widniało imię klaczy czyli Lemon.
- Witaj piękna - powiedziałem do niej na co cicho zarżała mi na powitanie. Nie zastanawiając się długo ostrożnie pogłaskałem ją po łbie co jej się spodobało dlatego nie miałem chyba powodu by się bać - Co powiesz ślicznotko na przejażdżkę? - zapytałem na co pokiwała głową jakby mnie rozumiała - Poczekaj chwilę Lemon - stwierdziłem i zacząłem szukać siodlarni, gdyż no... zapomniałem swojego sprzętu i Maks się pewnie śmiać będzie, ale mniejsza z tym! Siodlarnia była dość imponujących rozmiarów a każdy koń posiadał swój sprzęt, który można było znaleźć po plakietce. Szybko spostrzegłem co należy do Lemon więc nawet bez najmniejszego pytania go zabrałem i wróciłem do klaczki, której dałem kosteczkę cukru i już wiedziałem, że na pewno ją polubię. Szybko osiodłałem hanowerkę i wyprowadzając ją z boksu wsiadłem na jej grzbiet najpierw pytając się ją czy na pewno mogę co polegało na włożeniu nogi w strzemię. Wyjeżdżając ze stajni tak właściwie nie wiedziałem gdzie mam się udać... Miałem ochotę na tor crossowy, ale czy takowy w ogóle mają? Postanowiłem przejechać się na ślepo no i na szczęście natrafiłem na jednego z jeźdźców. Była to dziewczyna o niebieskich oczach i włosach ciemnego blondu. Nie wahałem się by ją zatrzymać co nawet gładko poszło, gdyż myślałem, że mnie oleje czy coś.
- Hej wiesz może gdzie jet tor crossowy? Jestem tu nowy i jeszcze wszystkiego nie wiem. Ta w ogóle to Reker jestem - rzekłem patrząc prosto w jej oczy.

<Irma? ;3>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Proszę, nie spam w komentarzach i nie reklamuj bloga w miejscu do tego nieprzeznaczonym - to będzie karane usunięciem twojej uwagi. Nie zapominaj też o zasadach interpunkcji i ortografii! ;)