czwartek, 15 czerwca 2017

Od Irmy C.D Reker'a

- Nie jadam tutaj kolacji na stołówce ani niczego z prostego powodu mój drogi! Ja jestem polką, a my wybrzydzamy co dziwnie nam wygląda - powiedziałam rozbawiona machając palcem wskazującym na boki oraz trzymając się jedną ręką za biodro, robiąc tym samym śmieszną pozę.
- Oo... A w takim razie cóż je nasz Irma? - spytał żartobliwie.
- Na przykład gorącą czekoladę! - powiedziałam uśmiechnięta - Chcesz też? Właśnie idę do kuchni gdzie samemu można sobie coś upichcić - dodałam.
- Pewnie! Czekolada zawsze! - rzekł z śmiechem i zaczęłam go prowadzić - Nie jesteś głodny? - spytałam.
- Nie... Zanim przyjechałem to zjadłem - odparł rozglądając się.
- Rozumiem - rzekłam tylko i weszliśmy do kuchni - Rozgość się! - dodałam znowu rozbawiona i zaczęłam nam robić kakao, oraz zaczęłam sobie smażyć omleta, a w międzyczasie podałam mu parujący, słodki napój na stół.
- Dzięki! - powiedział z uśmiechem i złapał kubek za ucho, ale go nie podniósł - Co tam robisz? - spytał.
- Omleta sobie robię, bo coś ostatnio za mną chodził - rzekłam patrząc na brązowowłosego.
- Oo... Nie wiedziałem że omlety mają nogi! - odparł cicho się śmiejąc.
- Oj tam, oj tam! Jak widać mogą! - odparłam spokojnie, ale się uśmiechałam. Nałożyłam sobie po pięciu minutach omleta na talerz i poszliśmy do pokoju, gdzie niby powinni przesiadywać wszyscy w wolnym czasie, to takie miejsce spotkań tak jakby, ale prawda była taka ze nigdy tu nikogo nie było, bo woleli własne pokoje... Usiadłam w fotelu i zaczęłam pić gorącą czekoladę i jeść.
- Smacznego! - powiedział, a ja się uśmiechnęłam i podziękowałam. Porozmawialiśmy chwilę o koniach, dopiliśmy kakao, oprowadziłam go niej, więcej po akademiku i poszliśmy do swoich pokoi, gdzie zasnęłam.
**
Następnego dnia obudziłam się o ósmej i przyznam że dość niechętnie wypełzłam z łóżka. Szybo zrobiłam sobie śniadanie w postaci jajecznicy, wypiłam ciepłą herbatkę czarną i wybiegłam przed akademię, gdzie szybko udałam się do stajni, gdzie od razu przytuliłam Alkatrasa, gdy tylko weszłam do jego boksu. Wyprowadziłam go z boksu po założeniu całego jego ekwipunku, sama też się przebrałam i pojechałam na parkur otwarty, żeby tym razem potrenować skoki. Najpierw zrobiłam parę ósemek żeby rozgrzać mojego konia, żeby przypadkiem nie nabawił się jakiejś kontuzji, bo nie chciałam żeby cierpiał. Najechałam na pierwszą przeszkodę, która poszła stosunkowo łatwo i się uśmiechnęłam w trakcie jazdy. Później najechałam na potrójną stacjonatę.Później miałam jeszcze mur, oraz wodę, przez które Alakatras świetnie przeskoczył, a później był okser i stacjonata.Następnie przeskoczyłam jeszcze  parę przeszkód w chyba w miarę dobrym czasie i nie zrzuciłam ani jednej belki co mnie bardzo, ale to bardzo cieszyło! Dopiero teraz zauważyłam że gapił się na mnie jakiś obcy facet, co mi sienie spodobało gdyż wciąż miałam w pamięci jak próbowano mnie zabić! Sprawców niby ujęto, ale nadal się bałam o własne życie... Wtedy jeszcze był ze mną Jonathan, ale teraz byłam sama.
Wstrzymałam konia nagle, bo zobaczyłam że na parking akademii wjechało auto... Moich przyszywanych rodziców! "Ekstra po prostu! Wręcz skaczę z radości!" - warknęłam w myślach i akurat zobaczyłam Rekera na klacz, który jechał w stronę lasu, lecz bałam się że będę zbyt nachalna jeśli do niego podjadę, więc szybko go wyprzedziłam jadąc szalonym cwałem.
Miałam dość! Nie chciałam ich widzieć na oczy! Wywieźli mnie z kraju niby dla mojego dobra, ale chodzi o to że tam pochwalni rodziców, a niedawno była rocznica ich śmierci, a ja oczywiście od wielu lat ich nie dowiedziałam... Pamiętałam tylko że byli dobrymi ludźmi i że często się z nami bawili, ale większość wspomnień była zamazana albo ich nie pamiętałam, co lekarze nazywali częściową utratą pamięci, która może kiedyś w pełni wróci. Wiedziałam że nie wrócę na pewno do wieczora, bo chciałam mieć święty spokój! A nauczyciele mogą sobie pogadać, bo jak kilka dni mnie nie będzie to nic się nie stanie... Jechałam na Alkatrasie dość długo cwałem, lecz w końcu go wstrzymałam i dałam odpocząć, po czym pojechałam w moje takie jakby zacisze, gdzie zsiadłam z ogiera i usiadłam pod wielką wierzbą płaczącą, która była moim ulubionym drzewem z widokiem na piękne jezioro!
Na szczęście wzięłam ze sobą książkę, więc wyjęłam ją z torby przy kasztanie oraz zaczęłam czytać opierając się plecami o pień drzewa, zaczytując się w książce.

< Reker? ;3 znajdziesz ją? może pojedziemy do miasta czy coś? ona nie ma zamiaru wracać dopóki oni tam są xdd >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Proszę, nie spam w komentarzach i nie reklamuj bloga w miejscu do tego nieprzeznaczonym - to będzie karane usunięciem twojej uwagi. Nie zapominaj też o zasadach interpunkcji i ortografii! ;)