wtorek, 20 czerwca 2017

Od Will'a- zadanie 7

Czarny uwiąz Whisphera powiewał spokojnie na wietrze, gdy ja leżałem na trawie i przeklinałem życie... Niechętnie podniosłem się z ziemi i otrzepałem bryczesy z zielonych źdźbeł. I tak na spodniach zostanie zielona trawa, no cóż, zawsze jakieś urozmaicenie. Moja siostra chrząknęła, uświadamiając mi tym samym, iż nadal tu stoi. Chyba wolałbym, żeby jej tu nie było... Słońce paliło niemiłosiernie, na niebie żadnego obłoczka. Czułem się jak między piekłem a piekłem- gorąco od dołu, gorąco od góry... Gniadosz parskał w stronę konia mojej siostry, jednak ten nie zwracał na niego zbytniej uwagi. Powróciłem do czyszczenia grzbietu wałacha. Nie potrwało to długo, odłożyłem ryżówkę na bok i wyciągnąłem ze skrzynki kopystkę. Miałem tylko nadzieję, że Whis nie wpadnie na kolejny genialny pomysł walnięcia mnie z całej siły łbem. Pomińmy tę monotonną czynność i przejdźmy do moim zdaniem ciekawszych spraw niż czyszczenie kopyt. Położyłem czarny żel na grzbiecie gniadosza, w całkowitej ciszy dopasowywałem (?) miejsce położenia żelu. Po ostatnim otarciu wałacha wolę brać tego gówniaka.
-Widziałaś czaprak Whiphera...?- przeczesałem swoje włosy, szkoda tylko, że w nich nie ma czapraka... Ku mojemu zdziwieniu, czaprak wałacha znajdował się na grzbiecie Dracula, który rzucał łbem, widocznie go uwierał. - Moja droga, jeśli to umknęło Twojemu wzrokowi, to czaprak mojego konia spoczywa na grzbiecie Twojego.- mruknąłem triumfalnie.
Dziewczyna rozejrzała się wokoło i w końcu natknęła się na zielony czaprak, po czym fuknęła niezadowolona coś w stylu „Masz Ci los".
-Albo weźmiesz inny czaprak, albo...walę, zdejmuje to ustrojstwo (huh, nie za dobry tekst, ale czm nie xd).- Esmera warknęła, odpinając popręg.
Moja siostra pognała w stronę siodlarni, a po chwili już niosła odblaskowy czaprak, który dostała z resztą ode mnie, nie ona a ON dostał. Niemalże zrzuciła siodło z konia i zamieniła podkładki, rzuciła zielony materiał w moją stronę i ponownie założyła siodło na konia. Brązowe siodło patrzyło na mnie złowrogo, prosząc, bym go nie brał. ~ Dobra, witaj jazdo na oklep!~ krzyknąłem radośnie w myślach i zrzuciłem z grzbietu Whis'a czaprak i żel. Odbiłem się i wskoczyłem na grzbiet gniadego, podyndałem chwilę nogami i ściągnąłem wodze. Gniady chyba zapragnął zrobić to samo, dał mi ostrzegawczy znak parsknięciem i ruszył swobodnie do przodu. Refleks- plus. Równowaga-minus. Straciłem równowagę i poleciałem do tyłu. Na moje szczęście nie zsunąłem się całkowicie, tylko zatrzymałem się na zadzie. Tę sytuację skwitowałem głośnym odetchnięciem, z braku innego wyjścia, popędziłem do galopu. Niechętnie ruszył galopem, parskając na lewo i prawo. Krajobraz lasu rozciągał się aż po same skałki przed granicą z innym miastem czy po prostu drugą stroną lasu. Brak strzemion utrudniał nadawanie kierunków, więc wałach szedł w niekoniecznie dobrą stronę... Karosz z dziewczyną na grzbiecie zniknął w głębi lasu. Moje zdziwienie-, które i tak sięgało zenitu- wzrosło jeszcze bardziej, gdy przez tor crossowy galopowała moja siostra, a Demon oglądał się panicznie do tyłu. Widząc nas, Esma zaczęła wykonywać furiackie ruchy rękoma. Zanim zdążyłem krzyknąć, o co jej chodzi, z krzaków wyłonił się szary pysk, a czarne oczy zaczęły błyskać, stanowczo nieprzyjaźnie.
-O kuźwa...- warknąłem, po czym walnąłem wałacha batem, a ten ruszył z kopyta.
Nie oglądając się za siebie, pognaliśmy do przodu, moja siostra i tak nas dogoniła, gdyż jak zawsze spokojny Whiphers nie przejmował się tymi dużymi "futrzakami".


Dostaję 25 punktów 8)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Proszę, nie spam w komentarzach i nie reklamuj bloga w miejscu do tego nieprzeznaczonym - to będzie karane usunięciem twojej uwagi. Nie zapominaj też o zasadach interpunkcji i ortografii! ;)